| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Sezon PKO BP Ekstraklasy wkracza w decydującą fazę. Wciąż nie wiadomo, kto zostanie mistrzem Polski, chociaż najbliżej trofeum jest Jagiellonia Białystok. Rafał Grodzicki jest rozczarowany tym, jak wiosną prezentuje się Śląsk. – Trzeba być pewnym siebie, ale nie można być aroganckim. Mam na myśli wypowiedzi dyrektora sportowego David Baldy, który w pewnym momencie trochę "odpłynął" – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL były obrońca wrocławskiego zespołu.
👉 Dla kogo mistrzostwo? Miażdżąca przewaga!
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Jakie są twoje przeczucia przed końcem sezonu w Ekstraklasie? Jagiellonia Białystok utrzyma się na pozycji lidera?
Rafał Grodzicki: – Myślę, że tak. Podobać może się konsekwencja i styl gry. Niejedna drużyna, która nie byłaby faworytem i znalazła się na pozycji lidera, zaczęłaby kombinować, zmieniać taktykę… W Białymstoku nic takiego nie ma miejsca. Zastanawiam się też, kto miałby wyprzedzić Jagiellonię? Liga bardzo się wyrównała.
– Uważasz, że poziom Ekstraklasy w tym sezonie jest niższy, niż chociażby w poprzednim? Lider nie ma takiej przewagi, jaką we wcześniejszych latach miewała Legia Warszawa czy ostatnio Raków Częstochowa.
– Uważam, że drużyny będące do niedawna średniakami wykonały świetną pracę. Zespoły ze środka doskoczyły do Legii, Lecha czy Rakowa. Poprzednie sezony trochę uśpiły czujność czołowych klubów, co teraz wykorzystuje konkurencja. Duże znaczenie ma to, że stawia się tam na kompetentnych ludzi, którzy potrafią dobrze zarządzać mimo ograniczeń budżetowych. Na pewno nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że poziom jest niższy.
– Myślisz, że taki układ sił może potrwać dłużej, niż jeden sezon?
– Nie sądzę, że Jagiellonia czy Śląsk Wrocław nagle staną się hegemonami ligi na lata. Faworyci wyciągną wnioski z tego sezonu. W następnych rozgrywkach Legia, Lech i Raków będą znacznie silniejsze.
– 2023 rok na pozycji lidera kończył Śląsk. Dlaczego zespół z Wrocławia wiosną prezentuje się o wiele słabiej?
– Śląsk w ofensywie opierał się na dwóch zawodnikach – Eriku Exposito i Nahuelu Leivie. Kiedy ich brakuje lub są w słabszej formie, zaczynają się problemy. Jagiellonia pod tym względem była przygotowana lepiej. Jeśli goli nie strzela Jesus Imaz, to robi to Dominik Marczuk, Bartłomiej Wdowik, Nene czy Afimico Pululu. Dwóch mocnych piłkarzy w ataku to za mało, by powalczyć o tytuł przez cały sezon. Chciałbym zwrócić też uwagę na drugą rzecz – w piłce nożnej trzeba być pewnym siebie, ale nie można być aroganckim. Mam na myśli wypowiedzi dyrektora sportowego David Baldy, który w pewnym momencie trochę "odpłynął". Dzisiaj pozostał po tym tylko niesmak. Na przykładzie Śląska dobrze widać, że łatwiej jest wejść na szczyt, niż dłużej się na nim utrzymać.
– Wrocławianie wciąż mają matematyczne szanse na mistrzostwo, liczą się także w grze o podium. Zagwarantują sobie prawo gry w europejskich pucharach?
– Życzę im tego z całego serca, ale będzie o to niezwykle trudno. Wiosną punktują słabo i jeśli to się nie poprawi, to raczej znajdą się poza podium.
– Obecny sezon i tak będzie udany dla Śląska w porównaniu do tego, co działo się w dwóch poprzednich. To koniec marazmu w twoim byłym klubie?
– Trudno to przewidzieć. Przyszły sezon na pewno będzie ważny. Zespół musi udowodnić, że runda jesienna nie była przypadkiem. Odnoszę jednak wrażenie, że Śląsk znowu będzie miał problemy. Trudno będzie zastąpić Erika Exposito, który zapewne pożegna się z klubem.
– Od pewnego czasu ekstraklasowe kluby chętnie stawiają na młodych trenerów, którzy nie mają doświadczenia w Ekstraklasie. Jak oceniasz to zjawisko?
– Coraz więcej ludzi zarządzających klubami nie skupia się już tylko na karuzeli trenerskiej, zaglądają na niższe szczeble rozgrywkowe, gdzie często pracują utalentowani szkoleniowcy. Cieszę się, że kluby mają odwagę, by po nich sięgać. Dla większości z nich piłka nożna nie jest pracą, a pasją. Mają w głowach nowoczesny futbol i dobrze, że idziemy w takim kierunku. Doskonałym przykładem jest właśnie Adrian Siemieniec, który osiąga świetne wyniki z Jagiellonią.
– Gdy byłeś menedżerem w Warcie Poznań, przyglądałeś się z bliska pracy Dawida Szulczka, który również uchodzi za utalentowanego trenera. Jakie jest twoje zdanie na jego temat?
– Oceniam go bardzo wysoko. Ma dużo cech, które mogą sprawić, że osiągnie dużo jako trener. Stawia na pragmatyzm, nie interesuje go to, by zagrać ofensywnie i przegrać w ładnym stylu, bo nienawidzi doznawać porażek. Ma dobry kontakt z szatnią, ale wciąż ma jeszcze dużo do poprawy i może jeszcze się rozwinąć. Podobać może się to, że Szulczek jest szkoleniowcem, który cały czas wyciąga wnioski, chociaż nie zawsze robi to od razu.
– Warta wciąż walczy o utrzymanie. Myślisz, że może zakończyć ten sezon spadkiem?
– Warta ma zbyt mocną drużynę, by spaść w lidze. Z tą kadrą to zespół, który jest w stanie skończyć rozgrywki na miejscach 10-12. Trener nie dopuści do tego, by pożegnać się z klubem spadkiem. Warta ma tak dobrze zbudowaną pierwszy raz od awansu do Ekstraklasy.
– Dlaczego odszedłeś z Warty?
– Umowa nie została przedłużona. Pracę, którą miałem wykonać, wykonałem. Nie ustrzegłem się błędów, ale zrobiłem też wiele dobrego. Zadecydowała różnica zdań między mną, a trenerem.
– Czym, oprócz komentowania meczów, zajmujesz się obecnie?
– Jestem prezesem piątoligowej Jutrzenki Giebułtów. Od pewnego czasu postawiliśmy na pracą od podstaw i budowanie grup młodzieżowych. Zainwestowaliśmy w szkółkę, chcemy zachęcić dzieci do trenowania i wychowywać je poprzez sport. Obecnie nie nastawiamy się na to, że w ciągu kilku lat zaczniemy "produkować" piłkarzy na szczebel centralny, bardziej chodzi o wychowywanie i zaszczepianie w tych chłopakach dobrych nawyków. Odnoszę wrażenie, że dziś w wielu miejscach kraju to rodzic chce bardziej, by jego dziecko grało w piłkę. Często widać, że to ojciec bardziej ochoczo idzie na trening syna, niż samo dziecko. Widzę, że u nas idzie to w innym, dobrym kierunku, bo dzieci naprawdę mają z tego frajdę. W dużych akademiach często jest "wyścig szczurów", dziecko nie wie, czy znajdzie się w kadrze na mecz, a przecież najważniejsze jest to, by nie zraziło się do piłki. Mamy za sobą pierwszy zorganizowany turniej, ostatnio zrobiliśmy też dzieciom "wycinek" z życia piłkarza. Chłopcy spędzili noc w hotelu, a potem udali się na boisko, gdzie odbył się trening. Następnie wyprowadzili na murawę zawodników Jutrzenki wychodzących na swój mecz w piątej lidze.
Kolejnym krokiem będzie nabór dziewczynek i utworzenie dla nich grupy, ponieważ piłka nożna kobieca zyskuje na popularności. Następny ruch to zorganizowanie letnich półkolonii. Mimo trudnych czasów udało nam się pozyskać pierwszych sponsorów, którzy chcą inwestować w dzieci. Cały czas próbujemy się rozwijać. Dobrze układa się współpraca z gminą Wielka Wieś. Możemy liczyć na pomoc ze strony władz. Przyznam szczerze, że także praca na niższych szczeblach może dać dużo satysfakcji.
– Widzisz jeszcze siebie pracującego w dużej, profesjonalnej piłce?
– Zdecydowanie. Obecnie kończę szkołę dyrektorów PZPN. Mam za sobą owocny okres w Warcie, który był bardzo cenną lekcją. Wiem, że chcę pracować w roli dyrektora sportowego, bo widać, że rozsądne zarządzanie klubami daje potem pozytywne efekty, a najlepszym przykładem skutecznego sprawowania tej funkcji jest Łukasz Masłowski i Jagiellonia Białystok. Również miałem okazję poczuć to w Warcie. Mam nadzieję, że jeszcze dostanę szansę na szczeblu centralnym.
Kiedy mecz: niedziela, 5 maja o godzinie 17:30
Gdzie i o której transmisja: od 16:40 w TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV i HbbTV
Kto skomentuje: Jacek Laskowski, Robert Podoliński
Prowadząca studio: Sylwia Dekiert
Reporterka: Maja Strzelczyk
Goście/eksperci: Marcin Żewłakow, Grzegorz Mielcarski