Marta Zawadzka jako pierwsza kobieta w historii będzie przewodniczącą komitetu organizacyjnego MŚ Elity w Pradze. – W Polsce też mamy hale, ale taka prawda, że jeśli chcemy kiedyś być gospodarzem MŚ Elity, to musimy bardziej podnieść się sportowo – mówi w wywiadzie dla TVPSPORT.PL.
Marta Zawadzka to wiceprezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie oraz, od 2016 roku członkini Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie (IIHF). Teraz, jako pierwsza kobieta w historii, będzie przewodniczącą komitetu organizacyjnego MŚ Elity z ramienia IIHF.
Turniej odbędzie się w Czechach od 10 do 26 maja, po raz pierwszy od 22 lat z udziałem reprezentacji Polski. Biało-czerwoni zagrają w grupie B w Ostrawie, a Zawadzka odpowiadać będzie za Pragę, gdzie odbędą się spotkania grupy A i fazy finałowej.
Marcin Iwankiewicz, TVP Sport: – Zacznę oczywiście od gratulacji. Moment historyczny, gdyż jako pierwsza kobieta będzie pani chairmanem, czy właściwie chairperson. Czy czuje pani z tym związaną presję?
Marta Zawadzka: – Lubię wyzwania. Dla mnie to jest takie docenienie mnie jako osoby, a nie jako kobiety czy osoby z Polski. To też przede wszystkim motywacja do dalszej pracy.
– A jak na to patrzą koledzy w IIHF? No bo umówmy się, że związki sportowe zazwyczaj są, delikatnie mówiąc, staromodne. Choć fakt, że IIHF się wyróżnia i idzie z czasem.
– Tak, tak. My mamy już od paru kadencji uregulowane, że kobiety są reprezentowane w tym 14-osobowym zarządzie. W związku z tym moje stanowisko to jest kolejny etap pokazywania, że dla nas liczy się, jaką kto jest osobą od strony profesjonalnej, a nie jej płeć.
– Tak powinno być to oceniane, ale przez wiele lat w świecie sportu tak to nie wyglądało. Doskonale pani to wie, ponieważ już jako nastolatka przebijała się w roli sędziego, a od prawie dekady jest w zarządzie IIHF.
– Udało się akurat tak poukładać życie, że można realizować swoją pasję i życie zawodowe wokół niej. Nigdy się nie bałam właśnie takich przeszkód, o których pan mówi, a które przyznaję, że czasami spotykało się na drodze. Zawsze mówię, że nie ma problemów, są wyzwania. I to jest kolejne wyzwanie na mojej drodze życiowej.
– Bardzo dobre podejście. Czy może pani pokrótce streścić, jakie będą to wyzwania? Co w praktyce oznacza zarządzanie całą praską, a więc większą częścią turnieju?
– Od początku jest to przede wszystkim weryfikacja: jak hala jest przygotowana, jak obiekt treningowy jest przygotowany, czy wszystkie regulacje wynikające z przepisów IIHF są przestrzegane. Choćby już jakiś czas temu przy przygotowywaniu grafik na ekrany wyświetlające reklamy, gdy je opiniowaliśmy, pojawiły się pewne obiekcje. Też czy uważamy, że taki materiał filmowy powinien być emitowany, czy nie.
Generalnie cała ta otoczka to przede wszystkim weryfikacja i sprawdzanie, no a później współpraca z drużynami, żeby organizacyjnie wszystko było dla nich jak najlepiej przygotowane. Żeby zawodnicy mogli skupić się na tym, co lubią najlepiej, czyli grze w hokejach.
– Jasne, a jeżeli zapłonie jakiś punkt z jedzeniem, to też pani wina, że tak z przymrużeniem oka nawiążę do sytuacji z Helsinek sprzed dwóch lat?
– Mam nadzieję, że to nie ja będę musiała latać za gaśnicą, żeby ugasić pożar!
– My sobie żartujemy, ale to było wtedy mocno abstrakcyjne wydarzenie. Pamiętam, że ledwo się wyrobiłem z komentowaniem meczów, gdyż ten przesunięty niemal nałożył się na spotkanie grupy grającej w Tampere.
– Zdarzają się różne sytuacje. My kiedyś w Katowicach przy okazji MŚ IB kobiet dowiedzieliśmy się, że w dzielnicy będzie wyłączony dostęp do prądu. Tylko nikt nie powiedział, że to będzie dotyczyło akurat naszego lodowiska, bo miało dotyczyć treningowego. I nagle przyjeżdżam, a tam nie ma prądu, a jak bez niego grać? Ale zadziałaliśmy szybko, żeby go przywrócić i żeby nie było żadnych opóźnień, bo wszyscy przecież działamy w ramach jakichś planów i musimy unikać jakichkolwiek przesunięć czasowych.
– A propos przesunięć, z Pragi kawałek do Ostrawy jest. Domyślam się, że nie wybierze się pani ani razu na mecz Polaków? W końcu mecze obu grup nakładają się na siebie...
– No niestety, niestety. Myślę, że nie uda się. Jeżeli by się udało, to myślę, że bardzo spontanicznie. Zależy też od tego, jak inni członkowie zarządu będą rozpisani. Ja jestem nie tylko chairperson, ale też jako członek zarządu będę przydzielana do roli obserwatora.
– Ale może to i lepiej dla pani, że nie będzie na żywo oglądała, przynajmniej patrząc na formę z ostatnich sparingów. Żartuję oczywiście, ale jak pani widzi nasze szanse?
– 22 lata czekaliśmy na to, żeby zobaczyć panów w Elicie. To zawsze jest nobilitacja. Myślę, że też szum, który się pojawił wokół, pokazuje, że to zainteresowanie hokejem jest u nas. Kibice dość prężnie zakupywali bilety, więc mam nadzieję, że nasi panowie zdają sobie sprawę ze swojej roli. Jestem o tym przekonana, a te sparingi to tylko takie czajenie się.
Następne
– Też mam taką nadzieję.
– Mam nadzieję, że zobaczymy ich naprawdę w tej najlepszej formie. Myślę, że dla nich to też jest presja i może to też ich trochę zjadało. Muszą się obyć też z tym, że grają z najlepszymi na świecie.
– Zdecydowanie. Zainteresowanie w środowisku i nie tylko jest duże, sam oszalałem ze szczęścia po awansie. Jak ostatnio graliśmy z najlepszymi, to do liceum szedłem... No i od razu spadliśmy, choć przez bezsensowny regulamin. A jak pani myśli, tym razem utrzymamy się?
– To jest najszybsza gra zespołowa na świecie. Dlatego ją właśnie tak kochamy, że potrafi być nieprzewidywalna. Zawsze ten czynnik biorę pod uwagę i mam nadzieję, że panowie zostawią serducho na tafli i pokażą się z jak najlepszej strony. A jak to punktowo się odzwierciedli? Mam nadzieję, że na naszą korzyść, żebyśmy udowodnili, że ten awans to nie był przypadek i że możemy mierzyć się z najlepszymi.
– Za to największy minus szybkości tej gry jest taki, że tutaj nie da się jak w piłce nożnej zamurować bramki i tylko wybijać byle dalej. Choćby dlatego, że to się kończy uwolnieniem.
– Dokładnie, natomiast nie może być przede wszystkim strachu, że będę grał przeciwko takiej bądź takiej osobie. To jest też zawodnik, też musi przejechać ileś kilometrów na lodzie z jakąś szybkością i oddać strzał.
A może przy okazji... Czasami są mecze, że 55 strzałów się oddaje, a bramka jest jak zamurowana. A z drugiej strony odda się 17 strzałów, krążek wpadnie i można się cieszyć. Ważna jest taktyka.
– No tak, tak jak nam z Kazachstanem czy z Białorusią się udawało w kwalifikacjach olimpijskich. To skoro już zbliżamy się do fantastyki – kogo z praskiej grupy pani nam do ćwierćfinału wrzuci jako rywala?
– Ha, ha, ha! Widzę, że wszyscy szykują się bardzo mocno na turniej. Odkąd ogłosiliśmy, że gwiazdy NHL będą na igrzyskach olimpijskich, każdy coraz chętniej chce przyjechać na te mistrzostwa świata i też się pokazać. Ja zawsze lubię niespodzianki, więc na pewno będę bardzo patrzeć na "polską" grupę, czy Słowakom uda się znowu udowodnić jak na igrzyskach, że z takim składem można coś zyskać.
Szwedzi też mają bardzo fajny skład. Drużyny USA i Kanady też są fajne, a USA to zawsze ten kraj, który wśród młodzieży prężnie działa, ma sukcesy, a potem na MŚ Elity gdzieś tam się na ćwierćfinale zatrzymuje. Może oni w tym roku zrobią jakąś niespodziankę i pójdą troszeczkę dalej.
– Tak, ewentualnie po głowie dostają w meczu o brązowy medal. To co, kto zostanie mistrzem, umie pani wytypować jakiegoś faworyta swojego?
– W piłce nożnej mówi się, że Niemcy zawsze wygrywają, a u nas trochę tak jest z Kanadyjczykami. Oni pokazują w turniejach, jak rosną w siłę i nawet gdy początek mają słabszy, to potem zdobywają laury. Nie wiem, tak naszpikowane gwiazdami są te drużyny, ale tak jak mówiłam bardzo lubię, gdy są niespodzianki.
– Co do niespodzianek, to ostatnio niespodziewanie szef IIHF Luc Tardif mówił o szansach na organizację MŚ Elity w Polsce. Że niby wcale nie jest to takie niemożliwe. Oczywiście uśmiałem się, bo to takie gadanie pod publiczkę, a niektórzy traktują to na poważnie, ale można powiedzieć, że przynajmniej pani w Pradze będzie mogła od środka zaobserwować, jak to wygląda
– Wie Pan co, no my mamy hale. To jest kwestia tylko i wyłącznie ich przygotowania. No i by nasi panowie utrzymali się...
– Jasne, sam pisałem, że jeśli chodzi o infrastrukturę, to możemy MŚ Elity robić i "jutro". Ale kluczem jest forma sportowa. Trzeba grać regularnie choć kilka lat, gdyż jeszcze się nigdy nie zdarzyło, że ktoś się raz utrzymał i od razu dostał prawa organizacji MŚ, nawet z tym wyprzedzeniem 4-letnim.
– Dokładnie tak. Niedawno blisko była ta kooperacja węgiersko-słoweńska niedawno, gdy konieczne było przeniesienie imprezy z Rosji. Natomiast koniec końców jednak i tak ta łotewsko-fińska opcja wygrała. Taka prawda, że jeśli chcemy kiedyś być gospodarzem MŚ Elity, to musimy bardziej się sportowo podnieść.