Sofia Ennaoui nie zaliczy występu w Rzymie do udanych. W trakcie rywalizacji na 1500 metrów doznała urazu ścięgna Achillesa. W sobotę przekazała nam, iż kluczowa diagnoza pojawi się w poniedziałek albo wtorek. Tym samym, jej wstęp w igrzyskach olimpijskich w Paryżu stoi pod znakiem zapytania.
Korespondencja z Rzymu
Podczas rozgrzewki nic nie wskazywało na to, że biegaczka w trakcie rywalizacji będzie zmagała się z jakimikolwiek kłopotami. Koniec końców, sytuacja była zgoła inna. – W trakcie biegu strasznie zaczął boleć mnie Achilles. Nie jest dobrze. Problem był odczuwalny już dwa dni przed startem, ale u mnie zawsze były kłopoty z tym urazem. Większe, bądź mniejsze. Niestety, podczas występu w Rzymie dolegliwości tak się nasiliły, iż nie byłam w stanie skupić się na rywalizacji. Chciałam tylko ukończyć zmagania. Na 200 metrów przed metą ból był tak duży, że zastanawiałam się, czy nie zejść z trasy. Charakter mi na to nie pozwolił. Jest mi naprawdę przykro – mówiła.
28-latka nie kryła rozczarowania wydarzeniami z ostatnich godzin. Według niej, przygotowania szły po myśli, a wyniki z tygodnia na tydzień były coraz lepsze. – Byłam naprawdę dobrze przygotowana. Większość czasów na treningach nawiązywała do tego, co prezentowałam przed dwoma laty. Jestem zaskoczona, że nie mogę przełożyć tego na start – przekazała, a dodatkowo napisała nam w prywatnej wiadomości: "Prawidłowa diagnoza będzie zapewne w poniedziałek albo wtorek. Fizjoterapeuta i lekarz wstępnie oglądali nogę po powrocie ze stadionu. Nie mam większych złudzeń, że to drobnostka".
Ennaoui nie przypomina sobie, by w poprzednich latach zmagała się z podobnymi problemami. – Pierwszy raz w życiu zdarzyła mi się taka sytuacja w momencie biegu. Achilles był dobrze rozgrzany, a ja i tak go czułam. Nie jestem lekarzem, ale czułam, że już po jednym okrążeniu było coraz gorzej. Nie byłam w stanie płynnie się poruszać. Miałam zablokowany ruch biegowy – relacjonowała.
Ewentualna dłuższa absencja na treningach bardzo komplikuje sytuację biegaczki w olimpijskim sezonie. – Nigdy nie ma dobrego czasu na kontuzję. Przez ostatnie lata sport bardzo nauczył mnie pokory i cierpliwości. Być może dlatego, do tej sytuacji podchodzę z większym spokojem. Wszystko, co mogłam w tym roku zrobić, zrobiłam. Nie obwiniam się. Jechałam do Rzymu w dobrym nastroju. Niestety, każdemu może przytrafić się nieplanowany uraz. Liczę, że z dnia na dzień sytuacja będzie się poprawiać, a ja ponownie pojawię się na bieżni – kontynuowała.
Polka nadal nie wywalczyła "przepustki" do Paryża. Dodatkowo, zostało coraz mniej okazji, by uzyskać upragnione minimum. – Nie mam kwalifikacji olimpijskiej. Nie mam wystarczającej liczby startów, żeby łapać się do rankingu. Przed Tokio miałam wewnętrzny spokój i luz w trakcie przygotowań. Przed Paryżem tego nie ma. Teraz z trudnością nawiązuję do biegów, gdy miałam 20-21 lat. Nie czuję się komfortowo. Każdy ma gorsze i lepsze momenty. Moje życie nie kończy się tylko na lekkoatletyce. Dziesięć lat temu byłabym załamana. W tym momencie podchodzę do sprawy z dystansem. Wiek robi swoje – zakończyła.
Zmagania we Włoszech można oglądać na antenach Telewizji Polskiej, TVPSPORT.PL, naszej aplikacji mobilnej i SMART TV.