W takiej roli w szlemie jeszcze nie grał. Jaki będzie Roland Garros dla Hurkacza?

.Klucz do sukcesu Igi Świątek. Odpowiada Daria Abramowicz

To, na co polscy fani ukierunkowywali się w ostatnich latach przed startem zmagań na kortach ziemnych, było dość oczywiste. Wszystkie oczy były skierowane w stronę Igi Świątek, dla której mączka jest królestwem. Wręcz przeciwnie sprawy miały się w kontekście Huberta Hurkacza, który na tej nawierzchni zawodził, w związku z czym z jego występami mało kto wiązał większe oczekiwania.

Tak też weszliśmy w okres gry na mączce w 2024 roku – po cichu liczono, że Hurkacz znajdzie sposób na bycie skuteczniejszym, ale gdyby tak się nie stało, nikt nie miałby większych pretensji, bo jego największe argumenty są znane od dawna i akurat na kortach ziemnych są one łatwiejsze do zneutralizowania dla rywali.

Pierwszy tytuł, wygrana z Nadalem. Hurkacz polubił się z mączką

Tymczasem wrocławianin zaskakuje odkąd tylko zaczął sobie brudzić skarpetki czerwonym pyłem. Z mączką przywitał się za sprawą występu w turnieju ATP 250 w Estoril, gdzie okazał się najlepszy – po raz pierwszy w karierze wygrał imprezę głównego cyklu odbywającą się na nawierzchni ziemnej.

Po jego portugalskim sukcesie powstały dwa obozy: jeden namawiał do docenienia sukcesu Hurkacza, a drugi wyraźnie wskazywał, że Polak w drodze po tytuł pokonał zaledwie jednego gracza notowanego w pierwszej "setce" rankingu ATP i należy się wstrzymać z zachwytem oraz głoszeniem wieści, iż najlepszy polski tenisista poprawił swoją grę na mączce.

Najlepszą odpowiedź dostarczył sam główny zainteresowany, który w kolejnych tygodniach utrzymał dobrą dyspozycję i nadal przyzwoicie sobie radził na mączce. W Monte Carlo doszedł do trzeciej rundy, w Madrycie zmagania zakończył na 1/8 finału, a w Rzymie zameldował się w ćwierćfinale. Szczególnie symboliczna okazała się włoska stolica, gdzie najpierw, za sprawą niezwykle cennego zwycięstwa nad Rafaelem Nadalem, odniósł pierwsze zwycięstwo w tym turnieju od 2020 roku, a później wspomniane dojście do najlepszej "ósemki" pozwoliło mu skompletować ćwierćfinały we wszystkich, dziewięciu, imprezach rangi ATP Masters 1000.

To wszystko złożyło się na bilans 11 zwycięstw i trzech porażek tuż przed najważniejszym turniejem rozgrywanym na kortach ziemnych. Zaledwie dwóch tenisistów z najlepszej "dziesiątki" – Casper Ruud oraz Stefanos Tsitsipas (obaj po 13 wygranych) mogą się pochwalić wyższą liczbą wiktorii odniesionych na mączce w 2024 roku.

Solidność i ofensywa – klucze do sukcesu Hurkacza

Poprawa gry Hurkacza na kortach ziemnych jest uwidoczniona przede wszystkim za sprawą jego rezultatów, ale tak właściwie co się zmieniło? 27-latek przede wszystkim przestał oddawać inicjatywę swoim oponentom, rzadziej, niż przyzwyczaił nas do tego wcześniej, bywa nastawiony na żmudne przebijanie piłeczki na drogą stronę siatki. Przy oczywistych ograniczeniach, zdecydował się robić pożytek ze swoich największych broni, które tak świetnie funkcjonują na innych, szybszych nawierzchniach.

Wrocławianin stał się przede wszystkim solidny – w poprzednich latach przytrafiały mu się zawstydzające porażki z niżej notowanymi rywalami (jak chociażby na ubiegłorocznym Roland Garros z wówczas 94. na świecie Juanem Pablo Varillasem), a jak dotychczas w 2024 roku – i oby tak zostało – to się nie zdarza. Wygrał wszystkie 10 meczów, w których po drugiej stronie siatki stali zawodnicy notowani poza najlepszą „dwudziestką” na świecie. Ani razu nie zawiódł jako faworyt. Wygrywali z nim tylko gracze ze ścisłej czołówki: Ruud, Taylor Fritz oraz Tommy Paul. W starciach z najlepszą "dwudziestką" zatem ma na mączce bilans 1-3, bowiem wygrał z 19. na świecie Sebastianem Baezem.

Wysokie rozstawienie pomoże w Paryżu?

Nagrodą dla Hurkacza za dobry, a właściwie najlepszy w karierze, sezon gry na kortach ziemnych, jest rozstawienie na Roland Garros. Reprezentant Polski w najgorszym wypadku przystąpi do paryskich zmagań jako turniejowa "ósemka". Po raz pierwszy w historii swoich wielkoszlemowych startów będzie rozstawiony tak wysoko (w tegorocznym Australian Open grał jako "dziewiątka"), a to niesie za sobą spore benefity.

Najważniejszymi z nich jest to, że potencjalnie dopiero w czwartej rundzie przyjdzie mu się zmierzyć z rywalem notowanym w drugiej "dziesiątce" rankingu ATP. Co więcej – będzie mógł dotrzeć do ćwierćfinału bez konieczności mierzenia się z przeciwnikami, którzy w światowej klasyfikacji zajmują wyższe miejsce od niego.

W czwartej rundzie mogą (ale nie muszą) czekać na niego takie nazwiska, jak: Stefanos Tsitsipas, Grigor Dimitrov, Alex de Minaur czy Taylor Fritz. Oczywiście – nie są to rywale z serii "łatwych", ale jeśli Polak chce się pokusić o najlepszy wynik w karierze na Roland Garros i pierwszy paryski ćwierćfinał, to owe rozstawienie może mu to ułatwić. Zakładając, że nad Sekwaną miałby grać z "dziewiątką", jak w Melbourne, to na jego drodze mogliby stanąć Daniił Medwiediew, Andriej Rublow czy Ruud.

Nie ma jednak co zbyt szybko wybiegać w przód – najważniejsze będzie, aby nie wróciły demony sprzed lat, bowiem Hurkacz aż trzykrotnie kończył zmagania w Roland Garros na pierwszym meczu. Analizując to, jak sobie radzi na mączce w tym roku, a także okoliczności związane z jego rozstawieniem, dobrym i zadowalającym wynikiem byłoby powtórzenie rezultatu z 2022 roku, kiedy to dotarł do czwartej rundy, a w niej musiał uznać wyższość późniejszego finalisty, Ruuda.

W Paryżu trwają już kwalifikacje do wielkoszlemowego Roland Garros, w którym zmagania w turnieju głównym ruszą w najbliższą niedzielę. Natomiast już w czwartek o godzinie 14:00 odbędzie się losowanie głównych drabinek. Nad Sekwaną, poza Świątek i Hurkaczem, w grze pojedynczej zaprezentują się także Magda Linette oraz Magdalena Fręch.