| Czytelnia VIP

W teatrze wyobraźni ojca. Zapomniane życiorysy – Jan Ciszewski

Jan Ciszewski (fot. TVP)
Jan Ciszewski (fot. TVP)
Sebastian Piątkowski

22 maja 1930 roku urodził się mistrz tamtego mikrofonu, Jan Ciszewski. Z córką Joanną wspominamy legendarnego komentatora.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Uczestniczył w trzech mundialach. Poszedł z milicji do wojska...

Czytaj też

Reprezentacja Polski przed meczem o trzecie miejsce MŚ 1982 z Włochami (fot. PAP)

Uczestniczył w trzech mundialach. Poszedł z milicji do wojska...

94. rocznica urodzin Jana Ciszewskiego

Kolejne bojkoty igrzysk. Polityczne domino "straconego pokolenia"

Sebastian Piątkowski (TVP Sport) : – W warszawskim mieszkaniu przy ulicy Wałbrzyskiej byłoby dziś tłoczno?
Joanna Ciszewska:
– Na pewno, bo tata był bardzo towarzyski i chętnie nawiązywał kontakty. Prowadziliśmy dom otwarty.

– Pan Jan był duszą towarzystwa?
– Oczywiście, choć to szerszy temat. Kiedyś częściej się odwiedzano, a relacje międzyludzkie opierały się na innych zasadach. Przykładowo, taki Wiesiu Ochman bywał u nas tak często, że nazywałam go wujkiem! A tata, choć osadzony w sporcie, miał bardzo szerokie zainteresowania.

– Stąd obecność przedstawicieli innych środowisk?
– Tak, bywali u nas ludzie związani ze sztuką.

– Czy ówcześni celebryci chętnie "otwierali się" w mieszkaniu państwa Ciszewskich?
– Trudno mi to ocenić, bo byłam dziewczynką i inaczej postrzegałam rzeczywistość. Jestem jednak przekonana, że każdy, kto przekraczał próg mieszkania na Wałbrzyskiej czuł się komfortowo.

– A mała Joasia pewnie podsłuchiwała rozmowy dorosłych?
– Naturalnie, jak każde dziecko! Zastanawiałam się ile przyjdzie osób, czy będzie prywatka i czy goście będą grali w karty…

– A później ta dziewczynka wchodziła pod stół?
– Dokładnie! Podsłuchiwałam, choć muszę przyznać, że nie za bardzo interesowały mnie opowieści ze świata sportu.

– Ale mistrzostwo świata w dwunastogodzinnej jeździe w kolarstwie górskim w Weilheim wywalczyła pani w strugach ulewnego deszczu. Łatwo doszukać się analogii z ulewą we Frankfurcie podczas meczu z RFN.
– To prawda, choć gwoli ścisłości trzeba dodać, że padało także podczas kwalifikacji. Nie doszukuję się jednak analogii ze słynnym meczem z 1974. Zachowała się u mnie piłka z mistrzostw świata w Hiszpanii, na której reprezentanci Polski złożyli podpisy. Jest oczywiście wyeksponowana, choć nie mam do niej zbyt emocjonalnego stosunku. I prawdę mówiąc, praca taty niespecjalnie mnie interesowała.

– Ale przecież pracowała pani w radiu.
– To prawda, pracowałam przez kilka lat, ale moje zainteresowania wybiegają daleko poza sport.

– Sztuka? Malarstwo?
– Zgadza się, przede wszystkim konceptualizm jako bardzo wąski nurt sztuki współczesnej.

– A muzyka?
– Tylko rap!

– A jak traktuje pani zarzuty o współpracę ojca ze Służbą Bezpieczeństwa PRL?
– Bez zbędnych emocji. Mam świadomość, że bez tej współpracy nie otrzymałby zgody na kolejne wyjazdy, a o uzyskaniu paszportu mógłby tylko pomarzyć. O pewnych sprawach nie mówi się głośno, ale jestem przekonana, że każdy z wyjeżdżających musiał dołożyć cegiełkę do oczekiwań władz. Proszę sobie przypomnieć choćby historię znakomitego skoczka o tyczce Władysława Kozakiewicza, który pozostał w Niemczech.

– Zastanawiam się co istotnego mogli przekazywać Ciszewski z Kozakiewiczem? 
– Być może informacje o kolorowych billboardach, albo szerokiej ofercie alkoholu w sklepach? Uczestnictwo w tej dziwacznej grze było jedyną możliwością wyjazdu za granicę.

– Czy możemy zatem zaryzykować tezę, że odmowa udziału w tej grze oznaczałaby absencję ojca na Wembley, czy podczas finałów MŚ w 1974?
– Prawdopodobnie. Nie jest to temat, który dotyka mnie w szczególny sposób i nie traktuję tych doniesień jak życiowej tragedii. Jestem też w stanie wyobrazić sobie cóż ten biedny tato mógł przekazywać, skoro wyjeżdżał w celach związanych ze sportem? Czy mówił o innych markach rowerów, niż powszechnie znane Romety? A może o sportowych butach, o istnieniu których nie mieli pojęcia sportowcy z PRL-u? Mam świadomość, że informacja musi się klikać.

Uczestniczył w trzech mundialach. Poszedł z milicji do wojska...

Czytaj też

Reprezentacja Polski przed meczem o trzecie miejsce MŚ 1982 z Włochami (fot. PAP)

Uczestniczył w trzech mundialach. Poszedł z milicji do wojska...

Remis, który dał nam awans na MŚ. 50 lat po Wembley [WIDEO]
50 lat po Polska - Anglia na Wembley (fot. Getty Images)
Remis, który dał nam awans na MŚ. 50 lat po Wembley [WIDEO]

Ali kontra Ameryka. "Największy" odmówił walki w Wietnamie

Czytaj też

Muhammad Ali przed sądem (fot. Getty)

Ali kontra Ameryka. "Największy" odmówił walki w Wietnamie

– Sukcesy reprezentacji Kazimierza Górskiego nierozerwalnie związane są z komentarzem ojca.
– Były to zupełnie inne czasy, choćby dlatego, że selekcjoner pracował na miejscu, a piłkarze biegali po boiskach ligi polskiej. Dziś selekcjoner pracuje inaczej. Nie bez znaczenia były też specyficzne więzi – w kadrze Górskiego wszyscy doskonale się znali, panowała wyjątkowa atmosfera. Dziś o podobne relacje jest raczej trudno.

– Ogromna w tym zasługa pana Kazimierza.
– Nie da się ukryć, choć jak mówiłam, nie traktowałam piłki w kategoriach fenomenu.

– A piłkarze pojawiali się w domu?

– Bywali, ale nie były to dla mnie towarzyskie sensacje. 

– Co innego, gdyby przyszli Szozda lub Szurkowski?!
– Nie wiem, czy byłabym nimi zainteresowana, ale jako dziecko lubiłam jazdę na rowerze. A tak ogólnie, to byłam dziewczynką sprawiającą problemy.

– Tak zwane "żywe sreberko "?
– Coś w ten deseń. Ciągle słyszałam: znowu się pobrudziłaś, chodź już do domu i... tak dalej.

– A czy hazard ojca to drażliwy temat?
– Nie nazwałabym tego hazardem. Można grać w karty na pieniądze, można też odpalić Netflixa lub Playstation, albo spędzać czas na setki innych sposobów.

– Mowa o szerokiej gamie propozycji nieznanej wcześniejszym pokoleniom.
– Dokładnie. Ojciec lubił grać, zakładał się jednak o niewiele znaczące sumy i nie miał z tego tytułu nieprzyjemności. A jakie rozrywki mieli ludzie w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych? Nie uważam, aby gra w brydża na pieniądze była przestępstwem.

– Czyli grał, bo lubił?
– Tak, była to jedna z jego rozrywek.

– W domu rodzinnym pewnie niczego nie brakowało?
– No właśnie! Było to granie dla przyjemności, które nie niosło negatywnych skutków dla rodziny. Poza tym nie przypominam sobie, aby z domu znikały kosztowności, meble lub wartościowe przedmioty. Stanowczo protestuję przeciw nazywaniu ojca hazardzistą, w naszym domu nie brakowało mi ciepła i miłości.

– A jak pachniał ten rodzinny dom?
– Wodą kolońską!

– Brutal? Przemysławka?
– Przede wszystkim Old Spice! Tata wszak bardzo dbał o wygląd i często się kapał.

– No i lubił dobrze zjeść!
– Oj tak, była to jedna z jego namiętności.

– To nieumiarkowanie w jedzeniu doprowadziło do problemów ze zdrowiem?
– Nie, w młodości ścigał się na żużlu i miał poważny wypadek, bo którym groziła mu nawet amputacja nogi. Skończyło się gruźlicą stawu biodrowego, więc miał też krótszą nogę, bo ta przestała rosnąć. Z czasem pojawiła się cukrzyca i inne kłopoty ze zdrowiem.

– Ponoć pierwsze poważniejsze symptomy dały o sobie znać po powrocie z mistrzostw świata w RFN?
– Nie, na dobre zaczął chorować z początkiem lat osiemdziesiątych. Odszedł 12 listopada 1982. I uczciwie należy przyznać, że niezbyt dbał o zdrowie i nie pilnował diety.

– A alkohol?
– Pił tyle, co wszyscy. Bardziej skłaniam się ku stwierdzeniu, że był koneserem alkoholu.

– Co pijał najczęściej?
– Unikał wódki, ale lubił różnego rodzaju whisky, koniak i brandy. Sporadycznie pijał wino. Nie przypominam sobie sytuacji, aby przesadził z alkoholem. Jak mówiłam, rodzice prowadzili bujne życie towarzyskie, ale nie dochodziło do pijaństwa i nieprzyjemnych sytuacji wynikających z nadużycia alkoholu.

Ali kontra Ameryka. "Największy" odmówił walki w Wietnamie

Czytaj też

Muhammad Ali przed sądem (fot. Getty)

Ali kontra Ameryka. "Największy" odmówił walki w Wietnamie

Jan Ciszewski (fot. TVP)
Jan Ciszewski (fot. TVP)
Bokser i bobsleista. Niezwykła historia mistrz olimpijskiego

Czytaj też

Siedzący najbardziej z prawej Eddie Eagan

Bokser i bobsleista. Niezwykła historia mistrz olimpijskiego

– W Hiszpanii czuł się ponoć tak źle, że zażywał morfinę?
– Nic mi o tym nie wiadomo.

– Ale na pewno słyszała pani o piłkarzach, którzy dzięki pomocy taty łączyli się telefonicznie z bliskimi w ogarniętym stanem wojennym kraju.
– Oczywiście, tato miał serce na dłoni i pomagał każdemu jak mógł. A skoro zaczęliśmy o lekach, to warto dodać, że zażywanie pewnych środków w latach siedemdziesiątych, czy osiemdziesiątych nie było niczym wyjątkowym. Z punktu widzenia współczesnych sportowców na pewno zabrzmi to dziwnie, ale kiedyś nie widziano w tym niczego niewłaściwego. Każda epoka ma jakieś cechy charakterystyczne.

– Na czym polegał fenomen Jana Ciszewskiego? Nie był poetą mikrofonu, a transmisje z jego komentarzem gromadziły wielomilionowa widownię. 
– Tata miał niesamowity dar, potrafił doskonale zobrazować to, co akurat się działo. Był także kibicem, więc nie tylko relacjonował wydarzenia, ale przeżywał je całym sercem.

– I był niespełnionym sportowcem.
– I pewnie dlatego odbierany był w taki, a nie inny sposób. Czuł emocje, bo świat sportu był mu niezwykle bliski. Ale nie mnie oceniać, czy po czterdziestu latach pojawili się godni następcy.

– Podziwu dla warsztatu ojca nie ukrywa Mateusz Borek, a za sukcesora uważany jest Dariusz Szpakowski.
– Szpakowski uczył się fachu bezpośrednio od taty, więc wydaje mi się, że robi to dobrze. Trudno natomiast porównać komentatorów sprzed dwóch, czy trzech dekad z tymi, którzy pracują obecnie biorąc pod uwagę współczesne możliwości techniczne.

– Trudno nie przyznać racji, ale chyba widz nadal oczekuje prostego i przejrzystego komunikatu, bez językowych udziwnień. Kowalskiego nie interesują rodzinne perypetie Ronaldo, czy zestaw śniadaniowy dzieci Leo Messiego.
– Tata nie zwracał na to uwagi. Skupiał się tylko na tym, co widział i czuł.

– Nie mógł też powiększyć sobie ekranu, wrócić do fragmentu meczu w dowolnym momencie.
– Technika bardzo poszła do przodu, dziś możemy obejrzeć mecz z różnych perspektyw, a nawet wyłączyć komentatora. A tato miał do dyspozycji jedynie duże boisko, zawodników i małą piłkę. Gdy zaczynał transmisję, otwierał teatr wyobraźni. 

– Piękne słowa. W sam raz na tytuł wywiadu.
– Praca w radiu miała ogromny wpływ na losy taty, można nawet śmiało powiedzieć, że go ukształtowała.

– A jakiej był konstrukcji psychicznej? Miewał tremę?
– Nie przypominam sobie takich sytuacji.

– A pani? Czy prowadzenie spotkań wiąże się z dodatkowymi obciążeniami?
– Ani trochę. Nie mam problemu z prezentacjami, choć koncern, w którym pracuję, zatrudnia globalnie aż 80 tysięcy ludzi. Bywa, że występuję przed bardzo dużą liczbą słuchaczy, ale nie odczuwam z tego powodu dyskomfortu.

– Umileniem życia stała się hodowla kotów syjamskich. Jeden z mych przysłuchuje się naszej rozmowie leżąc na klawiaturze…
– To dość świeże hobby, bo po zakończeniu kariery w 2015 niespodziewanie pojawiły się nowe okoliczności.

– Po mistrzostwie świata trudno było o kolejne wyzwania?
– Oczywiście, w końcu będąc na szczycie można tylko spaść. Chyba jestem podobna do ojca, bo robię wiele rzeczy naraz, więc gdy pewnego razu pojawiłam się na wystawie kotów, to automatycznie narodził się pomysł ich hodowli.

– I gen rywalizacji?
– Taka już jestem.

– Jaka to odmiana?
– Colorpoint. Obecnie koty z naszej hodowli uznawane są za najbardziej utytułowane syjamskie na świecie i zajmują pierwsze miejsce w ogólnoświatowym rankingu.

– Ludzie, którzy nie lubią kotów w poprzednim wcieleniu musieli być... myszami?
– Też o tym czytałam, to fajny cytat.

– A pan Jan lubił koty?
– Trudno powiedzieć, bo w tamtych czasach inaczej postrzegano rolę zwierząt w domu. Ale na pewno lubił konie.

– To poproszę jeszcze o ostatnie słowo, może być z domieszką patosu…
– Ciśnie mi się na usta kilka cytatów z języka angielskiego, ale pozwolę sobie na przetłumaczenie jednego z nich: "Medale wygrywa się głową, a nie przypina do żakietów!" To bardzo mądre słowa, idealnie pasujące do czasów, w których przyszło nam żyć. Warto by pamiętali o nich nie tylko sportowcy, ale również politycy i szeroko pojmowana opinia publiczna.

Rozmawiał Sebastian Piątkowski 

Bokser i bobsleista. Niezwykła historia mistrz olimpijskiego

Czytaj też

Siedzący najbardziej z prawej Eddie Eagan

Bokser i bobsleista. Niezwykła historia mistrz olimpijskiego

Twarze Telewizji: Jan Ciszewski
fot. TVP
Twarze Telewizji: Jan Ciszewski

Polecane
Najnowsze
Sportowy wieczór 22.06. Siatkarki niepokonane w LN
Sportowy wieczór 22.06. Siatkarki niepokonane w LN
| Sportowy wieczór 
Sportowy wieczór (22.06.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
Czyrniańska po kolejnej wygranej w LN. "W Japonii też wygrać jak najwięcej" [WIDEO]
Martyna Czyrniańska (fot. TVP)
Czyrniańska po kolejnej wygranej w LN. "W Japonii też wygrać jak najwięcej" [WIDEO]
| Siatkówka / Reprezentacja 
Euro U21, ćwierćfinał: Niemcy – Włochy [SKRÓT]
Skrót szalonego spotkania 1/4 finału Euro U21 Niemcy – Włochy (fot. Getty Images)
Euro U21, ćwierćfinał: Niemcy – Włochy [SKRÓT]
| Piłka nożna 
Euro U21 w TVP: znamy pary 1/2 finału. Zobacz tabele i plan transmisji
Euro 2025. Kiedy i gdzie mistrzostwa Europy U21? Transmisje meczów w TVP [TERMINARZ]
Euro U21 w TVP: znamy pary 1/2 finału. Zobacz tabele i plan transmisji
| Piłka nożna / Reprezentacja U21 
Euro U21: ćwierćfinał: Niemcy – Włochy [MECZ]
Niemcy – Włochy. Mistrzostwa Europy U21 mężczyzn, Dunajska Streda – ćwierćfinał (#4). Transmisja online na żywo w TVP Sport (22.06.2025)
Euro U21: ćwierćfinał: Niemcy – Włochy [MECZ]
| Piłka nożna 
Thriller w półfinale Euro! W dziewięciu doprowadzili do dogrywki! [WIDEO]
nn
Thriller w półfinale Euro! W dziewięciu doprowadzili do dogrywki! [WIDEO]
| Piłka nożna 
Zmarł najstarszy członek Realu Madryt. Kibicował przez 93 lata
Zmarł najstarszy kibic Realu Madryt (fot. Getty/Instagram)
Zmarł najstarszy członek Realu Madryt. Kibicował przez 93 lata
| Piłka nożna / Hiszpania 
Do góry