Paweł Fajdek nie bez problemów awansował do finału mistrzostw Europy w rzucie młotem. Osiągnął 75,17 metra, ale wie, że stać go na więcej. Po śmierci ojca Waldemara, Polak przechodzi przez trudny czas. – Głowa powoli się przyzwyczaja. Jest coraz lepiej. Układ nerwowy pozwala mi spać – przekazał w trakcie rozmowy.
Korespondencja z Rzymu
31 stopni Celsjusza i wczesna pora nie przeszkodziły młociarzowi wywalczyć awansu do finału. Fajdek podsumował poranny występ w takich słowach: – Koło jest dość "tępe". Będzie liczyła się technika i poprawność wykonywania ruchów. Szaleństwo, jeśli chodzi o prędkość. Większość chłopaków rzuca na pełnej prędkości. Nie technicznie. Wtedy uciekają nogi. Przez to młoty nie będą spadały daleko. Liczy się doświadczenie i wiedza na temat rzutu młotem. Niektórzy rzucali w trakcie sezonu już 77 metrów, a teraz 72. Z rana nie było łatwo, trzeba brać na to poprawkę.
Póki co, nie było czasu na zwiedzanie i chwilowe rozprężenie. Celem jest oddanie kilku kolejnych dobrych rzutów. – Warunki na Stadio Olimpico są super. Upał nie przeszkadza. Nie ma tragedii. Był cień na stadionie. Nie ma się do czego przyczepić, oprócz wspomnianego koła. W takich okolicznościach też trzeba umieć rywalizować. U mnie brakło luzu. Byłem w pokoju cały piątek. Leżałem i spałem. Nie zwiedzałem. Jestem w pracy. Nie lekceważę tego występu. Ciało w eliminacjach nie było do końca rozluźnione i rozciągnięte. Wczesna pora nie sprzyjała. W dniu finału jest inaczej. Trzeba będzie wypełnić czymś dzień. Przede mną w sobotę jeszcze spokojny trening – pobudzenie. W finale powinno być nieźle – przekazał.
Po pierwszej spalonej próbie wkradła się chwilowa niepewność. Na szczęście, dla Fajdka, nie wpłynęło to negatywnie na kolejne rzuty. – Technicznie nie było najgorzej. Brakło swobody w drugiej części. Chodzi mi o trzeci, czwarty obrót. Gdyby było więcej luzu w barkach o centymetr, młot poleciałby na 77-78 metrów. Na takie odległości jestem przygotowany. Chcę z Rzymu wyjechać z najlepszym rezultatem w sezonie. Wyniki w tych granicach zapewnią medal – dodał.
Czy zmagania w stolicy Włoch to tylko "przetarcie" i przystanek przed występem w Paryżu? – Do igrzysk jeszcze bardzo daleko. Będzie kilka startów. Potrzebuję spokoju, ciszy i regeneracji. Ostatnie tygodnie były bardzo trudne. Nie miałem czasu dla siebie, na trening, dla rodziny. Musiałem startować, chociaż były nieudane. Nie chciałem się tam pojawiać, ale nie wolno wystawiać organizatorów. Trzeba być słownym. Występy kończę pod koniec czerwca. Potem będzie pięć tygodni na przygotowania. Wierzę, że wtedy wszystko wróci do normy. Jeszcze w kwietniu rzucałem pięć metrów dalej... – podsumował.
Na początku maja media obiegła tragiczna wiadomość o śmierci ojca wielokrotnego mistrza świata. To wydarzenie nadal oddziałuje na 35-latka. – Dla mnie to będzie świeża sprawa jeszcze przez długi czas. Głowa powoli się przyzwyczaja. Jest coraz lepiej. Układ nerwowy pozwala mi spać. Nie muszę brać tabletek trzy razy w tygodniu. Miejmy nadzieję, iż wszystko będzie dobrze. Nie chcę więcej mówić na ten temat – zakończył.
Plan na niedzielę:
21:11 – rzut młotem mężczyzn, FINAŁ
Zmagania we Włoszech można oglądać na antenach Telewizji Polskiej, TVPSPORT.PL, naszej aplikacji mobilnej i SMART TV.