Łukasz Różanski (15-0, 14 KO) jest już na ostatniej prostej przygotowań przed piątkową walką z Lawrence'em Okolie'em (19-2, 14 KO) na gali KnockOut Boxing Night 35 w Rzeszowie. Po raz pierwszy w karierze musiał trenować do walki bez wsparcia nieodżałowanego trenera Mariana Basiaka, który zmarł w listopadzie ub. roku. – Zawsze robiłem notatki na tych treningach i dziś z nich korzytam – powiedział trener Krzysztof Przepióra, który przygotowywał naszego mistrza do walki z Brytyjczykiem.
Mateusz Fudala, TVPSPORT.PL: – Minął rok od nokautu na Alenie Babiciu, w międzyczasie mówiło się, że Łukasz ma walczyć w RPA lub Arabii Saudyjskiej. W końcu mamy pojedynek w Rzeszowie. Jak trudno przygotować zawodnika wobec tak zmieniających się okoliczności?
Krzysztof Przepióra, trener Łukasza Różańskiego: – To nie jest łatwe zadanie, bo wszystko się przedłużało, było przekładane. Ale przez ostatnie 3 miesiące mieliśmy pełen obóz przygotowawczy. Zapewniam, że Łukasz jest dobrze przygtowany. Jest szybki.
– Łukasz nigdy nie walczył dłużej, niż cztery rundy, jednak zawsze podkreśla, że jest przygotowany na dwanaście. Teraz jest podobnie?
– Oczywiście. Nawet, gdy mieliśmy walkę na dystansie czterech czy sześciu rund, Łukasz przygotowywał się na dłuższy dystans. W ringu trzeba być na wszystko gotowym, a dobrą cechą jest to, że Łukasz jest bardzo mocny mentalnie. Niczego nie zmienialiśmy w przygotowaniach. Wszystko jest, jak dotychczas.
– Sparingpartnerzy musieli być jednak inni. Sprowadzenie zawodników, którzy imitują stylem Okolie'ego, to chyba trudne wyzwanie?
– Mogę potwierdzić, że mieliśmy na sparingach zawodników bardziej zbliżonych wzrostem i zasięgiem ramion do Okoliego. To były naprawdę bardzo mocne i cenne sparingi.
– Zdradzi trener jakieś nazwiska?
– Na ten moment nie chcę. Może, jak będzie po wszystkim? Pewnie Łukasz by sobie tego nie życzył, a może i sami zawodnicy? Moge powiedzieć, że sparowaliśmy z zawodnikami o zbliżonych parametrach do Lawrence'a i jesteśmy odpowiednio przygotowani.
– Jeden sparingpartner przez lata się nie zmienia. To Szymon Bajor, zawodnik MMA.
– To prawda, Szymek jest zawsze i bardzo nam pomaga. O kolejnych nazwiskach nie powiem, jak Łukasz będzie chciał, to sam podejmie temat.
– Jak bardzo w trakcie przygotowań brakowało wam trenera Mariana Basiaka (w listopadzie ub. roku trener Marian Basiak zmarł w wieku 82 lat – red.?
– Na pewno bardzo go brakuje. To był wspaniały fachowiec, trener, a przede wszystkim człowiek. Na treningach robiliśmy to samo, co zawsze. Nie ukrywam, że robiłem notatki z treningów, zapisywałem sobie to wszystko. Pod kątem przygotowania nic się nie zmieniło i szczerze mówiąc, myślę że trener Basiak jest zadowolony z roboty, jaką wykonaliśmy. Wiadomo, że brakuje go i na sto procent będzie brakowało go w dniu walki, bo zawsze służył cenną radą. Musimy jednak robić swoje, by trener patrząc z góry, był nadal z nas zadowolony.
– Jaki mieliście dotychczas podział obowiązków? Wiem, że trener Basiak w ostatnim czasie raczej stał z boku, wymyślał plan treningowy i strategię na walkę, ale najtrudniejszą robotę wykonywał pan. To się zgadza?
– Tak jest. Trener Basiak ze względu na wiek nie tarczował już z Łukaszem. Zawsze siadaliśmy we trzech i rozmawialiśmy. Bo wiadomo, zawodnika też należy słuchać. Zawodnik zawsze coś podpowie, to do niego należy się dostosować. Trener Basiak zawsze powtarzał, że raz jest z górki, raz pod górkę i niezależnie od warunków, należy odpowiednio się przygotować. Tak działamy dalej, bez względu na okoliczności.
– Od kiedy pracuje pan z Łukaszem?
– Od początku jego kariery zawodowej. Trener Basiak pracował z nim jeszcze w boksie olimpijskim, ale jak zaczął trener zaczął prowadzić sekcję w Rzeszowie, to ja do niego dołączyłem i razem pracowaliśmy z Łukaszem. I tak jest do dzisiaj.
– Cały obóz przygotowawczy spędziliście w Rzeszowie?
– Tak. Żona Łukasza była w ciąży, tuż przed porodem. Uważam, że lepiej było spędzić ten czas na miejscu. Gdyby wyjechał, zapewne by się martwił. A tak, zawsze mógł coś pomóc żonie.
– Nie mogę nie nawiązać do słynnego cytatu WItalija Kliczki, który po narodzinach dziecka powiedział "ojcowie biją mocniej". W istocie?
– Oj tak, zdecydowanie! Za każdym razem po naszych przygotowaniach muszę iść na rehabilitację, bo Łukasz naprawdę mocno bije!
– Rozważaliście takie scenariusz, by na ostatniej prostej zabrać Łukasza z domu, by mógł skupić się w pełni na walce?
– Rozmawialiśmy na ten temat. Gdyby faktycznie było tak, że Łukasz nie mógłby się wysypiać itd, to prawdopodobnie byśmy gdzieś go zabrali. Ale zapewnia, że jest OK, daje radę. Nie ma co zmieniać na siłę, skoro jest dobrze.
– Jaki macie plan na te ostatnie godziny przed walką?
– Teraz to już są leciutkie treningi, bardziej zabawa niż trening. Mamy obowiązki medialne, łapiemy świeżość, szybkość i zrobimy wszystko, by w piątek Łukasz był w najlepszej formie.