Przejdź do pełnej wersji artykułu

Kto i dlaczego chciał zepsuć finał Pucharu Polski?

/ Finał Pucharu Polski (fot. PAP) Finał Pucharu Polski (fot. PAP)

Przy okazji finału Pucharu Polski kibice Wisły Kraków i Pogoni Szczecin stworzyli świetne widowisko, a przed meczem maszerowali ramię w ramię na Stadion Narodowy. To chyba czas, by zapytać, kto chciał to święto zepsuć.

👉 Ten obrazek chwyta za serce! Piękna scena podczas finału Pucharu Polski

Czytaj też:

Efthymios Koulouris i Marc Carbo (fot. PAP/Leszek Szymański)

Olbrzymia niespodzianka w finale Pucharu Polski. Wisła Kraków wygrała z Pogonią Szczecin [WIDEO]

Kibice Wisły Kraków po raz pierwszy w tym sezonie pojawili się poza własnym stadionem. Podczas meczu zachowywali się jak wszyscy inny kibice. Wspierali swój zespół i zaprezentowali efektowne oprawy. Co ważne – żadna z nich nie ostała rzucona na murawę. Ani z sektora Pogoni, ani z sektora Wisły. Kibice obu drużyn zaprezentowali się z najlepszej strony. A co ważne – skupili się na sobie i ani raz nie doszło do powszechnego obrażania jednej grupy przez drugą.

Kiedyś polscy kibice obniżali i tak wątpliwą wartość marketingową naszej piłki. Dziś, przy okazji finałów Pucharu Polski, sprawiają, że mecz staje się wydarzeniem na skalę europejską.

Do Warszawy z Krakowa przyjechał pełen przekrój fanów. Przyjechali ultrasi, ale też całe rodziny z dziećmi. Ludzie, który kibicują Wiśle od lat. Wychowani na sukcesach ery Bogusława Cupiała. Przyjechali w czwartek do Warszawy, by pokazać swoim dzieciom, że ta drużyna faktycznie jest w stanie osiągnąć coś więcej niż tylko średnio skuteczne ciułanie pierwszoligowych punktów. Że ten zespół może przyjechać na Stadion Narodowy i pokazać, że potrafi grać w piłkę.

Czytaj też:

Piłkarze Wisły Kraków (fot. PAP)

Cud Wisły nad Wisłą. Pierwszy taki przypadek od 28 lat!

Kibice Wisły i Pogoni ramię w ramię

Atmosfera przed meczem napawała dumą. Kibice obu drużyn zachowali klasę. Ramię w ramię szli na stadion, a potem wspólnie stali w kolejkach przed bramami wejściowymi. I nagle okazało się, że można stać w tej samej kolejce, porozmawiać o meczu, a nawet pozwolić sobie na lekką szyderę, ale na tym się kończyło. W czwartek kibiców Wisły i Pogoni połączył futbol. A na koniec meczu fani Białej Gwiazdy brawami podziękowali za walkę zawodnikom szczecińskiej drużyny.

Czy komuś to przeszkadzało? Piłkarskie święto chcieli zakłócić kibice Legii. Straszono kibiców z Krakowa, by nie przyjeżdżali do stolicy. Co więcej, złożono do władz miasta wniosek o zorganizowanie pochodu w okolicach stadionu. Jak to mogło się skończyć? Plany świetnie odczytał komendant miasta stołecznego, który uznał, że obecność kibiców Legii w okolicach Stadionu Narodowego może doprowadzić do niebezpiecznych sytuacji.

Wniosek o zorganizowanie demonstracji został odrzucony. Nie chodziło bowiem o nic więcej jak tylko zepsucie święta polskiej piłki.

To forma sabotażu

PZPN wiele lat pracował na to, by finał Pucharu Polski był świętem. Od dziesięciu lat finaliści spotykają się na Stadionie Narodowym, a mecz ma wyjątkową oprawę. Jest wielkim sukcesem polskiej piłki i jej świetną wizytówką. Próba zniszczenia tego dorobku jest najzwyklejszą formą sabotażu. Nie można tego tolerować.

Aż do końcowego gwizdka mecz toczył się w fantastycznej atmosferze. Oczywiście, na koniec cieszyli się tylko fani Białej Gwiazdy. Taki jest sport. A w czwartkowe popołudnie w Warszawie sport wygrał.

Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także