4 sierpnia zaplanowano podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu finał w konkurencji rzutu młotem mężczyzn. Polska ma dwie nadzieje medalowe. To Wojciech Nowicki i Paweł Fajdek. Ten pierwszy przygotowuje się obecnie do igrzysk w rodzinnym Białymstoku.
Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Nie ma jak w domu? Możesz rzucać, ptaszki w tle śpiewają z parku przy Zwierzyńcu…
Wojciech Nowicki: – Uwielbiam trenować w Białymstoku. Tym bardziej, gdy pogoda dopisuje. Wokół pełno drzew, jest cień. Mam świetne warunki do treningów. Niczego mi tu nie brakuje.
– Jak twoja dyspozycja?
– Dwa tygodnie temu skończyliśmy bardzo trudne treningi siłowe. Było między innymi rzucanie cięższym niż na zawodach młotem. Zaczynam czuć się dobrze. Łapię moc rzutową. Brakuje mi nieco zgrania z techniką. Nie mam do końca takiego czucia młota, jakie chciałbym mieć. Cel jest taki, by rzuty były luźne i obszerne. Jestem zadowolony na przykład z tego, że – choć nie kręcę na treningach takich rzutów, jak podczas zawodów – to jednak sam widzisz po dziurach w trawie, że te rzuty są o podobnej długości. Mam regularność. Ale na ostatni szlif, to muszę trochę poczekać.
– To pochodna ostatnich tygodni treningów?
– Moim zdaniem łapie się na to również dobrze przepracowana zima. Muszę cierpliwie czekać. Organizm w moim wieku już nie łapie z dnia na dzień optymalnej mocy.
– Podczas treningów nie oddaje się swoich najdalszych rzutów?
– Nie wiem, jak w przypadku innych sportowców, ale ja mogę przyznać, że podczas treningów nigdy nie rzucam tak daleko, jak podczas zawodów. Zazwyczaj podczas zajęć z trenerką moje rzuty są krótsze o około trzy, czasami cztery metry od tych na zawodach. Poza tym z całą pewnością na odległość rzutów ma u mnie wpływ otoczka zawodów, kibice i rywale. Muszę czuć pozytywną presję, by daleko rzucać. Podczas treningów rzuty są bardzo spokojne.
– Czyli po treningach możesz szacować, że idziesz w dobrym kierunku?
– Raczej nie. Nie szacuję. Wiele zależy też od dyspozycji dnia. Dziś rzucam słabiej. Nie wiem, jak będę się czuł jutro. Podczas igrzysk w Tokio wiedziałem, że wszystko mi wychodzi, świetnie się czułem i to dało wymierny efekt, czyli medal.
– Bardzo różni się obecny rok olimpijski od poprzedniego?
– Trzy lata temu były inne przygotowania. Przede wszystkim byłem młodszy. Dziś obciążenia treningowe dobieram odpowiednio do wieku. Jestem starszym zawodnikiem. Ale wiem, że dobrze pracowaliśmy przez ostatnie miesiące. Mam nawet wrażenie, że dziś treningi wyglądają w moim wykonaniu nieco lepiej, stabilniej. W tym roku szacuję jedynie swoje siły, by wystarczyło ich do igrzysk. Chcę optymalnie rzucać na dwa tygodnie przed zawodami w Paryżu. Byle tylko zdrowie dopisało. Chciałbym, żeby wszystko dobrze zagrało na igrzyskach, ale też i na mistrzostwach Europy. To właśnie europejski czempionat będzie dla mnie swoistym sprawdzianem.
– Czyli pozostałe zawody, to trening?
– Można to tak nazwać, z tym że jest w tym treningu adrenalina i otoczka, o której wspomniałem wcześniej. Podczas najbliższych zawodów oraz tych za mną sprawdzam, co jest jeszcze do poprawy.
– Wszystkie siły kładzie się na rok, w którym odbywają się igrzyska?
– W moim przypadku kluczowy był poprzedni rok. To wtedy budowałem całą bazę. Ten rok jest po to, by wrócić na podobny, lub wyższy poziom. Teraz skupiamy się na detalach i dopracowaniu techniki, by rzuty były równe, co zresztą pewnie teraz widzisz. Chcę jeszcze większej szybkości w kole. Dopiero rozpoczęła się druga połowa maja. Trudno oczekiwać tego, żebym miał teraz wszystko.
– Lekkość młota przygotowana na czwarty sierpnia?
– Mam nadzieję, że wszystko dobrze się zbiegnie w czasie, będę zdrowy, złapiemy szczyt formy, wszystko się poukłada i w Paryżu pokażemy się z dobrej strony. Zobaczymy, na co to wystarczy. Na razie jednak o igrzyskach nie myślę.
– Czujesz presję, że młodzi młociarze cię gonią?
– Nie. Presji nie czuję. Mam jednak świadomość, że taka jest kolej rzeczy. Przerabiamy to, że gdy ja byłem młodszy, to chciałem gonić starszych. Nawet mogę nieładnie powiedzieć, że chciałem ich wygryźć. Teraz role się odwróciły. Teraz to ja jestem tym starszym. Fajnie, że udało mi się coś w karierze zdobyć. To normalne, że młodsi sportowcy dochodzą do głosu. Fajnie byłoby, gdybym mógł jeszcze z nimi dalej rywalizować i nacieszyć się jeszcze tym, co robię. Młodzi być może trenują nowymi schematami, może odkryli coś nowego, co daje im dobre rezultaty, ja z kolei trenuję wcześniej przygotowanymi schematami. Jak widać, nadal one się sprawdzają.
– Za tobą stoi za to ogromne doświadczenie.
– Oczywiście. Dodatkowo fakt, że muszę dobierać trening, żeby wszystko wytrzymać, bo organizm jest już coraz starszy. Czuję po sobie, po swoim ciele, że mając 35 lat, to nie to samo, co trenując przed trzydziestką. Organizm jednak się eksploatuje. Teraz to zupełnie inne trenowanie, niż jeszcze dekadę temu.
– Kibice w Białymstoku twierdzą, że sportowcy ze stolicy Podlasia zdobędą przynajmniej dwa, a może trzy medale. Ciebie wymieniają w roli faworyta. Nie przeszkadzają ci takie komentarze?
– Staram się nie śledzić i nie sprawdzać komentarzy kibiców. Dlatego, że to moje postanowienie. Sam na siebie nałożyłem swego rodzaju ciszę medialną. To na pewno miłe, że kibice uważają mnie za faworyta do medalu, ale ja nie mogę patrzeć w ten sposób. To przecież sport. Nie wiadomo, co zdarzy się podczas zawodów. Pompowanie balonika jest zgubne dla sportowców. Przecież może być tak, że nie zdobędziemy żadnego medalu. Myślę, że będzie bardzo trudno o to, by przywieźć z Paryża tyle krążków, co z Tokio. Kadra jest już starsza, na horyzoncie pojawili się inni zdolni sportowcy.
– Ale plan na igrzyska masz?
– Na pewno będę się starał podejść do zbliżających się igrzysk tak, jak do poprzednich. Nie mam oczekiwań. Może być tak, że nic nie wyjdzie, nie będę miał czucia. W Tokio z kolei wyszło wszystko i super. Życzę sobie tego, by w tym roku było podobnie. Trzeba wszystko wycyrklować na czwartego sierpnia. Chciałbym trafić z formą i dobrze porzucać, żeby być z siebie zadowolonym.
– W jaki sposób regenerujesz się po treningach?
– Teraz jestem w komfortowej sytuacji, bo jestem w swoim domu. Lubię chwycić za książkę, ale również po prostu położyć się na kanapie i odpoczywać. Jestem też ojcem, więc staram się, jak mogę, by spędzać czas z dziećmi. Ostatnio wychodziliśmy na plac zabaw. Dzieci się bawiły, a ja korzystałem z dobrej pogody, siedząc na ławce w parku.
– Co chciałbyś przekazać swoim kibicom?
– Dwa zdania. Chciałbym, żeby trzymali kciuki za naszą kadrę, bo dodaje nam to sił i wiary w swoje umiejętności. Z ich wsparciem możemy osiągnąć najważniejsze cele sportowe.
– Jesteś pobocznie związany z piłką nożną, bo uczyłeś się razem w szkole z Grzegorzem Sandomierskim. Przed Jagiellonią historyczny mecz o mistrzostwo Polski. Co mógłbyś doradzić piłkarzom przed tym stresującym czasem?
– Mój przepis jest dość prosty. Robię to i mi się to sprawdza. Niech piłkarze Jagiellonii zachowają spokój, odłączą się od zewnętrznych komentarzy, uwierzą w siebie i zagrają tak, jak grali przez cały sezon. Życzę im mistrzostwa, bo wiem, że na pewno tego pragną, a z perspektywy sezonu na pewno też na to zasługują.