Po triumfie w Pucharze Polski czas zejść na ziemię i trzeba to zrobić bardzo szybko. Wisła Kraków gra w poniedziałek z najsłabszą drużyną 1 ligi, Zagłębiem Sosnowiec. Trener Albert Rude zdradził, że jeden piłkarz złamał regulamin szatni.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Ma pan regułę, że drużyna może świętować 24 godziny. Tym razem też się dało?
Albert Rude: – Tak. Zmieściliśmy się w 24 godzinach.
– Kluby często rezygnują z fety, jeśli zdobędą trofeum w trakcie sezonu. W Wiśle było inaczej. Nie boi się pan, że źle to wpłynie na zespół?
– Nie. Myślę, że jeśli coś wygrywasz, musisz świętować na 100 procent przez 24 godziny. Kiedy ostatnio Wisła zdobyła Puchar Polski? W 2003, tak? No to musisz świętować. Ale po 24 godzinach zapominasz i wracasz do pracy. Przed nami cztery kolejne wyzwania i nie możemy teraz skupiać się na tym, że coś osiągnęliśmy.
– Obudził się pan z bólem głowy?
– Zawsze daję z siebie 100 procent. Przy świętowaniu także. Tak samo jak podczas pracy. Niech to posłuży za odpowiedź.
– Anton Cziczkan zaliczył świetny występ w czwartek. Słyszałem, że wahał się pan na kogo postawić w bramce. Czemu ostatecznie padło na Białorusina?
– Na każdej pozycji stawiam na zawodnika, którego potrzebuje moja drużyna. I tak samo było w tym przypadku. Anton wszedł ostatnio podczas treningu na dobry poziom. Ma doświadczenie z gry w finałach, bronił rzuty karnego. Dlatego czułem, że zespół go potrzebuje. Zagrał bardzo dobrze, jak reszta drużyny.
– W dobrej formie do gry wrócił Patryk Gogół, ale w finale w kilku sytuacjach zachował się mocno indywidualnie. Chyba jednak warto mu przypomnieć, że dobrze podać czasem do kolegi.
– Każdy nasz zawodnik ma indywidualny plan na rozwój. Patryk udanie przechodzi przez kolejne szczeble, ale pamiętajmy, że za nim długa przerwa spowodowana kontuzją kolana. Z tego powodu moim zdaniem jego forma nie jest obecnie najwyższa. Ale bardzo podoba mi się jego charakterystyka. To zawodnik, który może zespołowi dać coś ekstra.
– Jakie były najmilsze słowa, jakie usłyszał pan po finale?
– W życiu trenera zawsze jest tak samo. Jak wygrywasz, słyszysz miłe słowa. Jak przegrywasz, to te słowa nie są już tak miłe. Muszę być teraz bardzo zbalansowany, by przekazać to drużynie. Szczególnie teraz. Nie można się miotać od krawędzi do krawędzi. Zachłysnąć tym, co jest. Łap balans i idź do przodu.
– Do Warszawy pojechali prawie wszyscy zawodnicy, ale zabrakło Billela Omraniego. Dlaczego?
– To była moja decyzja. W naszej szatni mamy pewne reguły, których nie wolno łamać. Gdy to robisz, nie ma cię z nami.
– Myśli pan, że może jeszcze zagrać w Wiśle?
– Mam swoje zasady. Pierwszy krok – zawsze wierz w swoich piłkarzy. Drugi – pchaj ich do rozwoju. A potem podejmuj decyzję. Ja w sprawie Omraniego podjąłem już decyzję. Nie uważam, że zagra jeszcze w Wiśle.
– Finał stracił David Junca. Jak jego stan zdrowia?
– Ma ten sam kłopot z barkiem co niedawno Angel Rodado. Wszystko zależy od tego, jak będzie przebiegało leczenie i jak zareaguje jego organizm.
– Macie w nogach 120 minut. Nie boi się pan o fizyczność drużyny?
– Nie mogę powiedzieć, że trzy dni odpoczynku to dość. Szczególnie po dogrywce. Ale w naszej sytuacji nie ma wymówek. Musimy pracować na pełnych obrotach przed następnym meczem.
– Można spodziewać się wielu zmian w składzie?
– Rozegraliśmy grubo ponad 120 minut. Niektórzy zawodnicy przebiegli po 15 km. Oceniamy sytuację tak, by być gotowym na kolejne wyzwania.
– A to już w poniedziałek. Jakiego meczu spodziewa się pan w starciu z Zagłębiem Sosnowiec?
– Każdy rywal czeka na mecz z nami i dziś nie będzie wyjątku. Oczekuję bardzo ciężkiego meczu. Nasi zawodnicy muszą pamiętać, co zdarzyło się w meczu z Zagłębiem w Krakowie w poprzednim sezonie. To najlepsza odpowiedź na pytanie, co się może stać w poniedziałek, jeśli nie damy z siebie stu procent.