Francuski dziennik "L'Equipe" podsumował French Open wyróżniając plusy i minusy imprezy. Ulubieńcem Francuzów można z pewnością nazwać Huberta Hurkacza, którego wybuch na korcie, o dziwo, zaliczono do plusów. "Łagodny olbrzym, który czasami zdaje się żyć w swoim świecie" – ocenili dziennikarze.
Sytuacja, kiedy w trakcie meczu 4. rundy z Grigorem Dimitrovem Hurkacz w dość gwałtowny sposób dyskutował z sędzią, a później domagał się jej zmiany, zaskoczyła wielu obserwatorów tenisa. Spokojny i opanowany Hurkacz nie przyzwyczaił nas do takich zachowań. Polak musi jednak cieszyć się dużą sympatią francuskich dziennikarzy, gdyż cała sytuacja została przez nich zaliczona do pozytywów i określona jako zabawna.
"Oszałamiająca chwila. Gdyby to nie był Hurkacz, wyciągnęlibyśmy kartkę "nie podobało się" zarówno ze względu na moment, jak i na tak niestosowne życzenie. Ale to Hurkacz, łagodny olbrzym, który czasami zdaje się żyć w swoim świecie" – tak opisali Polaka dziennikarze.
Oczywistą bohaterką zakończonego w niedzielę French Open jest Iga Świątek, która sięgnęła po czwarty w ogóle i trzeci z rzędu tytuł na paryskich kortach. Mimo to, francuscy dziennikarze dopatrzyli się w postawie liderki światowego rankingu nie tylko plusów. Wytknięto jej to, że w rozmowie po meczu z Naomi Osaką zwróciła uwagę na zbyt głośne zachowanie kibiców. "Podkreślanie, że w grę wchodzi mnóstwo pieniędzy i punktów, nie było najmądrzejszym posunięciem. W każdym razie nie pomaga to w uczłowieczeniu gracza, który często jest uważany za zbyt zimnego na korcie" – tak w dość stanowczych słowach odniesiono się do tej sytuacji.
Sam mecz z Osaką zaliczono jednak do najbardziej widowiskowych w turnieju. "L'Equipe" zaznacza, że od dawna nikt tak bardzo nie popchnął Świątek do granic możliwości. Zacięta walka pomiędzy byłą i obecną numer "1" była jedną z najlepszych reklam kobiecego tenisa.