Jej wyczyny na bieżni podziwiają kibice z całego świata. Natalia Kaczmarek ponownie mierzy w medale największych międzynarodowych imprez. Nie miałaby nic przeciwko, gdyby na igrzyskach olimpijskich Paryżu, wspólnie z... Igą Świątek, wywalczyła złoty medal.
Sezon lekkoatletyczny rozkręcił się na dobre. Jedną z największych gwiazd polskiej kadry jest bez wątpienia Kaczmarek. Stanowi o sile sztafety 4x400 metrów, ale imponuje również indywidualnymi wynikami. W ostatnich miesiącach przyzwyczaiła kibiców do osiągania rezultatów poniżej 50 sekund na dystansie jednego okrążenia. W trakcie zmagań na Stadionie Śląskim w Chorzowie na tablicy pojawiło się 50.42 sekundy.
– Wydaje mi się, że prezentuję nieco wyższy poziom. Chciałoby się pobiec lepiej. Nie było na to jednak możliwości. Na Stadionie Śląskim pogoda to komplikowała. Było chłodno. Jestem ciepłolubna. Im wyższa temperatura do sprintu, tym lepiej. Pozytywny jest jednak fakt, że na treningach czuję się i wyglądam biegowo dobrze. W kwietniu w Chinach w trakcie Diamentowej Ligi pobiegłam już 50.29 sekundy. Chcę być jeszcze szybsza – przekazywała w strefie mieszanej.
Przed biało-czerwoną dwie kluczowe imprezy tego sezonu. W dwóch europejskich stolicach: w Rzymie i Paryżu. – Na tę chwilę bardziej niż o igrzyskach olimpijskich myślę o mistrzostwach Europy we Włoszech. Zbliżają się wielkimi krokami. Skupiam się na robocie. Sumiennie trenuję. Liczę, że zdrowie dopisze. Mam lekkość biegania. Chcę się zakręcić w okolicach 49.50 sekundy – mówiła.
Jakie ma oczekiwania względem siebie? – Celem są przede wszystkim medale. Jakie czasy je dadzą? To mniej ważna kwestia. Jeśli uda się poprawić rekord Polski (49.28 sekundy w wykonaniu Ireny Szewińskiej w 1976 roku – przyp. red.) będzie fajnie. Nie jest to jednak główny cel na trwający sezon. Nie robię sprawdzianów szybkościowych w trakcie treningów. Nie wiem, o ile się poprawiam. Wiem jednak, że biegam szybko. To optymistyczna wizja. Teraz jest czas, by tę formę przełożyć na starty w trakcie zawodów – kontynuowała rozmówczyni.
Próbkę biegowych umiejętności 26-latka zaprezentowała już w Nassau, gdzie rozegrano mistrzostwa świata sztafet. Tam była zdecydowanym numerem "1" w polskim teamie.
– Dalej nie czuję się liderką sztafety. Są w niej dziewczyny – starsze ode mnie. Jesteśmy zgraną ekipą. Dobrze się dogadujemy. To się liczy. Wychodzimy na bieżnię i czuję, że walczymy o wysokie miejsca razem. Każda z osobna daje z siebie maksimum. Wspólnie pracujemy na końcowy sukces. Poza tym, nie kalkuluję. Biegnę na tyle, na ile mnie stać. Czasami z boku może wyglądać to tak, że ciągnę tę sztafetę na wyższe miejsca. Ja po prostu reprezentuję wysoki poziom. Wiem, z jakimi dziewczynami biegam na zmianach. Jeśli mam życiówkę lepszą o sekundę od rywalek to trudno, żebym ich nie doganiała. Tak czasami bywa. Niby wygląda to momentami spektakularnie, ale wiem, na co mnie stać. W indywidualnych pojedynkach jestem od przeciwniczek trochę lepsza – tłumaczyła Kaczmarek.
Kolejne tygodnie będą intensywnym czasem dla biegaczki. Nie zamierza zwalniać tempa i odpoczywać. – Czekają mnie jeszcze dwa biegi przed wylotem do Rzymu. W Ostrawie i Oslo. Liczę, że poprawię w nich dotychczasowe wyniki. Chciałabym jechać z dużą pewnością siebie na mistrzostwa Europy – podkreśliła.
Z miesiąca na miesiąc, dzięki znakomitym wynikom i rosnącej rozpoznawalności, Polka jest angażowana w coraz większą liczbę eventów i współprac. Jak radzi sobie z masą nowych obowiązków? – Muszę być dobrze zorganizowana. Inaczej byłoby trudno pogodzić przygotowania z innymi obowiązkami. Jest trochę spotkań. Staram się rozkładać je w czasie tak, by trening "nie cierpiał". Niekiedy muszę odmawiać niektórych wyjść. Mam nadzieję, że większość to rozumie. Na takie wydarzenia będzie czas w sierpniu czy wrześniu. Teraz głównym celem są przygotowania. Dawkuję obowiązki. Nie chcę mieć wszystkiego na głowie – dodała.
Podczas kuluarowych rozmów nie zabrakło także wątku humorystycznego. W ostatnich dniach bywało tak, że oglądalność lekkoatletom "zabierała" Iga Świątek. Mecze tenisistki królującej na mączce gromadziły przed odbiornikami setki tysięcy kibiców. Ucierpiała na tym nieco Królowa Sportów. Kaczmarek została zapytana o to, czy ewentualnie jej olimpijski medal będzie w stanie odwrócić te proporcje.
Tak odpowiedziała z uśmiechem na twarzy: – Zakładam, że Iga i tak, i tak będzie miała lepszą oglądalność. Może obie zdobędziemy złoto w Paryżu?! Życzę jej wszystkiego dobrego! Ja nie żałuję, że nie poszłam za dzieciaka uprawiać tenisa. Lubię biegać. Świątek nie miałaby ze mną szans w biegu na 100 metrów. Ja z nią w rywalizacji na korcie. Szkoda, że na lekkoatletyce jest jednak trochę mniej kibiców niż na meczach Igi.