W poniedziałkowy wieczór Juventus dokonał rzeczy niezwykłej. Po 53 minutach przegrywał z Bologną już 0:3, a i tak zdołał doprowadzić do remisu. Jedną z bramek zdobył Arkadiusz Milik, perfekcyjnie wykonując rzut wolny. Choć został jednym z bohaterów meczu, to i tak nie przebił 19-letniego rodaka...
Zdaniem "La Gazzetty dello Sport" na Stadio Renato Dall'Ara lepiej od niego zaprezentował się Kacper Urbański. Wielki talent polskiego futbolu rozpoczął mecz w podstawowym składzie i spędził na boisku siedemdziesiąt minut.
W tym czasie miał wkład we wszystkie trafienia zespołu. Już w 2. minucie po jego dośrodkowaniu z rzutu rożnego w polu karnym Juventusu doszło do zamieszania, z którego skrzętnie skorzystał Riccardo Calafiori, trafiając na 1:0.
Niespełna dziesięć minut później Urbański sam mógł trafić do bramki. Po dośrodkowaniu z lewego skrzydła uderzył piłkę głową, ale jego strzał odbił jeszcze Santiago Castro. To jemu finalnie zapisano gola.
Po przerwie Urbański rozpoczął też trzecią akcję bramkową. Po przechwycie na połowie Juventusu dograł do Castro, który – przy pomocy obrońcy gości – wykreował sytuację dla Calafioriego. Ten ponownie jej nie zmarnował, trafiając na 3:0.
Nic więc dziwnego, że redakcja "La Gazzetty dello Sport" najlepszego polskiego piłkarza poniedziałkowego meczu znalazła właśnie w Urbańskim. Oceniła jego występ na "siódemkę", podsumowując go słowami: "chłopak z Primavery dorasta. Pokazał charakter".
Schodząc z boiska, Urbański nie mógł przypuszczać, że jego praca pójdzie na marne. Gdy opuszczał murawę, jego zespół prowadził przecież trzema bramkami. W tym czasie na placu był już jednak Milik, który miał nieco inny pomysł na to spotkanie...
Po wejściu z ławki od razu wywarł wpływ na grę Juventusu, co nie umknęło włoskim dziennikarzom. Ci ocenili go na notę 6,5. "Wraz z wejściem Arka podniósł się środek ciężkości drużyny. Polak kreował i posyłał piłkę do przodu" – podsumowali na łamach "La Gazzetty dello Sport".
Poza kreacją Milik dołożył jednak coś więcej. W 82. minucie perfekcyjnie wykonał rzut wolny, zaskakując kolejnego z Polaków – Łukasza Skorupskiego. Jego trafienie na 2:3 dało Juventusowi nadzieję, że z Bolonii uda wywieźć się jeszcze korzystny rezultat.
Choć polski bramkarz robił, co mógł, by zapobiec takiemu obrotowi spraw, to jego starania spełzły na niczym. W 84. minucie – po strzale z dystansu Kenana Yildiza – Juventus wyrównał na 3:3. Pomimo trzech straconych bramek Skorupski został oceniony na "szóstkę".
Na identyczną notę zasłużył drugi z polskich bramkarzy – Wojciech Szczęsny. "Natychmiast zapracował na swoją notę, w niebanalny sposób broniąc strzał Remo Freulera (już w 2. minucie – przyp. red.). Nie zdołał jednak zatrzymać uderzeń Calafioriego i Castro. Zdradzony przez własną obronę nie mógł zrobić nic przy trzech straconych golach" – podsumowano.
Podział punktów w Bolonii pozwolił zachować status quo w walce o trzecie miejsce w tabeli Serie A. Po 37. kolejce wciąż zajmuje je ekipa Thiago Motty. Czwarty Juventus ma jednak tyle samo punktów – 68. O tym, która z drużyn zakończy sezon 2023/24 "na pudle" zadecyduje więc ostatnia kolejka. Juventus zmierzy się w niej z Monzą, a Bologna zagra z Genoą.