Po skomplikowanej kontuzji kolana, która kosztowała ją dziewięć miesięcy przerwy, Zuzanna Górecka wróciła do reprezentacji Polski siatkarek. Okazuje się, że powrót do kadry był nieco opóźniony, o czym opowiada TVPSPORT.PL. Poza tym mówi, że pierwsze odwiedziny w Paryżu zostawiła sobie specjalnie na czas igrzysk.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Dobrze wrócić po przerwie do kadry? Była ona dość długa.
Zuzanna Górecka: – Była. Jestem ogromnie szczęśliwa, że mogę tu być i przygotowywać się z dziewczynami. Być tu ponownie to niesamowite uczucie.
– Nie tak dawno wróciłaś do grania po kontuzji. Oczywiście, występowałaś w końcówce zmagań Tauron Ligi, więc nie było wątpliwości odnośnie do twojego stanu zdrowia. Jak się jednak odnajdujesz w nieco innych realiach kadrowych? Jest was 25, intensywność treningów jest duża...
– Dobrze się w nich odnajduję. Jest nas bardzo dużo, sam trener powiedział, że nigdy nie powołał 26 zawodniczek na reprezentację. Jest to chyba dosyć trudne logistycznie, natomiast my się tym nie przejmujemy. Dostajemy tylko informację jakie są grupy. Szkoleniowiec miesza nimi na każdym treningu. Każda pokazuje się z jak najlepszej strony, walczymy między sobą. Rywalizacja w tym roku jest naprawdę na wysokim poziomie. Jest nas tu wiele – i na przyjęciu, i na środku – na każdej pozycji tak naprawdę. Myślę, że to też nas wzmocni, bo taka rywalizacja buduje i umiejętności idą w górę.
– Na pozycji przyjmującej powołanych jest sporo. Czy czujesz, że przez to rywalizacja jest "ostrzejsza"?
– Na pewno. Jest to wyjątkowy rok i myślę, że każda z nas chce się w nim pokazać tak, jak jeszcze nigdy. Widać i czuć, że każdy jest bardzo zdeterminowany i głodny grania.
– Kiedy pojawiły się pierwsze informacje o rozpoczęciu zgrupowania jeszcze wtedy w Spale, na liście obecnych znalazła się Klaudia Alagierska, twoja koleżanka z klubu, która w poprzednim sezonie ligowym również wróciła do gry po urazie. Nie było za to ciebie. Skąd ta nieobecność na początku pierwszego obozu treningowego w sezonie?
– Moja nieobecność była spowodowana chyba brakiem dobrej komunikacji między mną a lekarzem. Po prostu się nie dogadaliśmy. Pojechałam na badania. Wyszło w nich, że coś jest nie tak. Miałam nie przyjeżdżać. Chciałam ponowić badania, zrobić je jeszcze raz i wyszło, że jest ok. Dostałam telefon, że czekają na mnie w Szczyrku. Wsiadłam od razu w samochód i pojechałam.
– Koszulka czekała gotowa na łóżku?
– Tak, oczywiście. Ja już miałam walizkę spakowaną, więc tylko po nią sięgnęłam, wyszłam i pojechałam. Bardzo chciałam tu być, pokazać się i powalczyć o marzenia.
– Ciężar spadł z ramion, kiedy usłyszałaś: "Zuza, przyjeżdżaj"?
– Tak. Nie ukrywam, że pierwsze dwa dni były dla mnie bardzo ciężkie i troszkę nie wiedziałam, jak się odnaleźć, bo nagle dostałam informację, że nie mogę
przyjechać. Był to dla mnie duży cios. Powiedziałam jednak, że zrobię wszystko, by tu się stawić. To dlatego pojechałam jeszcze do innych lekarzy upewnić się czy jest, czy nie jest ok. Dostałam jasną informację, że wszystko jest w porządku z moim kolanem i nie ma przeciwwskazań do treningów.
– Z kim jesteś w pokoju w Szczyrku?
– Z Olą Dudek. Też miała swoje małe problemy, więc przyjechałyśmy tego samego dnia.
– I jak się mieszka razem?
– Bardzo dobrze. Co prawda znamy się, bo obie jesteśmy z ŁKS Łódź, ale nie miałyśmy kontaktu pozatreningowego. Jest świetną osobą, ma znakomite poczucie humoru. Bardzo dobrze się dogadujemy, więc mieszka się przyjemnie.
– Słyszałam, że Julia Nowicka prawie jako rodowita bielszczanka doradza wam, gdzie wybrać się w okolicach. Była już okazja do wspólnego wyjścia?
– Tak, tako samo Paulina Damaske. Widzę, że w Bielsku-Białej zna wszystko, więc świetnie się odnalazła w nowym klubie. Jeszcze nie było jednak okazji do skorzystania z wiedzy. Kiedy był dzień wolny zostałam trenować, bo przyjechałam później. Raz byłyśmy jednak na pizzy. Dziewczyny zaproponowały wyjście i tak, było świetnie.
– Ten ruch niekorzystania z wolnego to też próba pokazania, że skoro już jesteś na zgrupowaniu, to wykorzystasz każdą okazję, by się pokazać?
– Też. Tutaj nic mnie nie ogranicza. Jest tylko pokój i hala. Oczywiście czas na regenerację też musi być, ale jeżeli tylko mogę, robię coś dla siebie, dla mojego kolana. Wykorzystuję ten czas w stu procesach, aby być jak najlepiej przygotowana do następnego treningu, żeby wszystko szło zgodnie z planem.
– Czy patrząc na "rozkład jazdy" Ligi Narodów jakaś lokalizacja szczególnie ekscytuje? Niektóre koleżanki mówią, że finałowy Bangkok i to nie tylko ze względu na perspektywy medalowe.
– To na pewno. Wiem jednak, że ta Liga Narodów będzie dla trenera bardzo ważna. Powiedział nam, że za dużo ze składem kombinować nie będzie, natomiast będzie sprawdzać inne dziewczyny. Jestem w takiej sytuacji, że gdzie nie pójdę – będę przeszczęśliwa, że będę mogła zagrać w reprezentacji i dać z siebie maksa. Gdzie pojadę, na który turniej – tego nie wiem. Liczę głęboko na to, że gdzieś mnie zobaczycie.
– Ile razy byłaś w Paryżu?
– Nie byłam. Miałam plany, ale powiedziałam sobie, że zostawiam sobie to miejsce i może się uda pojechać w 2024 roku na igrzyska. Wtedy będzie to ten pierwszy raz.
CAŁY WYWIAD W FORMIE WIDEO DOSTĘPNY PONIŻEJ
Czytaj również:
– Wygrali LM, ale... nie zagrają w kolejnej edycji
– Dawid Konarski zdradza kulisy rozstania z PGE GiEK Skrą Bełchatów. "Pierwsza taka sytuacja w karierze"
– Polak wygrał LM. Nie gra w kadrze. Dlaczego?