Przejdź do pełnej wersji artykułu

Świerczewski stracił wiarę w swój projekt. Więc wróci do poprzedniego?

/ Dawid Szwarga i Marek Papszun (fot. 400mm.pl) Dawid Szwarga i Marek Papszun (fot. 400mm.pl)

Gdy Marek Papszun oznajmił Michałowi Świerczewskiemu, że odchodzi, właściciel Rakowa Częstochowa potrzebował kilku godzin, by przetrawić tę informację. Dobrze wiedział, że jego klub traci kogoś więcej niż tylko trenera. Tracił kogoś, kto trzymał ten klub w ryzach. I dziś wie o tym jeszcze lepiej, a coraz więcej wskazuje na to, że lada tydzień drogi obu panów ponownie się zejdą.

👉 Trener Pogoni: jest nam ciągle wstyd za to, co się stało

Czytaj też:

Piłkarze Lecha Pozań (fot. Getty Images)

Zbigniew Boniek krytykuje Lecha Poznań. "To nie jest drużyna"

Odchodzi Papszun, przychodzi Papszun

"Wszystko kiedyś się kończy" – pomyślał Marek Papszun w kwietniu zeszłego roku i postanowił po siedmiu latach odejść z klubu. Decyzja była zaskakująca z wielu powodów. Oczywiście, wszystko kiedyś się kończy. Juergen Klopp dobrze o tym wie. Jego się nie zwalnia, on sam podejmuje decyzje o odejściu. Siedem, osiem lat to okres, po którym najwyraźniej gaśnie wszystko. Pasja i żar. W sercu trenera, a może i w klubowych strukturach. Każdy ogień kiedyś gaśnie.

A mimo to decyzja Papszuna była zaskakująca, bo przecież Raków zmierzał właśnie po pierwszy tytuł mistrza Polski. Wiadomo było, że latem stanie do walki o fazę grupową europejskich pucharów. Być może nawet Ligę Mistrzów. I tak się stało. Raków walczył w zeszłym roku po raz pierwszy w historii o fazę grupową Ligi Mistrzów. A Papszun dobrowolnie wysiadł z tego pociągu na przedostatniej stacji. Zaskakujące było to, że nie chce tej drużyny sprawdzić w ostatecznym boju.

Usiadł z boku i uważnie się przyglądał. Jego następca, Dawid Szwarga nie miał łatwego zadania. Papszun często oceniał grę Rakowa w studiu telewizyjnym. I choć starał się być taktowny, w końcu dla niego też nie było to wygodne, wiadomo było, że każde jego słowo będzie w Rakowie dokładnie analizowane. W gabinetach i szatni.

Co więcej, Papszun regularnie pojawiał się na meczach Rakowa. I zawsze był witany bardzo gorąco. Przez Michała Świerczewskiego, ludzi z zarządu i rady nadzorczej. Trudno się dziwić. Papszun był sercem tego klubu przez siedem lat, więc dziwne byłoby, gdyby teraz witano go machnięciem ręki. Ale był też dawnym trenerem. A ten aktualny był tuż obok, na boisku. A w przeszłości był tylko jego asystentem. Niewygodna konstrukcja dla obu stron, ale nieco bardziej dla Szwargi.

Czytaj też:

Kto spadł z Ekstraklasy? Kto awansował z 1. ligi? [ZASADY]

Kto spadł z PKO Ekstraklasy w sezonie 2023/24? Ile drużyn awansuje z 1. ligi? Sprawdź zasady

Raków Częstochowa. Niepokojące sygnały

Świerczewski podjął odważną decyzję. Wtedy, gdy zatrudniał Szwargę. Jeszcze żaden trener w Polsce nie zaczynał samodzielnej pracy w roli trenera od kwalifikacji do Ligi Mistrzów. I Szwarga długo się bronił. W kwalifikacjach do Ligi Mistrzów odpadł dopiero na czwartej przeszkodzie, co było równoznaczne z awansem do fazy grupowej Ligi Europy. To był największy sukces w historii Rakowa. Wręcz niewyobrażalny, biorąc pod uwagę całość historii częstochowskiego klubu. Nie udałoby się to bez pieniędzy Świerczewskiego, ale Szwarga udowodnił, że zna się na fachu.

Kryzys nadszedł dopiero teraz, na wiosnę. Świerczewski nadspodziewanie wcześnie ogłosił, że Raków stał się ligowym średniakiem, a potem rzeczywistość dogoniła jego czarne oczekiwania. Po wypowiedzeniu tamtych słów Raków wygrał tylko trzy mecze, tyle samo przegrał, a do tego doszły cztery remisy. To statystyka idealnie wręcz pasująca do ligowego średniaka, którego wyniki wyglądają tak, jakby były losowane za pomocą żółtych kulek.

Świerczewski to nie jest osoba, która podejmuje decyzje pod wpływem impulsu. Postawił przez Szwargą bardzo trudne zadanie. Szczególnie jak na żółtodzioba. A potem zwątpił w niego po kryzysie, ciągnącym się na dobrą sprawę od początku roku. Można było oczekiwać, że widzi w nim kogoś na lata. Sam przecież pozwolił mu na naukę na żywym organizmie. Potem pojawiły się jednak sygnały, które musiały niepokoić. Wyniki to jedno. Drugie to kiepska forma poszczególnych piłkarzy. Ante Crnac zaczął na wiosnę wreszcie strzelać nieco więcej goli, ale o kim jeszcze można byłoby powiedzieć, że poszedł w ostatnich tygodniach w górę?

Czytaj też:

Legia Warszawa rozpoczęła rewolucję. Miejsca na błędy już nie ma

Utrata wiary w projekt

Jako właściciel klubu musisz wierzyć w człowieka, na którego postawiłeś. Gorzej, gdy zaczynają pojawiać się wątpliwości, czy zrobiłeś dobrze. Świerczewski stracił wiarę w swój własny projekt.

Raków teraz będzie szukać nowej drogi, a ta zapewne jest już wybrana. I wiele wskazuje na to, że do Częstochowy wróci Papszun. Na pewno odpoczął. Na pewno przekonał się też, że wcale nie tak łatwo o pracę, o której marzysz. Nie udało się zostać selekcjonerem reprezentacji Polski. Najwyraźniej nie pojawiła się też właściwa oferta z piłki klubowej. A skoro można wrócić i wznowić budowę porzuconego projektu? Czemu nie spróbować raz jeszcze. I wszyscy udawajmy, że ta przerwa nigdy się nie wydarzyła.

Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także