Reprezentacja Polski siatkarzy wygrała pierwszy mecz turnieju Ligi Narodów w japońskiej Fukuoce. Biało-czerwoni pokonali Bułgarię 3:1. – Sędzia narzucił mocne zasady – jakieś swoje wymyślone. Myślę, że gwizdanie pomyłek ustawienia też powinno mieć jakiś margines błędu – mówił po spotkaniu Jakub Kochanowski, środkowy zespołu.
We wtorek rozpoczęła się druga odsłona Ligi Narodów dla reprezentacji Polski siatkarzy. Zespół Nikoli Grbicia rywalizuje teraz w przebudowanym składzie w japońskiej Fukuoce. Pierwszym rywalem była ambitnie grająca ekipa Bułgarii, która przed rozgrywkami kadrowymi zmieniła trenera. Stery w zespole przejął Gianlorenzo Blengini, ceniony włoski szkoleniowiec znany między innymi z pracy z Cucine Lube Civitanova. Skończyło się wynikiem 3:1 dla Polski i jej falstartem jedynie w pierwszym secie.
– Bułgarzy mają młody, odważny zespół. Zaczęli naprawdę dobrze grać w pierwszym secie. My dołożyliśmy zbyt dużo błędów niewymuszonych, dlatego premierowa partia wymknęła się trochę spod kontroli. Było trochę nerwowości przez błędy ustawienia, ale od drugiego seta nasz poziom gry był stabilny i to zapewniło nam spokojnie zwycięstwo. Cieszymy się, że mamy wygraną za trzy punkty, to jest najważniejsze – skomentował to spotkanie Aleksander Śliwka. Inny z jego kolegów przyznał, że w tym spotkaniu nic go nie zaskoczyło.
– Myślę, że nas nie zaskoczyli. Widzieliśmy, jak ten mecz będzie wyglądał, oni robili mniej więcej to, co przewidzieliśmy. Dla niektórych chłopaków, którzy nie byli w Turcji, był to pierwszy mecz w sezonie. Uważam, że może ten delikatnie "śnięty" pierwszy set był wynikiem tego, że nie mieli jeszcze żadnego przetarcia. Na szczęście trwało to tylko partię, a później raczej kontrolowaliśmy to spotkanie cały czas – powiedział o wtorkowym starciu zdobywca sześciu punktów przy 75 procentach skuteczności ataku i dwóch bloków Jakub Kochanowski.
Środkowy odniósł się również do problemów z niewymuszonymi błędami. W czwartym secie Łukasz Kaczmarek przy stanie 14:10 przekroczył czas na wykonanie zagrywki; arbiter odgwizdywał też Polakom błędy ustawienia.
– Został nam gwizdnięty raz w Antalyi i tutaj drugi raz błąd ośmiu sekund – to ten ciekawy system, który wymyślono na VNL. Trzeba tego pilnować, nie ma tyle czasu, ile normalnie mamy, na zagrywkę. Oprócz tego sędzia narzucił mocne zasady – jakieś swoje wymyślone. Myślę, że gwizdanie pomyłek ustawienia też powinno mieć jakiś margines błędu. Umówimy się, w siatkówce w tych ustawieniach zawsze popełniamy pomyłki, robi to każda drużyna. Gdyby nam to zabrano, nie dałoby się grać w siatkówkę w tych czasach. Rozumiem, jeśli błąd jest ewidentny – to ok. Mam jednak wrażenie, że we wtorek arbiter chciał troszeczkę za bardzo pokazać, że biegamy po boisku – dodał Kochanowski.
Środkowy docenił też szczególnie jednego rywala.
Cały siatkarski świat jest obecnie pod wrażeniem młodego, bułgarskiego talentu na rozegraniu, czyli Simeona Mikołowa. Zaledwie 17-letni zawodnik jest bardzo ofensywnym graczem, ma aż 207 cm wzrostu i w meczu z Polakami zapisał na koncie zespołu aż siedem punktów (67 procent w ataku, jeden as, dwa bloki). Trudno jest nie wyróżnić tego siatkarza i nie zwrócić na niego uwagi. Został o niego zapytany rówien Kochanowski.
– Myślę, że ma jeszcze dużo pracy przed sobą. Jak na 17-latka jest to jednak bardzo obiecujący rozgrywający. Myślę, że jeżeli popracuje, to w kilku najbliższych latach może być jednym z najlepszych. Jeżeli będzie grał i dalej się rozwijał z takimi warunkami, to może być monster – podkreślił polski środkowy.
Kolejny mecz w Lidze Narodów Polacy zagrają w czwartek. Ich rywalem od 12:30 będzie Turcja.
Czytaj również:
– "Ratowała" kadrę podczas LN. "Była to bardzo nagła sytuacja"
– 25 godzin podróży i "maszyna losująca". Kto najgroźniejszym rywalem kadry?
– Element kadry, którego ta potrzebowała. "Przyszła pora na mnie"