| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Dopiero seria rzutów karnych wyłoniła pierwszego finalistę ścieżki barażowej o awans do PKO BP Ekstraklasy. W decydującym spotkaniu wystąpi Motor Lublin. – Wyglądaliśmy dużo lepiej od Górnika, tworzyliśmy sytuacje, naciskaliśmy do końca. Dążyliśmy do celu i ten cel uzyskaliśmy. Mam nadzieję, że historia dopiero się napisze – powiedział trener gospodarzy Mateusz Stolarski.
Przez ponad 120 minut obie drużyny nie potrafiły znaleźć drogi do bramki rywala. O braku szczęścia mogą mówić gospodarze. Motor zrobił wiele, aby rozstrzygnąć ten mecz jeszcze w regulaminowym czasie gry. Dwukrotnie trafił w słupek, zmarnował rzut karny i zmarnował kilka dogodnych sytuacji. Piłkarze trenera Mateusza Stolarskiego musieli mierzyć się ze znakomicie dysponowanym Maciejem Gostomskim. W pewnych momentach wyglądało to tak, jakby 35-latek wręcz... zaczarował swoją bramkę.
Znakomita postawa doświadczonego golkipera nie wystarczyła. Gospodarze przez dwie godziny oddali 25 strzałów i bezbłędnie wykonali wszystkie "jedenastki". Piłkarze z Łęcznej pomylili się dwukrotnie i to Motor w niedzielę 2 czerwca powalczy o awans do elity.
– Ostatni raz Motor grał w Ekstraklasie w 1992 roku. Obecny sezon jest najlepszy od 32 lat. To, co drużyna może zrobić w niedzielę, może być czymś historycznym. Zastanawiam się, co jeszcze w tym sezonie ten zespół wygra. Dzisiaj drużyna była sobą. To są moje trzecie baraże. Przeważnie były to mecze, żeby nie stracić bramki, czekać na jedną sytuację. Dzisiaj przekazałem chłopakom: po to trenujecie, żeby grać takie mecze, jak dzisiaj. Najważniejsze było to, żebyś w takich momentach był sobą. Trzeba się przyzwyczaić do dyskomfortu w trudnych meczach. Jednak musi być widać, że się z tego cieszysz. Dzisiaj tak było. Wyglądaliśmy dużo lepiej od Górnika, tworzyliśmy sytuacje, naciskaliśmy do końca. Dążyliśmy do celu i ten cel uzyskaliśmy. Mam nadzieję, że historia dopiero się napisze – powiedział trener Mateusz Stolarski.
Szkoleniowiec miejscowych bardzo spokojnie przeżywał kluczowe momenty spotkania. W trakcie serii rzutów karnych... usiadł na przenośnej lodówce. – Najważniejsze w mocno emocjonalnych sytuacjach jest to, aby nie dać się zwariować. Musisz wyciągać wnioski, wiedzieć, co przekazać zawodnikom. Jeżeli dam się ponieść emocjom, to będę mniej konkretny w przekazie. Piłka nie zawsze jest sprawiedliwa, ale miałem poczucie, że nie mogliśmy przegrać tego meczu – wspomniał.
Zapytaliśmy Stolarskiego o występ Macieja Gostomskiego. Bramkarz Górnika zachował 18. czyste konto w sezonie i rozegrał kapitalne spotkanie. Obronił rzut karny i kilkukrotnie zatrzymał Samuela Mraza.
– Maciek Gostomski był "ścianą", którą trzeba było złamać. Jako trener dla mnie najważniejsze było to, że drużyna tworzyła sytuacje. Byliśmy w stanie zagrażać rywalom. Chciałbym, żebyśmy zdobywali bramki, ale poprzeczka była dziś zawieszona bardzo wysoko – dodał szkoleniowiec Motoru.
Awansu do finału pogratulował Motorowi trener gości, Pavol Stano. – Motor postawił nam bardzo trudne warunki. Za nami ciężki sezon, w którym przeplataliśmy dobre mecze słabszymi. Było widać poświęcenie, zaangażowanie, ale Motor był dzisiaj lepszy. Boli to, trzeba to przyjąć sportowo i wrócić mocniejszym w kolejnym sezonie – powiedział.
Szkoleniowiec Górnika Łęczna został zapytany o pasywność w ofensywie i małą liczbę stworzonych sytuacji. Szczególnie w drugiej połowie przyjezdni ograniczali się głównie do kontrataków i mieli problem, aby poważnie zagrozić bramce Kacpra Rosy.
– Chcieliśmy grać aktywnie. W ofensywnie brakowało nam dynamiki, a w końcówce trochę sił. Musiałem ostrożnie rotować zmianami. Mieliśmy problem z pressingu, szukaliśmy kontrataków, ale to okazało się zbyt mało. W takich meczach dużą rolę odgrywają emocje. Motor był konkretniejszy. My zrobiliśmy wszystko, co było w naszych siłach. Rywal miał za dużo stałych fragmentów gry. To element piłki nożnej, po którym pada wiele bramek. Wiedzieliśmy, że gospodarze są groźni, ale nie do końca radziliśmy sobie w niektórych momentach spotkania – podsumował Stano.