Dokładnie za miesiąc rozpocznie się Euro 2024, w którym wystąpi reprezentacja Polski. Biało-czerwoni staną przed trudnym zadaniem i zmierzą się z Holandią, Austrią oraz Francją. Bogdan Zając nie przekreśla jednak szans na wyjście z grupy. Były asystent Adama Nawałki uważa, że drużyna jest dziś bardziej doświadczona niż podczas mistrzostw Europy w 2016 roku. – Dziś, podobnie jak wtedy, mamy wielu dobrych zawodników. Możemy pokusić się o niespodziankę – podkreślił trener w rozmowie z TVPSPORT.PL.
👉 Probierz liczy na wyjście z grupy. "Nie możemy teraz siadać z kalkulatorem"
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Każdy kibic reprezentacji Polski z przyjemnością wraca myślami do Euro 2016. Dziś gra w ćwierćfinale mistrzostw Europy wydaje się mało realna. Dlaczego sytuacja tak zmieniła się od turnieju we Francji?
Bogdan Zając: – Przede wszystkim brakowało stabilizacji i ciągłości pracy selekcjonerów. Częste zmiany na tym stanowisku nie pozwoliły na robienie zadowalających postępów. Szkoleniowcy nie byli w stanie poznać w tak krótkim okresie drużyny i sprecyzować planu, to było ciągłe poszukiwanie czegoś innego w porównaniu z poprzednim meczem…. Każdy z nich miał inną wizję zespołu i sposobu gry, a po nieudanym spotkaniu kolejne roszady, co nie pozwalało robić postępu. Wystarczy spojrzeć na moment zatrudnienia Paulo Sousy, który został selekcjonerem raptem kilka miesięcy przed Euro 2020.
– Jak wytłumaczyć to, że w ostatnich latach tak regularnie zwalniano selekcjonerów?
– Zawsze trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: kogo potrzebujemy w danej chwili? To, że szkoleniowiec nie wygrywa z reprezentacją Polski, nie oznacza, że jest złym trenerem. Czasami jest to kwestia wyboru nieodpowiedniego trenera w danym momencie, którego profil nie pasuje do aktualnych potrzeb i możliwości drużyny narodowej. Dlatego wybór, jak i zwalnianie kolejnych selekcjonerów, wzbudzał wiele kontrowersji. Czas pokazał, że to były błędne decyzje…
– Nie brakuje opinii, że błędem było zwolnienie Jerzego Brzęczka na początku 2021 roku…
– Zwolnienie selekcjonera tuż przed turniejem z pewnością nie wpłynęło pozytywnie na morale zespołu. Jeśli trener osiągnął cel, którym był awans i potem został zwolniony, to znaczy, że coś w środku nie funkcjonowało prawidłowo. Nie byłem przy zespole, nie mam konkretnej wiedzy na ten temat, więc trudno ocenić decyzję na podstawie faktów medialnych.
– We wrześniu ubiegłego roku z reprezentacją pożegnał się Fernando Santos. Dlaczego jego przygoda z kadrą trwała tak krótko?
– Nie chciałbym oceniać trenera, tylko oprę się na faktach. Co mecz widzieliśmy inną reprezentację, grającą w innym ustawieniu, często w zupełnie innym składzie…. Tak duże zmiany sprawiały, że zawodnicy nie potrafili dobrze funkcjonować i współpracować ze sobą, co przełożyło się na niekorzystne wyniki z zespołami o zdecydowanie niższym potencjale od naszej reprezentacji.
– Myśli pan, że po kadencjach Paulo Sousy i Fernando Santosa "wyleczyliśmy się" z zagranicznych selekcjonerów?
– Wiadomo, jakim czasem dysponuje selekcjoner na pracę z drużyną. Jeśli przychodzi szkoleniowiec z zewnątrz, który nie zna mentalności piłkarzy, ich przeszłości, a teraźniejszość jest tylko wyrywkowa, to sytuacja dodatkowo się komplikuje. Nie mamy 30 zawodników, których zna każdy kibic i trener w Europie. To inna specyfika pracy, niż w czołowych reprezentacjach świata. Obcokrajowiec nie jest w stanie nadrobić w kilka tygodni wiedzy z paru ostatnich lat otaczając się ludźmi, którzy też tej wiedzy nie posiadają. Możemy posłużyć się tutaj przykładem Jakuba Piotrowskiego, którego wybór do tej kadry nie dla wszystkich był oczywisty. To piłkarz, który najpierw wystrzelił w naszej lidze, potem miał problemy po wyjeździe do zagranicznego klubu bo potrzebował adaptacji, ale później odrodził się i radzi sobie bardzo dobrze w Łudogorcu Razgrad, w którym wykręca świetne statystyki. Probierz znał go, wiedział, jakie ma atuty i odważnie na niego postawił bo osiągnął poziom reprezentacyjny. Piotrowski z kolei odpłaca mu się dobrą grą, wdarł się do zespołu z przytupem i wykorzystał szansę.
– Kadra zrobiła progres za kadencji obecnego selekcjonera?
– Tak. Widać, że Michał Probierz dobrze wykorzystuje kolejne zgrupowania, a drużyna wreszcie zaczyna się stabilizować. Myślę, że cenne okazały się rozmowy z Adamem Nawałką o których wspomina selekcjoner. Zwrócił uwagę na kilka aspektów, które przyczyniły się do stabilizacji w zespole, co pozwala robić postępy. Rozsądnym ruchem było włączenie do sztabu Roberta Góralczyka, który był w sztabie szkoleniowym kadry podczas Euro 2016 i mundialu 2018. Jego doświadczenie na pewno przyda się Michałowi Probierzowi, dla którego mistrzostwa Europy w Niemczech będą debiutem w roli selekcjonera w turnieju o takiej randze. Jeśli mowa o grze reprezentacji, to każdy trener powie, że stabilizacja daje pewność siebie i buduje drużynę. Jeśli są wypracowane odpowiednie schematy i automatyzmy, piłkarzom jest łatwiej funkcjonować na boisku także w trudnych momentach. Tego brakowało za poprzednich selekcjonerów i przegrywaliśmy z kretesem. To ważny element, zwłaszcza podczas turnieju.
– Wciąż wiele do zrobienia mamy chociażby w grze ofensywnej. W meczu z Walią nie stworzyliśmy zbyt wielu sytuacji…
– Trzeba jednak pamiętać, że w spotkaniu z Walią priorytetem było to, by zneutralizować atuty rywali i nie pozwolić im na żywiołową grę, by napędzili się przy wsparciu swojej publiczności, bo wtedy ciężko byłoby ich zatrzymać. To się udało. Plan selekcjonera i jego sztabu został zrealizowany. A nasz zespół ma swoje atuty, które potrafi wykorzystać i ten mecz to pokazał. Podobnie może wyglądać to na Euro. Mecze podczas takich turniejów często są zamknięte, o wyniku może zdecydować jeden błąd. Trzeba znów postawić na konsekwencję w boiskowych poczynaniach.
– W dyskusjach o kadrze często mówi się o braku liderów czy osobowości. Widzi pan piłkarzy, którzy mogą zastąpić Kamila Glika i Grzegorza Krychowiaka?
– Uważam, że kandydatem do bycia liderem w środku pola jest Piotrowski tworzący duet z Piotrkiem Zielińskim. W obronie są m.in. Paweł Dawidowicz czy Jakub Kiwior, a cały czas pamiętajmy o Sebastianie Walukiewiczu, który zbiera doświadczenie w lidze włoskiej. Jego predyspozycje mogą być dużym atutem dla naszego zespołu już w najbliższej przyszłości. W reprezentacji jest duża grupa piłkarzy, którzy wystąpili w swoim życiu w wielu ważnych meczach na międzynarodowym poziomie. Kluczowe będzie, by połączyć to w całość , umiejętnie wykorzystać potencjał pozostałych zawodników, a w szczególności Roberta Lewandowskiego .
– Probierzowi nie zabraknie na to czasu?
– Myślę, że czasu jest pod dostatkiem ale trzeba go optymalnie wykorzystać, do rozegrania będą jeszcze dwa mecze towarzyskie. Istotne, by wyjść na nie już z jasnym planem i pomysłem na to, jak mamy grać na Euro. Dużą rolę odgrywa tutaj analiza i praca członków sztabu szkoleniowego, która trwa obecnie. Warto obserwować zawodników chociażby pod kątem tego, jak radzą sobie w swoich zespołach w kryzysowych sytuacjach na boisku, czy potrafią sobie z nimi radzić. Jeśli dają radę tam, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie zawiodą również w drużynie narodowej.
– Wróćmy na moment do Euro 2016. Co było czynnikiem, który przesądził o tak udanym turnieju w wykonaniu biało-czerwonych?
– Pracowaliśmy z kadrą już kilkanaście miesięcy, stworzyliśmy stabilny, dobrze funkcjonujący powtarzalny zespół. Mieliśmy już szkielet drużyny oparty na piłkarzach grających w mocnych zagranicznych klubach. Ci, którzy dochodzili z Ekstraklasy, jak Michał Pazdan, Krzysztof Mączyński, Artur Jędrzejczyk czy Bartek Kapustka, stanowili o sile zespołu , dzięki temu mogli łatwiej wkomponować się do drużyny i stworzyli prawdziwy monolit. Istotnym aspektem było to, że praktycznie wszyscy gracze, poza Jakubem Błaszczykowskim, regularnie występowali w swoich klubach. W każdym z naszych meczów we Francji nie było słabego ogniwa i to było siłą zespołu!
– Czy można jakkolwiek porównać obecną reprezentację do tej z 2016 roku?
– Skupiliśmy się na tym, by wygrać pierwszy mecz, bo to klucz do dalszej fazy turnieju. Uważam jednak, że podobnie jak wtedy, mamy wielu dobrych zawodników. Dziś według mnie jest to zespół z większym doświadczeniem . Wielu reprezentantów ma za sobą występy na międzynarodowych turniejach, a to będzie procentowało. Duża część graczy regularnie występuje na największych europejskich stadionach i walczy o tytuły w swoich ligach, dlatego zna specyfikę gry pod wielką presją. Siłą tej grupy powinien być zespół i głód wyniku.
– Wtedy inaczej funkcjonował również PZPN. W ostatnich latach słyszeliśmy o rozmaitych aferach. Jak duży mogło mieć to wpływ na pracę selekcjonerów i grę drużyny narodowej?
– Rzeczywiście, za naszych czasów siłą federacji był spokój, stabilizacja i automatyzmy. Wszystko funkcjonowało jako naczynia połączone, było dobrze zorganizowane. W ostatnim czasie pojawiało się zbyt wiele negatywnych emocji , co było zauważalne w poczynaniach boiskowych.
– Chciałbym też zapytać o Adama Nawałkę. Myśli pan, że selekcjoner, który doprowadził reprezentację do ćwierćfinału Euro 2016, wróci jeszcze do pracy w roli szkoleniowca?
– Jesteśmy cały czas w kontakcie, dużo rozmawiamy o piłce i o reprezentacji. Co do powrotu, to taka możliwość cały czas istnieje. Czy jednak kiedyś do tego dojdzie? Zobaczymy. Piłka w grze. Myślę, że każdy kibic reprezentacji Polski chciałby jeszcze zobaczyć Adama Nawałkę na ławce trenerskiej, ja też.
– Na koniec – reprezentacja Polski może sprawić niespodziankę na Euro 2024?
– Oczywiście, że tak, bo mówimy o turnieju. Poza tym, do 1/8 finału może awansować nawet trzecia drużyna grupy. Absolutnie nie stoimy na straconej pozycji i możemy pokusić się o niespodziankę. Pozytywne jest to, że większość naszych kadrowiczów regularnie występuje w swoich klubach, a to podstawa. W każdym meczu powalczymy o punkty, musimy bić się o marzenia chociaż nie będzie łatwo pokonać grupowych rywali. Mimo że nie będziemy stawiani w roli faworytów, to jesteśmy na tyle silną reprezentacją , że możemy dać wiele radości naszym kibicom.
Następne