Deszczowa Praga przywitała żużlowców podczas czwartego weekendu Grand Prix. Nie oglądaliśmy wielkich zawodów z wieloma akcjami na dystansie, ale ostatecznie w finale zameldowali się Bartosz Zmarzlik i Dominik Kubera. Niestety, żadnemu z nich nie udało się wygrać, a po zwycięstwo trzeci raz z rzędu sięgnął Słowak Martin Vaculik. Zmarzlik na zwycięstwo w turnieju Grand Prix czeka już ponad... 240 dni.
Czwarta runda prestiżowego cyklu Grand Prix zawitała do czeskiej Pragi, gdzie od 1997 roku nieprzerwanie ścigają się najlepsi żużlowcy na świecie. Jubileuszowa, trzydziesta edycja stała pod znakiem ulewy, która nie dawała spokoju torowi na słynnej Markecie.
353-metrowy owal musiał być przykryty plandeką, a przed zawodami zdecydowano się także na odwołanie kwalifikacji i wylosowanie numerów startowych.
Jak dotychczas, w klasyfikacji generalnej mieliśmy duży ścisk, bowiem Bartosz Zmarzlik tylko o dwa punkty wyprzedzał Jacka Holdera. Ponadto, w sobotę gruchnęła wieść o tym, że Polakowi odpadł jeden z poważniejszych konkurentów w drodze po złoto – Jason Doyle. Australijczyk zmuszony jest do poddania się operacji i w tym sezonie na torze już go nie zobaczymy.
Już pierwszy bieg pokazał, że żużlowcy są ostrożni i chcą zaznajomić się z nawierzchnią. Od startu do mety pognał pewnie Leon Madsen, ale warto docenić Szymona Woźniaka, który skończył za jego plecami. Piękną postawę zobaczyliśmy ze strony Jana Kvecha. Czech upadł po starciu z Polakiem na pierwszym łuku, ale momentalnie wstał i kontynuował walkę.
Pierwsza seria startów powoli się rozkręcała, a jej królami okazali się Max Fricke i Bartosz Zmarzlik. Australijczyk w swoim biegu wystrzelił spod płotu i nie dał szans na pościg Robertowi Lambertowi, a Polak stoczył piękną walkę z Martinem Vaculikiem. Słowak jak wściekły ścigał go po szerokiej, ale mistrz świata pokazał wielką klasę, broniąc się na dystansie.
Po równaniu klasę pokazał król ostatnich dwóch edycji w Pradze, czyli Vaculik. Słowak nie dał szans rozpędzonemu Lindgrenowi. W biegu 6. zobaczyliśmy bratobójczą, polską rywalizację. Pewnie po zwycięstwo pognał Zmarzlik, ale za jego plecami nieźle poczynał Dominik Kubera. Rozczarował kompletnie Woźniak, który dojechał ostatni ze sporą stratą.
Dobrą formą imponował Andrzej Lebiediew, który jako jedyny zawodnik obok Zmarzlika był niepokonany po dwóch seriach wyścigów. Kompletnie brakowało prędkości Taiowi Woffindenowi. Brytyjczyk pozostawał bez żadnego "oczka" i zupełnie nie nawiązywał do czasów, w których potrafił wygrać trzykrotnie na czeskiej ziemi.
Zawody przebiegały bardzo sprawnie, a po 40 minutach mieliśmy już pół rywalizacji w fazie zasadniczej za nami. Biegi zaczęły jednak zyskiwać podobny scenariusz, bowiem najczęściej najlepiej startował zawodnik "z krawężnika", a za jego plecami jechał żużlowiec jadący spod bandy.
Ciągle czarował jednak Zmarzlik, który w 11. biegu wjechał między Lindgrena i Lebiediewa i ożywił nieco rywalizację w Pradze. Do pierwszej mijanki na dystansie musieliśmy jednak poczekać do następnego wyścigu, kiedy mający nóż na gardle Holder minął Kvecha. Po nieco zachowawczym początku zaczęło robić się ciekawie.
Dużo radości wlał w serca polskich kibiców Kubera, który w dwóch ostatnich seriach wygrał swoje biegi i zameldował się w półfinale. Bliski tego był także Woźniak, który wiózł za sobą Lindgrena, ale popełnił błąd na trzecim okrążeniu i marzenia o najlepszej ósemce uciekły w zapomnienie. Niesamowitym wyczynem popisał się Zmarzlik, który 49. raz z rzędu wjechał do półfinału.
A tam zawodnicy nie wytrzymywali ciśnienia, bowiem po ruchu na starcie Lamberta taśmę zerwał Lebiediew, dla którego przygoda w Pradze zakończyła się gorzko. To ułatwiało sprawę Kuberze. Zawodnik Motoru Lublin pognał za Vaculikiem i drugi raz z rzędu zameldował się w finale Grand Prix.
Niesamowicie strzelił ze startu w drugim półfinale Zmarzlik i choć próbował gonić go Lindgren, to nie miał najmniejszych szans. Praga stała się biało-czerwona, bowiem do wielkiego finału awansowało dwóch Polaków!
Nadzieje były wielkie, ale ugasił je błyskawicznym startem z drugiego pola Vaculik, który był jeszcze atakowany przez Lindgrena. Zmarzlik dwoił się i troił, by dogonić tą dwójkę, ale zabrakło mu mocy. Kubera zakończył poza podium.
Tym samym Vaculik jako trzeci zawodnik w historii zwyciężył trzy rundy Grand Prix w Pradze z rzędu. Wcześniej dokonali tego Jason Crump (2002-2004) i Tai Woffinden (2013-2015).
A Zmarzlik znajduje się ciągle na szczycie klasyfikacji SGP mimo że... nie wygrał w tegorocznym cyklu ani jednego turnieju.