Wisła Kraków zagra z Pogonią Szczecin w finale Fortuna Pucharu Polski. Kazimierz Moskal uważa, że zawodnicy Jensa Gustafssona są faworytami, ale ta rola może przeszkodzić im w sięgnięciu po trofeum. – Oczekiwania są bardzo duże i jeżeli wynik będzie niekorzystny, to może spętać nogi Portowców – podkreślił były trener obu klubów w rozmowie z TVPSPORT.PL.
👉 Kibice grożą bojkotem finału Pucharu Polski. Mamy odpowiedź PZPN
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Co wydarzy się w czwartkowym finale Pucharu Polski?
Kazimierz Moskal: – Faworytem jest Pogoń, ale trzeba pamiętać, że spotkanie zostanie rozegrane na neutralnym terenie. Wisła w poprzednich rundach już wyeliminowała rywali z Ekstraklasy. Zespół z Krakowa pokazał, że potrafi zmotywować się na takie starcia. 60 procent szans daję Portowcom, ale absolutnie nie przekreślałbym Białej Gwiazdy. Przede wszystkim dlatego, że mówimy o jednym spotkaniu, w którym może wydarzyć się wszystko.
– Presja związana z rolą faworyta może przeszkodzić drużynie ze Szczecina?
– Moim zdaniem tak. Jeśli spotkanie nie ułoży się po myśli Pogoni, mogą zacząć się problemy. Oczekiwania w Szczecinie są bardzo duże i jeżeli wynik szybko stanie się niekorzystny, to może spętać nogi Portowców.
– Co musi zrobić Wisła, by zatrzymać Pogoń?
– Trzeba zagrać bardzo agresywnie. Wiślacy powinni postawić na wysoki pressing, nie mogą też cofnąć się zbyt głęboko. Zawodnicy Wisły muszą być na to gotowi przez 90, a może nawet 120 minut. Istotna będzie też psychika. Jeśli Biała Gwiazda nie wygra, nie stanie się nic złego, bo piłkarze Wisły i tak zrobili już wiele. To Pogoń ma tutaj więcej do stracenia.
– Jest pan pod wrażeniem tego, jak klub ze Szczecina zmienił się od pana odejścia w 2017 roku?
– Bez wątpienia. Zmieniło się wiele. Pogoń nie jest już średniakiem, a czołowym zespołem Ekstraklasy. Jest to klub, który w ostatnich latach zrobił krok do przodu. Zarówno sportowo, jak i infrastrukturalnie.
– Pogoń w przyszłym sezonie może włączyć się do gry o tytuł?
– Mogła zrobić to już w obecnych rozgrywkach, ale piłkarze sami sobie skomplikowali sytuację. Mam na myśli ostatnie porażki u siebie. Przegrane z Zagłębiem Lubin i Piastem Gliwice miały duże znaczenie. Wydaje mi się, że w tym sezonie kadra Portowców jest słabsza, niż w poprzednich latach. Wyróżnia się Kamil Grosicki, ale według mnie, większa liczba piłkarzy powinna brać na siebie odpowiedzialność w decydujących momentach. Oni też mają jakość. Portowcy już od dłuższego czasu należą do ligowej czołówki, ale dziś trudno przewidzieć, czy w następnym sezonie będzie ich stać na mistrzostwo.
– Którą Pogoń ceni pan bardziej? Drużyna prezentowała się lepiej za kadencji Kosty Runjaica czy teraz, gdy trenuje ją Jens Gustafsson?
– Mimo wszystko lepsze wrażenie robił na mnie zespół Runjaica. W tamtym okresie Pogoń była bardziej stabilna, miała mniej kryzysów. Za kadencji Gustafssona drużyna gra jeszcze odważniej, ale zbyt często ma wahania formy.
– Pogoń stawia na ofensywną grę, która nie zawsze przynosi oczekiwane efekty. Jak ocenia pan taki pomysł na grę?
– W Szczecinie powstał nowy, piękny stadion, który trzeba zapełnić. Dlatego szuka się efektownego stylu. Czasami jest to jednak przyczyna tego, że drużyna traci punkty, bo rywale przyjeżdżają tam nastawieni na defensywę i szukają kontrataków.
– Co do Wisły. Jak wytłumaczyć to, że Biała Gwiazda tak świetnie radzi sobie w Pucharze Polski, mimo że zawodzi w pierwszej lidze?
– To przypadek podobny do Pogoni, bo Wisła rozegrała zbyt wiele słabych meczów. Wydaje mi się, że drużyna w lidze miała problem z odpowiednim przygotowaniem mentalnym do spotkań z mniej renomowanymi rywalami. W Pucharze Polski było to tylko kilka meczów, na które piłkarze z Krakowa wychodzili niesamowicie naładowani. W lidze musisz rozegrać 34 starcia na dobrym poziomie. Największe kłopoty Wisły wynikały z nastawienia do poszczególnych spotkań.
– Jest pan ostatnim piłkarzem, który podnosił Puchar Polski jako kapitan Wisły. Czuje pan zazdrość, gdy patrzy, na jakim stadionie dziś rozgrywany jest finał?
– Oczywiście, że tak. Byłoby wspaniale, gdybyśmy mogli rozegrać taki mecz w 2003 roku. Wtedy przegraliśmy u siebie z Wisłą Płock 0:1, a w rewanżu wygraliśmy 3:0. Klimat był jednak słaby, bo gdy kibice gospodarzy już widzieli, że ich zespół nie wygra, opuścili stadion. Świętowaliśmy przy praktycznie pustych trybunach. Dziś to zupełnie inny świat. Puchar Polski zyskał mocno na prestiżu.
– Ewentualna porażka Wisły w finale może źle wpłynąć na końcówkę sezonu w pierwszej lidze?
– Nie powinna. Większy problem w takiej sytuacji powinna mieć Pogoń. W przypadku Wisły absolutnym priorytetem powinna być pierwsza liga i walka o awans do Ekstraklasy. Tak jak mówiłem, Biała Gwiazda w Pucharze Polski już zrobiła bardzo dużo.
– Hiszpański kierunek jest właściwy dla Wisły?
– Wiadomo, że wolałbym, by w klubie grało więcej Polaków, ale skoro już jest w nim tylu Hiszpanów, to dobrze, że drużynę prowadzi szkoleniowiec z tamtego kraju. Oby Albert Rude wprowadził drużynę do Ekstraklasy.
– Jaki to będzie mecz?
– Chciałbym, by Wisła zagrała odważnie i próbowała wysoko odbierać piłkę. Jeśli zaczną w ten sposób i będą robić to skutecznie, to może być ciekawie. Pogoń będzie zmuszona do tego, by kontrolować to spotkanie. Zobaczymy, czy będzie w stanie to zrobić.
– Komu będzie pan kibicował w finale?
– Prowadziłem Pogoń jako trener, ale wciąż bardziej związany czuję się z Wisłą, dlatego życzę zwycięstwa drużynie z Krakowa. Mam nadzieję, że zawodnicy Białej Gwiazdy sprawią niespodziankę. By tego dokonać, muszą jednak wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności.
14:00
Ruch Chorzow/Legia Warszawa