| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
To nie był udany weekend dla Wisły Kraków. W sobotę Biała Gwiazda przegrała u siebie z Lechią Gdańsk 3:4, a w niedzielę wypadła z miejsc barażowych. – Kto myśli, że Wisła się podda, ten bardzo się myli – powiedział po meczu trener Albert Rude. Prezes Jarosław Królewski po raz kolejny udzielił mu bardzo mocnego poparcia. Wciąż trudno oprzeć się za to wrażeniu, że Wisła źle zarządziła sukcesem w postaci zdobyciu Pucharu Polski.
W czwartek, 2 maja Wisła Kraków zdobyła Puchar Polski. Chciałbym subiektywnie, własnym okiem, odnieść się do tego, co działo się potem.
Zaraz po meczu, jeszcze na Stadionie Narodowym kolega dziennikarz zapytał mnie, czy szybko wracam do Krakowa, by móc zrelacjonować fetę z okazji zdobycia Pucharu Polski.
Odpowiedziałem, że żadnej fety nie będzie, bo przecież Wisła w poniedziałek ma mecz z Zagłębiem Sosnowiec. Powiedziałem, że kluby w zasadzie nigdy nie organizują fety, jeśli zdobędą coś w trakcie sezonu. Robią to, gdy liga dobiegnie końca. Zgodziłbym się, że jest czas na świętowanie, jeśli Wisła grałaby w PKO BP Ekstraklasie i nie groziłby jej już ani spadek, ani żaden spektakularny sukces. OK, niech piłkarze świętują. Zasłużyli.
Ale przecież sytuacja Wisły była diametralnie inna. Diametralnie. Zdobycie Pucharu Polski mogłoby być końcem sezonu dla Pogoni Szczecin. Ale nie dla Wisły, która walczy o życie. Dla której powrót do Ekstraklasy jest kluczem do nieco spokojniejszej przyszłości. A więc cztery dni po finale na Stadionie Narodowym miała kolejne spotkanie i tu nie można było różnicować. Miała spotkanie, które musiała wygrać.
Tak to widziałem. Chwilę po wspomnianej rozmowie okazało się, że na 14:00 w piątek zaplanowano fetę. A potem jeszcze mignęło mi zdjęcie Szymona Sobczaka z pucharem w łóżku, który skopiował w ten sposób pozę Roberta Lewandowskiego z pucharem Ligi Mistrzów. Tyle tylko, że Robert nie miał za trzy dni w kalendarzu ważnego meczu z Zagłębiem Sosnowiec, a miesięczną przerwę w rozgrywkach.
Żeby było jasne. Po pierwsze, nie odbieram nikomu prawa do fetowania sukcesu. Po drugie, nie uważam, że Wisła potknęła się w meczach z Zagłębiem i Lechią tylko dlatego, że w piątek piłkarze pojechali na Rynek zamiast skupić się na przygotowaniach do kolejnego meczu.
Chodzi o brak czytelnego sygnału ze strony klubu. Przypomnienia, co jest ważniejsze. Zminimalizowanie ryzyka wpadki na koniec sezonu.
Należało skorzystać z doświadczeń innych klubów w tej materii. Inaczej – wystarczyło popatrzeć, jak Wisła fetowała sukcesy zdobyte w trakcie sezonu za czasów Bogusława Cupiała – Puchary Polski czy Puchary Ligi. A raczej, jak tego nie robiła. Czas na to jest po sezonie, gdy piłkarze autentycznie mogą się wyluzować, bo przed nimi kilka tygodni urlopów. Wisła poszła w innym kierunku...
Polityka Wisły wobec Pucharu Polski była dla mnie nieczytelna już od poziomu ćwierćfinałów. Niby Jarosław Królewski zapowiedział piłkarzom, że premia za triumf w Pucharze zostanie wypłacona tylko, jeśli zespół awansuje do Ekstraklasy, ale dało się wyczuć, że mecze z Widzewem Łódź, Piastem Gliwice i Pogonią Szczecin nieco przesłoniły wszystko inne. I fantastycznie, że Biała Gwiazda sięgnęła po trofeum, ale teraz to brak awansu może przysłonić ten sukces.
Królewski już na Stadionie Narodowym powinien wkroczyć do szatni, zabrać puchar i oznajmić piłkarzom, że zobaczą go dopiero po awansie. I wtedy mogliby dumnie zaprezentować go kibicom na Rynku Głównym. Zaraz po meczu z Warszawie należało raz jeszcze, z całkowitą stanowczością przypomnieć piłkarzom, co w tym sezonie jest najważniejsze.
Zamiast tego była feta. Potem remis z Zagłębiem. I znów nieczytelny dla mnie komunikat z poziomu zarządu, że w zasadzie nic strasznego się nie stało, bo zespół zagrał dobry mecz. Przypomnijmy, Wisła w doliczonym czasie gry uratowała remis ze zdegradowanym już Zagłębiem. Inna sprawa, że mogła tam ostatecznie wygrać, ale Sobczak fatalnie spudłował z rzutu karnego.
Lechia okazała się do Wisły znacznie lepsza. Mam nieodparte wrażenie, że zespół miał problem z koncentracją, o czym świadczą choćby dwie czerwone kartki.
Po meczu z Lechią Rude powiedział, żeby Wisły nie skreślać i ma rację. Krakowianie pokazali, choćby w finale Pucharu Polski, że potrafią poradzić sobie w beznadziejnej sytuacji. Nie wykluczam scenariusza, w którym jednak wchodzą do baraży, a potem je wygrywają. Bo potencjał ku temu jest. Ale dziś szanse na to są po prostu niewielkie, a i kibice wyglądają na zniechęconych i zmęczonych. Już jedną nieudaną próbę awansu widzieli.
Królewski stoi murem za Rude i ma argumenty, które przemawiają za trenerem. W weekend na kanale komunikacyjnym ze sponsorami klubu oznajmił, że hiszpański trener będzie stał za sterami drużyn tak długo, jak on będzie prezesem. Zapewnił, że nie zejdzie z obranej drogi, nawet jeśli teraz trzeba będzie trochę pocierpieć. Konsekwencji i odwagi nie można mu odmówić.
2 - 0
Miedź Legnica
0 - 1
Miedź Legnica
2 - 1
Polonia Warszawa
2 - 3
Znicz Pruszków
0 - 2
Chrobry Głogów
2 - 1
Warta Poznań
1 - 1
Polonia Warszawa
0 - 3
Wisła Kraków
0 - 3
Arka Gdynia
2 - 1
Kotwica Kołobrzeg
15:00
Odra Opole
15:00
Stal Rzeszów
15:00
BS Polonia Bytom
15:00
Znicz Pruszków
15:00
Polonia Warszawa
15:00
Ruch Chorzów
15:00
Wieczysta Kraków
15:00
Wisła Kraków
15:00
Miedź Legnica