Przejdź do pełnej wersji artykułu

Kamil Stoch zaczyna last dance. Brakuje 15 metrów [KOMENTARZ]

/ Adam Małysz, Kamil Stoch i Michal Doleżal po ostatnim Adam Małysz, Kamil Stoch i Michal Doleżal po konferencji w Szczawnicy (fot. PAP/Łukasz Gągulski)

W Szczawnicy rozpoczęły się zdjęcia do ostatniej filmowej kreacji Kamila Stocha. Na plan zaproszenia dostali aktorzy dobrze znani z kinowych szlagierów lat minionych. Było sporo podziękowań i nadziei. Nikt jednak nie ma dziś pojęcia, jakim gatunkiem okaże się ten "Ostatni Taniec", którego finałowe sceny mogą zbiec się z zawodami w Planicy w 2026 roku.

Puchar Świata na olimpijskiej skoczni odwołany

Czytaj też:

Trwa przebudowa

Puchar Świata na olimpijskiej skoczni odwołany

Nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki – mogłoby paść w zwiastunie tej produkcji. Nie da się, bo rzeka płynie, nie ma w niej już tej samej wody, co kiedyś. Stoch jest dziś starszy, niż gdy poprzednio pracował z Doleżalem. W maju obchodził 37. urodziny – żaden Europejczyk w tym wieku nie wygrał zawodów Pucharu Świata, tylko jeden (Manuel Fettner) wdrapał się na podium. 

Wiek to jedynie liczba – mogłoby się pojawiać w kolejnym zdaniu traileru tego filmu. Aby osiągać sukcesy w tak zaawansowanym wieku potrzeba czegoś szczególnego i akurat plan Stocha można za taki uznać. Do trenowania go wraca Doleżal, z pewnością wzmocniony dwuletnim terminowaniem u Stefana Horngachera w ramach niemieckich struktur skoków. Kamil znów spotka na skoczni też Łukasza Kruczka, który doprowadził go do dwóch triumfów na igrzyskach. 

"Szukam detali, które mogą dołożyć moim skokom 15 metrów" – mogłoby padać w naszym wyimaginowanym klipie. Pozycja wyjściowa Stocha nie jest łatwa, minionej zimy ani razu nie wskoczył do TOP 10, ale kojąca może się zdawać realna (a nawet być może przesadzona) ocena sytuacji. Stoch swoich szans upatruje w niuansach, nad których wyłapaniem ma pracować sztab ludzi. Tylko dla niego. 

"Chcę zakończyć karierę na swoich warunkach, z tarczą na ramieniu" – jeszcze taka deklaracja mistrza z Zębu. Stoch wraca po – jak przedstawił – dniach zmęczenia, zniechęcania i po namowach żony. Brzmi jak wstęp do filmu o pięknej reaktywacji mistrza, prawda? Tylko, że dziś nie brakuje znaków zapytania. I ścieżek, aby zamiast wręcz bajkowej historii zobaczyć inną produkcję.

"Michał na razie pracujesz za free" – wypalił z charakterystycznym dla siebie humorem Adam Małysz. To drobna szydera prezesa PZN, który w ostatnim czasie musiał się sporo napracować, aby zapewnić pieniądze (przynajmniej część, wg portalu sport.pl związek zapłaci 50 procent całości) na przygotowania Stocha w formie zindywidualizowanej. Na dziś sprawy są jednak na "dobrej drodze" i nie powinny spędzać snu z powiek.

"Byłem w szoku, że taki zawodnik do mnie zadzwonił" – to już Doleżal w Szczawnicy. Czech uchodzi za dużej klasy specjalistę, ale czasy jego pracy w Polsce zakodowały jeszcze jedną informację – nie jest raczej typem lidera. Na dziś zastanawiać może, jak ułoży się jego współpraca z Łukaszem Kruczkiem. Również postacią świata skoków, człowiekiem, który po raz ostatni pełnił rolę asystenta 17 lat temu(!), jeszcze u boku Hannu Lepistoe. Później, gdy już brał się za trenowanie był "numerem jeden" w swoich grupach.



I jeszcze taki obrazek: po dwóch latach siedzą obok siebie Doleżal, Stoch i Małysz. Po planickich wydarzeniach z 2022 roku wydawało się, że takie spotkanie nie będzie jeszcze długo możliwe. W tak małym środowisku jak to skoków narciarskich o pojednanie (a przynajmniej stabilizację) nie jest jednak wcale wiele trudniej niż o kłótnie.

"Postawiłem wszystko na jedną szalę" – to zdanie, którym na dziś możemy zakończyć. Nie wiemy jak będzie układała się współpraca wewnątrz grupy, a także między Team Stoch a Thomasem Thurnbichlerem. Wiemy tylko, że Kamil wchodzi w (najprawdopodobniej) ostatni rozdział kariery w otoczeniu swoich ludzi i za zgodą PZN, co też nie musiało być oczywistością. 

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także