| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Lechia Gdańsk wygrała z Arką Gdynia i zapewniła sobie miejsce w PKO BP Ekstraklasie na kolejny sezon. Zespół trenera Wojciecha Łobodzińskiego w ostatniej kolejce powalczy "o wszystko" z GKS-em Katowice. W doliczonym czasie gry goście domagali się rzutu karnego. Sędzia Tomasz Kwiatkowski nie zdecydował się na podyktowanie "jedenastki". Ustaliliśmy, co było tego powodem.
Wicelider Fortuna 1.Ligi od 32. minuty grał w Gdańsku z przewagą zawodnika. Arka jeszcze przed przerwą zdołała wyrównać, jednak w końcówce straciła drugą bramkę. Najwięcej kontrowersji wzbudziła decyzja Tomasza Kwiatkowskiego z doliczonego czasu gry. Przemysław Stolc padł w polu karnym gospodarzy. Doszło do kontaktu między Tomasem Bobcekiem a zawodnikiem Arki. Arbiter tego meczu nie podyktował rzutu karnego z boiska. Po wideoweryfikacji VAR nie zmienił swojej decyzji.
Ustaliliśmy, co było powodem takiej interpretacji. Z nowych wytycznych, jakie otrzymują sędziowie, wynika, że "jedenastka" ma być podyktowana za ewidentne przewinienia. Nie ma być nagrodą za cwaniactwo. W sytuacji Bobceka ze Stolcem był kontakt, jednak nie na tyle wystarczający, aby doszło do odgwizdania przewinienia.
Na powtórkach dokładnie widać, że piłkarz Arki stawia nogę na ziemi i w momencie, gdy może zrobić drugi krok, stara się wykorzystać obecność rywala i w tej chwili przewraca się. Obrońca Arki był otoczony przez dwóch rywali i nie był w stanie nic więcej wycisnąć z tej sytuacji.
Z tego, co ustaliliśmy, kluczowe w tej sytuacji było to, że kontakt nie powodował upadku. Stolc nie był zainteresowany kontynuowaniem akcji, czekał na gwizdek sędziego. Najważniejsze dla arbitrów było to, że gracz Arki wywrócił się w drugie tempo. Nie zrobił następnego kroku i podwinął nogę.
Była to sytuacja statyczna, w której Stolc był otoczony przez dwóch przeciwników. Do tego upadł w drugie tempo. Sam kontakt był tym z gatunku "soft", czyli miękki. Sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby piłkarz przewrócił się w tempo. Tutaj do upadku doszło pół sekundy później, a nie w momencie kontaktu. W dużej mierze to zadecydowało o decyzji Tomasza Kwiatkowskiego. Od kilku sędziów szczebla centralnego usłyszeliśmy, że finalna decyzja o braku jedenastki dla Arki była prawidłowa.