Już dziewięciokrotnie dochodziło do starć pomiędzy Aryną Sabalenką a Igą Świątek, ale najprawdopodobniej żaden ich mecz nie przysporzył tyle emocji, co ubiegłoroczny pojedynek w Madrycie. Finałowe spotkanie w ramach turnieju WTA 1000 miało wszystko, czego oczekiwał kibic. Z perspektywy polskiego sympatyka brakowało jednego: zwycięstwa raszynianki. Nic jednak straconego, bowiem to, co nie udało się w 2023 roku, liderka światowych list będzie mogła poprawić już w najbliższą sobotę.
Trzema, wyraźnie najlepszymi tenisistkami obecnego sezonu w WTA, są Iga Świątek, Jelena Rybakina oraz Aryna Sabalenka. Do "Wielkiej Trójki" znanej z męskich rozgrywek wciąż im daleko – zarówno, jeśli chodzi o staż, jak i osiągnięcia – ale wspomniane zawodniczki w ostatnim czasie właściwie pomiędzy sobą (wyjątkiem jest nieoczekiwany triumf Danielle Collins w Miami) rozdzielają triumfy w najważniejszych imprezach.
Tym, co dodaje większej ekscytacji, jest ich bezpośrednia rywalizacja. Jeszcze przed turniejem w Madrycie suchą stopą wychodziła z niej Rybakina, która w 2024 roku na swoim koncie miała zwycięstwa zarówno ze Świątek, jak i Sabalenką. Jej passa zakończyła się jednak w hiszpańskiej stolicy, gdzie po dramatycznym spotkaniu, w którym przez większość jego trwania dominowała (serwowała przy 5:4 w drugiej partii), musiała uznać wyższość Białorusinki. Tym samym zakończyła się jej seria 16 wygranych z rzędu na kortach ziemnych.
Po tym, jak Iga w wielkim stylu zameldowała się w finale, ostrzono sobie zęby na starcie z Kazaszką, które byłoby szybkim rewanżem za niedawną porażkę w imprezie WTA 500 w Stuttgarcie. Meczu z Rybakiną nie będzie, ale szansa na rewanż jak najbardziej się pojawi. Po raz drugi z rzędu o tytuł w Madrycie powalczą Świątek i Sabalenka.
Jak już rzeczono, droga reprezentantki Polski do finału w Madrycie była godna pochwały. Wyłącznie Beatriz Haddad-Maia postawiła jej wysoko poprzeczkę, ale z drugiej strony, czy można mówić o poważnych problemach, gdy po przegraniu premierowej partii, kolejne dwa sety wygrywa się 6:0, 6:2? W pozostałych meczach żadna rywalka nie zdołała dotrzymać kroku Świątek, która jak dotychczas straciła zaledwie 20 gemów.
Kontrastem dla niej jest Sabalenka, która musiała zaangażować dużo więcej sił, aby wywalczyć sobie przepustkę do finału. Mecz z Rybakiną jest tylko wierzchołkiem problemów napotkanych w turnieju WTA 1000 w Madrycie. Wiceliderka rankingu WTA pod ścianą znajdowała się także w meczach z Robin Montgomery czy Collins. Trzysetówkę rozegrała także na inaugurację przeciwko Magdzie Linette. Wszystko to złożyło się na 60 straconych gemów. Odkąd hiszpańska impreza funkcjonuje w obecnym formacie od 2009 roku, żadna tenisistka nie zdołała dotrzeć do finału z takim "bagażem doświadczeń".
Fakt, że finał kobiecego turnieju odbędzie się w sobotę, niewątpliwie działa na korzyść Sabalenki. Podczas gdy Świątek na kortach w Madrycie spędziła 7 godzin oraz 18 minut, jej najbliższa rywalka bywała na nich dużo dłużej, bo aż 10 godzin i 38 minut. Dodatkowy czas na regenerację przyda się jej tym bardziej, bo jej piątkowy półfinał przeciwko Rybakinie był niezwykle intensywny i zakończył się tuż przed północą. Tymczasem Polka od kilku godzin była pewna miejsca w finale, meldując się w nim po szybkiej przeprawie z Madison Keys.
Obie tenisistki mają odpowiednie motywacje do tego, aby z całych sił walczyć o sobotni triumf. Dla Świątek turniej w Madrycie jest brakującym elementem w jej kolekcji skalpów na kortach ziemnych. W Stuttgarcie oraz w Rzymie triumfowała dwukrotnie, Roland Garros wygrywała trzy razy, tylko hiszpańska stolica pozostaje wciąż niezdobyta. W przeciwieństwie do Białorusinki, która doskonale zna smak sukcesu w Madrycie. Zwycięstwo w tegorocznej edycji tej imprezy pozwoliłoby jej zrównać się z Petrą Kvitovą, która jak dotychczas jako jedyna wygrywała ją trzy razy.
Ubiegłoroczny finał pomiędzy Świątek i Sabalenką był szczególny. Przede wszystkim ze względu na jakość gry, którą obie tenisistki zaprezentowały, ale także z powodu końcowego rozstrzygnięcia. Madryckie korty, będące jednymi z szybszych z nawierzchnią ziemną, predysponują tenisistkę z Mińska do dobrej gry, lecz jej zwycięstwo i tak było swego rodzaju anomalią.
Wszystkie trzy poprzednie mecze, które zawodniczki rozegrały na kortach ziemnych, padały łupem Świątek. Raszynianka wygrywała je gładko, przy okazji nie tracąc seta. Tegoroczny pojedynek wskaże kierunek, w którym pójdzie rywalizacja na linii Światek – Sabalenka. Potencjalne zwycięstwo najlepszej tenisistki świata utwierdzi nas w przekonaniu, że jej dominacja na mączce trwa i ma się bardzo dobrze. Natomiast, jeśli Białorusinka po raz drugi z rzędu w takowych okolicznościach znajdzie na nią sposób, to będzie to znaczyło, że już nie ma nawierzchni, na której Iga ma wyraźną przewagę.
Finał turnieju WTA 1000 w Madrycie zostanie rozegrany w sobotę. Zaplanowano go na godzinę 18:30.