Cztery wygrane po 3:0 – tak zmagania Ligi Narodów rozpoczęła reprezentacja Polski siatkarek. W TVPSPORT.PL Stefano Lavarini, selekcjoner zespołu, podsumowuje poprzednią część rywalizacji i zapowiada kolejną w Arlington. Mówi o powrocie Joanny Wołosz i wyborach olimpijskiego składu.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Czy turniej w Anatalyi i jego wynik zmienił cokolwiek w pana planach odnośnie do składu powołanego na zmagania w Arlington?
Stefano Lavarini: – Turniej w Antalyi nic w tej mierze nie zmienił. Trzymamy się planu.
– Jak oceniłby pan stan fizyczny wcześniej kontuzjowanych siatkarek, które dołączają do zmagań Ligi Narodów? Mam konkretnie na myśli Martynę Czyrniańską, Monikę Fedusio oraz Magdalenę Jurczyk.
– Skoro są tutaj, to były dostępne również pod względem zdrowotnym. Prawdopodobnie ich forma w odniesieniu do samych występów wciąż będzie rosła i się budowała, ale jeśli są tutaj, to są gotowe do gry.
– Szymon Szlendak powiedział mi, że skład na Arlington będzie inny, bo też inni będą przeciwnicy w tej odsłonie rywalizacji. Czy były jakieś konkretne zmiany i roszady, które przeprowadził pan z myślą o danym oponencie?
– Mimo wszystko bardziej myśleliśmy w tej kwestii o sobie. W każdym meczu będziemy chcieli osiągnąć dobry wynik, bo chcemy też awansować do finałów Ligi Narodów. To właśnie dlatego za każdym razem, kiedy gramy, dajemy z siebie wszystko. W tym momencie nie kierowaliśmy się więc rozważaniami na temat rywali, a budowaniem naszej drużyny. Przygotujemy jednak rzecz jasna odpowiednią strategię do każdego meczu – tak jak zawsze to robimy.
– W Polsce wiele mówi się o waszym perfekcyjnym zagraniu pierwszego etapu Ligi Narodów. Czy pojawiła się u pana jakakolwiek presja związana z utrzymaniem tej passy?
– Nie, nie czuję w związku z tym żadnej presji. Wiem natomiast, że dobrze zagraliśmy pierwszy turniej w kwestii rezultatu. W niektórych momentach pokazywaliśmy też siłę w wychodzeniu z trudnych momentów na boisku. Jesteśmy jednak jednocześnie świadomi, że musimy pracować, by stawać się lepszymi. To na tym jesteśmy skupieni. Chcemy rozwinąć sposób, w jaki gramy. Antalya to przeszłość. Przed nami nowe wyzwania. W poprzednim tygodniu zrobiliśmy wszystko w kwestii wyniku, ale teraz czas na nowy rozdział VNL.
– Czy rozmawiał pan z drużyną w związku ze wspomnianą passą o konieczności zachowania spokojnej głowy czy też taka rozmowa nie była konieczna?
– Myślę, że wszyscy byli skupieni na każdym kolejnym meczu. Po spotkaniach dyskutowaliśmy o tym, co powinniśmy zrobić, poprawić, by iść w jeszcze lepszym kierunku. Dzięki temu byliśmy w stanie podchodzić do tego na zasadzie "jedno starcie na raz". Po pierwszym turnieju podsumowaliśmy, że był to dobry start. Myślę jednak, że każdy jest świadomy, że od dziś zaczynamy od zera. Dziewczyny też to wiedzą.
– Co chcecie zachować z tego, co wypracowaliście w Antalyi i co pan chce do tego dołożyć w USA?
– W niektórych momentach pokazaliśmy, że jesteśmy wystarczająco pewni siebie, by wyjść z trudnych chwil na boisku. Mam nadzieję, że tego nie stracimy, bo jest to niezwykle istotne. Z siatkarskiego punktu widzenia wykonaliśmy niezłą pracę w side-out. Podobnie jednak jak i pozostałe drużyny na tym etapie sezonu, w poszczególnych meczach mieliśmy momenty, w których nie potrafiliśmy wyjść z konkretnego ustawienia. Chcemy posiadać wybór, uderzenie, jakość, by naprawić w trudnych sytuacjach wspomniany side-out. Z punktu widzenia break point w wielu starciach wykonaliśmy dobrą pracę w kwestii bloku i zagrywki. Chcemy natomiast nauczyć się transformacji piłki dotkniętej w obronie w skuteczny kontratak. Liczę na to, że ten element będzie charakteryzował się u nas większą skutecznością.
– Jak kluczowym na tym etapie jest danie Joannie Wołosz jak najczęstszej szansy na grę?
– To absolutnie ważne – tak samo jak w przypadku innych zawodniczek, które są częścią tej drużyny. Zdecydowałem się dać Asi tydzień na odpoczynek po finale Ligi Mistrzyń. Prawdopodobnie postąpiła tak większość trenerów, która miała zawodniczki w podobnej sytuacji. Był to więc oczekiwany, zaplanowany ruch. Zaczyna tydzień później niż reszta. Gdybyśmy jako Fenerbahce mieli to szczęście, by znaleźć się w finale LM, to Magdalena Stysiak również dołączyłaby do kadry później.
– Serbia, Niemcy, Korea Południowa i USA – czy ta grupa jest łatwiejsza, taka sama czy trudniejsza niż turecka?
– Antalya to przeszłość. Teraz silną grupą, w której będziemy grać, jest ta z Arlington. Kiedy myślimy o drużynach w tym momencie sezonu, nie można spojrzeć tylko na nazwę zespołu i graczy, ale przede wszystkim powinno się być skupionym na momencie rozgrywek, w którym znajduje się dana ekipa. Z tego punktu widzenia wartości, cechy drużyn nie są w tej chwili stabilne. To odnosi się również do nas. Trudno więc odpowiedzieć mi na to pytanie i trudno byłoby to zrobić również szkoleniowcom wszystkich drużyn, o których wspomniałaś. Wiemy, że przed nami wymagająca rywalizacja. W każdym tygodniu zrobimy wszystko, by "rywalizować sami ze sobą" i stawać się lepszymi, jak również z resztą drużyn niezależnie od ich nazwy czy pozycji w rankingu. Każda z nich jest w innym momencie i w związku z tym potrzebuje innego rozważenia.
– Pamiętamy ostatni mecz zeszłorocznej Ligi Narodów z USA, na mocy którego sięgnęliście po brązowy medal. Czy nadchodzące spotkanie z gospodyniami potencjalnie ekscytuje pana najbardziej, czy też do wszystkich meczów podejdzie pan podobnie?
– Tak jak powiedziałem wcześniej – to wszystko to przeszłość. Teraz najbardziej interesuje mnie starcie z Serbią. To jest najważniejszy mecz i super silna drużyna. To będzie dla nas znakomite wyzwanie. Kolejne spotkania będą oznaczone tak samo dużym priorytetem ważności kiedy nadejdzie ich czas. Nie mam więc żadnych emocji związanych z przeszłością; mam je wyłącznie odnośnie do przyszłości.
– Czy po pierwszym turnieju Ligi Narodów jest pan bliższy poukładania w głowie olimpijskiego składu?
– Byłbym kłamcą, gdybym stwierdził, że to nie jest w naszych głowach. Mówię "naszych", bo to nie jest coś, o czym zadecyduję sam. Mam cały sztab, który ze mną nad tym pracuje. Szczerze? Weźmiemy pod uwagę pełną rywalizację w kontekście poszukiwania odpowiedzi. Musimy się nad tym głębiej zastanowić. Jeśli patrzy się na coś dzień po dniu, to można się na tym zapętlić, nie ma się wolnego umysłu, by zobaczyć pełny obraz drużyny. Ważne jest więc zrobienie kroku w tył, by dostrzec więcej. W tak poważnej ocenie nie można być za bardzo skupionym na chwilowych odczuciach. Na pewno więc to wszystko gdzieś tam rozważamy, ale większość czasu spędzamy na przygotowaniach drużyny, by "rosła".
– A jak podróż do Arlington? Czy temperatury są tam tak wysokie jak podczas finałów w zeszłym roku? Co z aklimatyzacją? Słyszałam też, że macie lepszy hotel.
– Nie jestem osobą, która ma jakieś szczególne wymagania. Trudno sprawić, że będę się gdzieś czuł "niewygodnie". Poza tym mogę powiedzieć, że do Stanów dolecieliśmy wystarczająco wcześnie, by wypracować właściwą rutynę snu czy wstawania. Za mną mimo wszystko ciężkie dwie noce, ale wpłynęło na mnie również to, że nie przepadam za mocną klimatyzacją i odezwały się moje zatoki. Każdego dnia będzie jednak łatwiej. To jednak jak podeszliśmy do tego wyjazdu widzę wyłącznie w pozytywnych barwach.
Czytaj również:
– Zabrakło ich w składzie na LN. Co z kontuzjowanymi?
– Podpisał kontrakt w polskim klubie, poprowadzi turecką drużynę?
– Mateusz Poręba liczy na igrzyska? "Wiem, po co tu jestem"
3 - 0
Niemcy
3 - 2
Turcja
3 - 2
Chiny
3 - 0
USA
2 - 3
Polska
2 - 3
Słowenia
0 - 3
Iran
0 - 3
Włochy
3 - 2
Kuba
1 - 3
Kanada
14:00
Polska
18:00
Japonia
7:00
Kuba
11:00
Chiny
7:00
Słowenia
11:00
Polska