W nocy z soboty na niedzielę na gali UFC 302 Dustin Poirier po raz trzeci w karierze zawalczy o pas niekwestionowanego mistrza wagi lekkiej. Przed starciem z Islamem Machaczewem trener Amerykanina, Mike Brown, w rozmowie dla TVPSPORT.PL opowiedział o 12-letniej relacji z Poirierem oraz o zbliżającej się – być może ostatniej – walce podopiecznego. – Mateusz Gamrot był wielkim wzmocnieniem tego obozu przygotowawczego – zaznaczył trener obu zawodników.
Mike Brown o długiej współpracy z Dustinem Poirierem:
– Około 2012 roku zacząłem być trenerem. W 2012 roku przeszedłem operację kręgów szyjnych. Wciąż zamierzałem walczyć. Przeszedłem discektomię szyi i gdy dochodziłem do siebie, zacząłem prowadzić treningi w ATT. Byłem trenerem/zawodnikiem. W tym czasie Dustin dołączył do klubu. Byliśmy w tej samej kategorii wagowej, więc sporo razem trenowaliśmy. Nawiązaliśmy więź i zaprzyjaźniliśmy się. Mamy za sobą 12 wspólnych lat i jakieś 25 walk. “DP” jest niesamowity. Jeden z najlepszych w historii.
Wydaje mi się, że [gdy się poznawali – przyp. red] był wściekłym młodym gościem. Nie kierował tego w stosunku do nieodpowiednich osób, ale był gniewnym dzieciakiem. Mówię “dzieciakiem”, chociaż miał 20-kilka lat. W 12 lat stajesz się całkowicie innym człowiekiem. Zmienia się mentalność, sposób bycia i cele w życiu. Dustin jest bardzo rodzinnym człowiekiem – od zawsze. Wydaje mi się, że dlatego fani go uwielbiają. Pod tym względem jest jak zwykły gość. Świetny ojciec i mąż... a do tego kozacki zawodnik.
... o punktach zwrotnych w karierze Poiriera:
– Z każdej walki coś wyciągasz. Faktycznie, pierwsze starcie z Conorem pokazało nam, że będzie lepiej iść do wagi lekkiej. Sugerowałem to już wcześniej, ale Dustin stresował się pomysłem zmiany dywizji. Nie był co do tego przekonany. Ciężko pracował na to, by dojść do TOP 5 w wadze piórkowej i stresował się tym, że może stracić tę pozycję. Ale nie był świetnym zawodnikiem dlatego, że zbijał kilogramy. Był świetny dzięki swoim umiejętnościom i naturalnym predyspozycjom.
Ale uważam, że pod kątem mentalnym najbardziej odmieniła go walka z Michaelem Johnsonem. Wcześniej zawsze wchodził do klatki z agresywnym nastawieniem od startu. Chciał urywać głowy w pierwszych dwóch minutach... a przecież ma świetną kondycję. Jego podejście nie miało sensu – chociaż przeważnie działało! W 4/5 czy 3/4 przypadków wychodził tam i zaliczał efektowny nokaut, narzucając presję od startu. Ale na starcie walk rywale też są bardzo groźni. W pierwszych minutach mają dużo sił, a pierwsze wymiany potrafią być nerwowe. Zostaniesz trafiony i robi się problem.
Po walce z Johnsonem zrozumieliśmy. “Stary, nie musisz rozstrzygać walki w 1,5 minuty! Zobacz, jak pojedynek się rozwinie. Przygotuj sobie akcje. Rozpracuj gościa. Zawalcz nieco bezpieczniej”. Następny był Jim Miller – i uważam, że to była pierwsza walka, gdy nieco zwolnił... do momentu, gdy został trafiony i się “podpalił”! Ale to była dla niego zmiana, która poprowadziła do nowych rzeczy.
... o słowach Mateusza Gamrota, który stwierdził, że Islam Machaczew powinien stylistycznie odpowiadać Poirierowi bardziej od Chabiba Nurmagomiedowa, z którym "Diamond" przegrał w 2019 roku:
– Zgadzam się. Nie chcę za bardzo zagłębiać się w to, dlaczego tak jest, bo zdradziłoby to pewne luki, które dostrzegamy lub ujawniało nieco nasz gameplan. Ale wierzę, że to prawda. Ogólnie patrząc, mają dużo wspólnego. Dwóch masywnych “lekkich”, którzy dążą do obalenia, zamęczenia i ubicia rywala. Ale obaj dążą do tego w inny sposób. Szanse Dustina oceniam lepiej w tym starciu.
... o tym, że Gamrot znajdzie się w sobotę w narożniku Amerykanina:
– Ma niesamowitą energię. Pomógł Dustinowi wznieść się na wyższy poziom. Był niesamowitym wzmocnieniem podczas tego obozu – podobnie, jak ostatnio. Obaj mieli ostatnio to szczęście, że przygotowywali się do walki w tym samym terminie. Ich rywale na tyle przypominali się stylistycznie, że to miało sens, by tyle razem trenowali. Dzięki temu wzajemnie się napędzili. Obaj odnieśli sukces, pokonując światowej klasy rywali. Będziemy to kontynuować, będziemy umieszczać ich razem na macie. To banał, ale naprawdę “żelazo kuje żelazo”. Stójka Gamrota staje się coraz lepsza, podobnie jak anty-zapasy Dustina.
... o tendencji Poiriera do szukania duszenia gilotynowego, jak w ostatniej walce z Benoit Saint-Denisem:
Rozumiem, dlaczego tak w to wierzył – miał wcześniej bliską, ciasną próbę... ale to nie był odpowiedni ruch w tej walce. Rozmontowywał go w stójce, nokaut był kwestią czasu – po co zwiększać szanse rywala? Po co iść do parteru, gdy miażdżysz gościa na nogach? Jasne, możesz go udusić... ale możesz też go znokautować! Szukając nokautu nie wylądujesz raczej na plecach.
... o ostatniej walce Mateusza Gamrota, który był krytykowany za styl wygranej nad Rafaelem Dos Anjosem:
– Wygrana jest najważniejsza. Uważałem, że wyglądał dobrze, ale on nie był zadowolony. Planował więcej stójki i akcji. Przede wszystkim powinieneś dążyć do wygranej. Im więcej ryzyka, tym bardziej maleją szanse. Było tam więcej grapplingu, niż Gamer sobie życzył, ale to przez kopnięcie, którego nawet nie widział... Musiał być ostrożny, żeby nie dać się znów trafić.
Gamrot musi być sobą, nie musi zmieniać stylu. To ciężkie, bo to dywizja kozaków, ale jest jednym z najlepszych “lekkich” na świecie. Czy to teraz, czy za rok – uważam, że zostanie mistrzem UFC. Nie musi nic zmieniać, tylko stawać się coraz lepszy. Jeśli ludzie nie lubią zapasów w MMA... jest dla was sport do oglądania. Nazywa się kickboxing! Dlaczego nikt nie ogląda kickoxingu? Bo MMA jest TYM sportem – prawdziwym testem gości z najszerszym arsenałem. To sport najbardziej zbliżony do surowej, prawdziwej walki. Ograniczanie się do technik, które spodobają się publice, jest zwyczajnie głupie. Rób wszystko co musisz, by wygrać. To zadanie przeciwnika, by wiedzieć jak wrócić na nogi.
... o krążących domysłach, że niezależnie od wyniku, będzie to ostatnia walka Poiriera w karierze, czego nie dementuje sam zawodnik:
– Słyszałem to już wcześniej. Nie wiem czy to prawda, czy nie. Wiem, że osiągnął praktycznie wszystko to, czego chciał. Zarobił mnóstwo kasy. Jest szczęśliwy i ustawiony finansowo, rozwija swój biznes. Pieniądze nie będą więc czynnikiem. Zobaczymy, czy wciąż będzie czuł ten zew walki, lub czy ten zew zostanie już zaspokojony. Myślę, że to jego sposób na powiedzenie: jestem dumny z tego, co osiągnąłem. Nie muszę już niczego udowadniać. Nie wiem, czy jeszcze zawalczy. Już wcześniej myślałem “ok, najbliższa walka będzie pewnie ostatnią”. A później okazywało się, że walczył jeszcze kilka razy. Nigdy nie wiadomo.