| Kolarstwo / Kolarstwo szosowe
Belg Tim Merlier (Soudal Quick-Step) wygrał po sprinterskim finiszu ostatni etap tegorocznego Giro d'Italia. Wysokie, szóste miejsce zajął Stanisław Aniołkowski (Cofidis). Królem całego wyścigu był jednak Słoweniec Tadej Pogacar (UAE Team Emirates), który już wcześniej zapewnił sobie końcowy triumf. W klasyfikacji generalnej zdeklasował rywali, osiągając blisko dziesięciominutową przewagę.
Czytaj też: Problemy przed tegorocznym Tour de Pologne
Merlier wyprzedził Włocha Jonathana Milana (Lidl-Trek) oraz Australijczyka Kadena Grovesa (Alpecin-Deceuninck). Aniołkowski potwierdził, że był jednym z najlepszych sprinterów wyścigu, po raz piąty finiszując w pierwszej dziesiątce.
Niesamowitego wyczynu dokonał na ostatnich kilometrach Milan. Kolarz jadący w cyklamenowej koszulce lidera klasyfikacji punktowej miał defekt i musiał gonić rozpędzony peleton, ale odrobił 20 sekund straty, z pomocą kolegów z drużyny przebił się na czoło peletonu i niewiele brakowało, a odniósłby czwarte zwycięstwo etapowe w tegorocznej edycji.
Bohaterem wyścigu był jednak 25-letni Pogacar. Debiutujący w Giro Słoweniec zdominował rywalizację, zdobył różową koszulkę lidera na drugim etapie, a w sumie triumfował na sześciu odcinkach, podobnie jak słynny Belg Eddy Merckx, zwycięzca wyścigu z 1973 roku.
W klasyfikacji generalnej Pogacar wyprzedził drugiego zawodnika, Kolumbijczyka Daniela Felipe Martineza (Bora-Hansgrohe) aż o 9.56. To największa różnica od 59 lat. W 1965 roku Włoch Vittorio Adorni pokonał swojego rodaka Italo Ziliolego o 11.26.
W tegorocznym Giro startowało dwóch Polaków i obaj byli widoczni. Rafał Majka był głównym pomocnikiem Pogacara na górskich etapach, natomiast Aniołkowski walczył jak równy z równym ze sprinterami, a w Cento (13. odcinek) zajął drugie miejsce. Po raz ostatni polski kolarz – Bartosz Huzarski – był tak wysoko na etapie Giro w 2012 roku.