Reprezentacja Polski przegrała ze Stanami Zjednoczonymi 1:4 (0:0, 0:2, 1:2) w swoim piątym meczu podczas MŚ elity. Biało-czerwoni rozegrali bardzo dobre spotkanie i wynik nie oddaje problemów, jakie mieli Amerykanie (np. przez więcej niż połowę spotkania nie potrafili zdobyć bramki).
Przystępując do meczu z Amerykanami po raz pierwszy od 32 lat (w 1992 roku 0:3 na igrzyskach olimpijskich i 0:5 na mistrzostwach świata), Polacy nie znajdowali się w zbyt dobrej sytuacji. Zajmowali ostatnie miejsce w grupie B, podczas gdy ich rywale mieli w składzie aż 22 hokeistów z najlepszej ligi świata NHL i przegrali jedynie z faworytami grupy, Szwedami (2:5). Liczący na walkę o utrzymanie biało-czerwoni, którzy dotychczas zdobyli w mistrzostwach jeden punkt za porażkę po dogrywce z Łotwą, mieli zostać zdominowani przez graczy zza oceanu.
Początek sprawił jednak, że Amerykanie mogli być nieco sfrustrowani. Nie tylko nie dali rady zdominować teoretycznie słabszych Polaków, ale jako pierwsi dostali poważne ostrzeżenie od rywali. W trzeciej minucie meczu Patryk Wronka skierował krążek do siatki po znakomitej indywidualnej akcji, jednak challenge wzięty przez rywali pokazał, że w momencie wjazdu w tercję przeciwnika Polacy byli na spalonym.
Pozostała część pierwszej tercji była bardzo wyrównana. Polakom nie udało się co prawda skorzystać z trzykrotnej gry w przewadze (sami dostali jedną karę), ale bramka Treya Augustine'a była w tym czasie regularnie ostrzeliwana, a po powrocie do gry w pełnych składach przewaga Amerykanów wcale nie była tak widoczna (12-11 w strzałach na bramkę). Po pierwszej tercji utrzymywał się nadal bezbramkowy remis.
Podrażnieni faworyci rzucili się do ataku od pierwszych minut drugiej połowy. Przez pierwsze kilka minut krążek w zasadzie nie wychodził z tercji Polaków, a przewaga, również ta statystyczna (25-5 w strzałach w drugiej tercji), była bardzo widoczna. Świetnie w bramce radził sobie jednak John Murray, który kilkukrotnie ratował polską kadrę przed utratą bramki.
Twierdza Murraya padła jednak w 31. minucie spotkania. Po stracie krążka w tercji rywala, Amerykanie wyszli z kontrą trzech na jednego – Michael Kesserling uderzył obok bezradnego golkipera w biało-czerwonych barwach.
Drugi gol padł w ostatnich sekundach drugiej tercji i nie zabrakło przy nim kontrowersji – po zamieszaniu pod bramką Murraya, Brady Tkachuk wpadł do siatki razem z krążkiem. Po dłuższej analizie sędziowie uznali, że krążek zdołał przekroczyć linię bramkową, zanim bramka została przesunięta. Sytuacja nie była do końca oczywista, a decyzja sędziów spotkała się z głośnymi gwizdami bardzo głośnej biało-czerwonej publiczności w hali w Ostrawie.
Koniec drugiej i początek trzeciej tercji odebrał nadzieje reprezentantom Polski. Gol Tkachuka połączył się bowiem z trafieniem Cole'a Caufielda ponad minutę od rozpoczęcia ostatniej odsłony gry.
Polacy nie zamierzali jednak przestać walczyć. W końcu gola przeciwko Amerykanom nie zdobyli od 1989 roku! Moment radości dał nam Grzegorz Pasiut w 47. minucie spotkania – po szybkiej akcji polskiego ataku nasz doświadczony reprezentant nie miał problemu z wykończeniem bardzo dobrze przeprowadzonej kontry.
Wielu polskich kibiców pomyślało wtedy pewnie, że mecz wcale się jeszcze nie skończył. Amerykanie też byli tego zdania i chcieli jak najszybciej odpowiedzieć, by ugasić nadzieje biało-czerwonych. Niestety udało im się to – już trzy minuty później wynik ustalił Caufield. Czwarty gol spowolnił grę i mimo kilku okazji z obu stron, ostatnie dziesięć minut było zdecydowanie najspokojniejsze w całym meczu.
Pierwsze od 1992 roku spotkanie Polski z USA zakończyło się wynikiem 4:1, jednak biało-czerwoni nie mają się czego wstydzić. Sprawiali duże problemy rywalem przez połowę meczu, zdobyli bramkę, a tysiące polskich fanów zaśpiewało bardzo głośno "Dziękujemy!" po ostatniej syrenie.
Przy tak faworyzowanej drużynie USA, Polska zaprezentowała się naprawdę solidnie, co dobrze świadczy na dwa ostatnie mecze podopiecznych Roberta Kalabera – z Niemcami i Kazachstanem. Szczególnie ten drugi mecz może być niezwykle istotny w walce o utrzymanie w światowej elicie. Hokeiści w tej formie mogą o pozostanie w grze z najlepszymi jak najbardziej powalczyć.
1. Szwecja 4 19-5 12
2. USA 5 21-12 10
3. Niemcy 5 24-19 9
4. Słowacja 4 19-12 8
5. Łotwa 4 11-14 7
6. Francja 4 7-13 4
7. Kazachstan 5 8-20 3
8. POLSKA 5 8-22 1
– piątek, 10.05.2024
16:20 Słowacja – Niemcy 4:6
20:20 Szwecja – USA 5:2
– sobota, 11.05.2024
12:20 Francja – Kazachstan 1:3
16:20 Polska – Łotwa 4:5 po dogr.
20:20 USA – Niemcy 6:1
– niedziela, 12.05.2024
12:20 Słowacja – Kazachstan 6:2
16:20 Łotwa – Francja 3:2 po dogr.
20:20 Szwecja – Polska 5:1
– poniedziałek, 13.05.2024
16:20 USA – Słowacja 4:5 po dogr.
20:20 Niemcy – Szwecja 1:6
– wtorek, 14.05.2024
16:20 Kazachstan – Łotwa 0:2
20:20 Polska – Francja 2:4
– środa, 15.05.2024
16:20 Niemcy – Łotwa 8:1
20:20 Słowacja – Polska 4:0
– czwartek, 16.05.2024
16:20 Kazachstan – Szwecja 1:3
20:20 USA – Francja 5:0
– piątek, 17.05.2024
16:20 Niemcy – Kazachstan 8:2
20:20 Polska – USA 1:4
– sobota, 18.05.2024
12:20 Łotwa – Szwecja
16:20 Niemcy – Polska
20:20 Francja – Słowacja
– niedziela, 19.05.2024
16:20 USA – Kazachstan
20:20 Słowacja – Łotwa
– poniedziałek, 20.05.2024
16:20 Szwecja – Francja
20:20 Kazachstan – Polska
– wtorek, 21.05.2024
12:20 Francja – Niemcy
16:20 Łotwa – USA
20:20 Szwecja – Słowacja