Kevin De Bruyne był jednym z kluczowych zawodników Manchesteru City, który sięgnął po czwarte z rzędu mistrzostwo Anglii. Trudno sobie wyobrazić, by odszedł z zespołu Pepa Guardioli. Jednak według "The Athletic", negocjacje z menedżerem zawodnika rozpoczęły już władze klubu, który nie rozegrał jeszcze ani jednego meczu w historii.
Kolejnego z rzędu mistrzostwa kraju Manchesteru City nie byłoby, gdyby nie belgijski pomocnik. De Bruyne z powodu kontuzji opuścił pierwszą część sezonu, lecz wrócił na najważniejsze spotkania. W 18 ligowych meczach strzelił cztery gole i dorzucił dziesięć asyst – w tym w kluczowym meczu z Tottenhamem w Londynie.
Pomocnik będzie mógł pomóc drużynie zdobyć jeszcze jedno trofeum. W wieńczącym sezon City spotkaniu na Wembley ekipa Pepa Guardioli zagra z Manchesterem United o Puchar Anglii. Na ten moment trudno wyobrazić sobie tę ekipę bez Belga, który w barwach City rozegrał już blisko 400 meczów i sięgnął z klubem m.in. po sześć krajowych mistrzostw oraz Puchar Europy w sezonie 2022/23.
Trzeba jednak pamiętać, że w czerwcu piłkarz skończy 33 lata, a Premier League jest niezwykle wymagającą pod względem fizycznym ligą. Być może przyszłość De Bruyne związana będzie ze Stanami Zjednoczonymi. Brytyjscy dziennikarze podają, że negocjacje w tej sprawie rozpoczęli już przedstawiciele San Diego FC. Klub, który dołączy do MLS w 2025 roku, nie rozegrał jeszcze dotąd żadnego spotkania. Być może Belg – podobnie jak chociażby Leo Messi – zdecyduje się za jakiś czas na przenosiny za ocean.
De Bruyne nie jest jedyną gwiazdą, która miałaby zasilić nowo utworzoną drużynę. Według doniesień, San Diego FC negocjuje także z Sergio Ramosem, którego kontrakt z Sevillą wygaśnie z końcem czerwca. O jego przenosinach do MLS było głośno już w ubiegłym roku, jednak ostatecznie Hiszpan trafił do klubu, w którym stawiał pierwsze kroki w karierze.