To już oficjalne – w kolejnym sezonie Aleksander Śliwka zagra w japońskim Suntory Sunbirds. Jako że teraz reprezentacja Polski siatkarzy gra Ligę Narodów w Fukuoce, przyjmujący, podobnie jak Bartosz Kurek, mógł liczyć na gorące przywitanie.
Przypomnijmy, że Bartosz Kurek od 2020 do 2024 roku grał w Japonii, w klubie Wolf Dogs Nagoya. Atakujący był niezwykle szanowany i ceniony. Wielu kibiców wyrażało nadzieję, że będzie tam kontynuował karierę, jednak ten zdecydował się wrócić do Polski, a konkretnie do ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Bilans biało-czerwonych w Japonii musi się jednak zgadzać, więc do kraju Kwitnącej Wiśni w sezonie 2024/2025 uda się Aleksander Śliwka. Przyjmujący podpisał kontrakt z Suntory Sunbirds. Ruch ten został oceniony wyjątkowo entuzjastycznie przez japońskich kibiców. Będzie to pierwszy zagraniczny klub doświadczonego już zawodnika.
Nie dziwi więc, że podczas rozgrywek Ligi Narodów siatkarzy, które mają obecnie miejsce w japońskiej Fukuoce, zarówno Kurek, jak i Śliwka zostali wyjątkowo pozytywnie przyjęci. Okazuje się, że atakujący podzielił się nieco wiedzą o języku i kulturze kraju z młodszym kolegą. Ten wykorzystał to w czasie pomeczowego wywiadu. – Bartosz Kurek nauczył mnie jednego zwrotu, który się akurat w tej sytuacji przydał i wzbudził małą radość wśród japońskich kibiców. Bardzo się cieszę – powiedział po meczu Aleksander Śliwka.
– Na razie skupiam się na tym, co tutaj w reprezentacji i nie wybiegam mocno naprzód. Widać jednak, że Japończycy są szaleni na punkcie siatkówki i bardzo miło jest obserwować ich radość, kiedy podchodzimy do nich, robimy zdjęcia, autografy. Radość z bycia na meczach siatkarskich jest podobna jak w Polsce. Jest w trochę inny sposób wyrażana, ale łączy ona nasze oba kraje – dodał zawodnik.
Kolejny mecz w Lidze Narodów Polacy zagrają w czwartek. Ich rywalem od 12:30 będzie Turcja.
Czytaj również:
– Trwa "rozbiór" trzykrotnego triumfatora Ligi Mistrzów
– 25 godzin podróży i "maszyna losująca". Kto najgroźniejszym rywalem kadry?
– Element kadry, którego ta potrzebowała. "Przyszła pora na mnie"