Mateusz Bieniek nie grał jeszcze w tym sezonie w reprezentacji Polski siatkarzy. Wszystkiemu winne problemy zdrowotne, z którymi zmaga się środkowy. Według naszych informacji ma dołączyć do kadry na trzeci turniej Ligi Narodów w Lublanie. Jak się czuje? Czy wszystko z jego zdrowiem już ok? Jak duże ma nadzieje na igrzyska? O to pytamy go w TVPSPORT.PL.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Czy znalazłeś chwilkę w treningowym natłoku, by zregenerować się fizycznie po sezonie?
Mateusz Bieniek: – Tak, był czas na to, żeby zregenerować się po sezonie klubowym. Dostałem chwilę, żeby przyjąć zastrzyki, zrobić terapię na kolana oraz stopy. Trenuję już od kilku tygodni. Póki co jest nieźle. Dolegliwości bólowe, które miałem pod koniec sezonu klubowego, są dużo mniejsze niż były i pozwalają mi ćwiczyć bez żadnych większych problemów.
– Wymień proszę – jak każdy emeryt po trzydziestce – listę rzeczy, która ci dolegała. Zaczynamy!
– (śmiech) Od Karola Kłosa kiedyś usłyszałem, że po trzydziestce już nic nie boli, ale w moim przypadku to się nie sprawdza (śmiech). Miałem problem z kolanem. Mniej więcej od połowy sezonu mi ono doskwierało. Nie robiłem jednak na nie żadnych zabiegów. Skończyło się jedynie na podaniu kilka razy PRP. Generalnie miałem problem z więzadłem. Pojawiła się w nim dziurka i ona powodowała stany zapalne. Do tego zbierało się trochę wody i czułem dość duży ból. Na ten moment jest jednak lepiej.
Do tego wszystkiego doszły stopy. Rok temu miałem problem z prawą, teraz delikatnie pobolewa mnie lewa. Tłumaczę sobie to jednak tak, że po przejściach z zeszłego roku jestem trochę "przeczulony" w tym temacie. Jeśli cokolwiek poczuję, od razu pojawia się w mnie trochę stresu, że skończy się to takimi problemami jak wcześniej.
– Co się dzieje z ciałem po zastrzykach, o których wspomniałeś?
– Miałem zastrzyk w kolano. Nie jest to nic przyjemnego, odczuwa się dość duży ból. Przez kilka dni starałem się odciążać nogę, nie zginać jej i nie wykonywać żadnych ruchów, żeby więzadło miało choć chwilę spokoju. Mniej więcej po tygodniu zacząłem robić pierwsze ćwiczenia na siłowni. Na ten moment jestem zadowolony z tego, jak to wygląda. Zastrzyk, ćwiczenia, zabiegi, praca z fizjoterapeutami – wszystko przyniosło oczekiwane efekty.
– Kiedy mogłeś sobie powiedzieć, że zaczynasz normalnie trenować?
– Pierwszy tydzień, który spędziłem w Spale, był na wdrożenie. Kilka dni nie skakałem, uważałem na kolano, ale od drugiego już robiłem wszystko normalnie. Od tego czasu trenuję regularnie. To oczywiste, że muszę jeszcze dojść do formy siatkarskiej, ale mam jednocześnie świadomość, że przepracowałem bardzo dobrze okres w Spale. Była to naprawdę ciężka i ogromna praca, którą wykonaliśmy w siłowni. Powoli schodzimy z obciążeń.
– Od siedzenia tam na okrągło można czuć się zmęczonym?
– Mam już swoje spalskie doświadczenie (śmiech). Wiem jak się zachowywać, po prostu trzeba przetrwać ten okres. Poza tym lubię wracać do Spały, więc nie był to dla mnie problem, żeby tyle tygodni tam siedzieć. Nieco świeżości dała nam również rotacja składu. Część grupy pojechała do Turcji, później wróciła i druga grupa udała się do Japonii. Zawodnicy wymieniali się więc cały czas.
– Sporo dała wam ta grupa, która była na stałe w Spale?
– Dzięki tym chłopakom mogliśmy trenować sześć na sześć, a to było dla nas spore ułatwienie. Dla nich to na pewno również była fajna sprawa, bo dzięki temu dostali czas, żeby się zaklimatyzować i poznać wszystkich.
– Czy dostawaliście weekendy wolne w poszczególnych tygodniach treningowych?
– Tak, trenowaliśmy mniej więcej sześć dni w tygodniu, a niedzielę mieliśmy wolną.
– Kiedy dowiedziałeś się na początku sezonu, że jest plan dla ciebie – dać ci sporo czasu na to, żeby dojść do siebie – zapaliła ci się jakaś ostrzegawcza lampka w głowie z powodu zdrowia, czy też był spokój, bo wiedziałeś, że pojedziesz na trzeci tydzień Ligi Narodów?
– Przede wszystkim doceniam to, że trener Nikola Grbić dał mi czas, żebym mógł podreperować zdrowie. To bardzo ważne. Trudno gra się i trenuje na lekach przeciwbólowych. Dzięki przerwie jestem zdrowotnie w dużo lepszym miejscu niż kilka tygodni temu. Doceniam więc gest szkoleniowca.
A co do ostrzegawczej lampki, to czuję się jak przed każdą ważną imprezą. Wszyscy chcą pojechać na najważniejsze turnieje i w reprezentacji tak jest od zawsze. Wiem jak sobie z tym radzić. Mam nadzieję, że forma będzie się rozwijała, a ja na treningach pokażę się z takiej strony, żeby dostanę szansę pojechania na igrzyska.
– A jak się czujesz w treningu w pełnym obciążeniu? Czy jeszcze widzisz gdzieś rezerwy?
– Widzę jeszcze rezerwy. Tak jak mówiłem wcześniej, bardzo ciężko trenowaliśmy w siłowni. Pierwsze tygodnie to była głównie praca fizyczna. Teraz schodzimy powoli z obciążeń, więc na pewno będzie się działać łatwiej w hali. Nie będziemy tak "ciężcy" i wolni, więc mamy jeszcze czas, żeby szlifować elementy siatkarskie.
– Oglądałeś mecze kolegów?
– Nie wszystkie, bo w czasie niektórych trenowaliśmy. Żałuję, że nie widziałem ostatniego starcia z Brazylią. Miałem niedzielę wolną i... zaspałem na mecz. Obudziłem się dopiero pod koniec trzeciego seta.
– Zawsze zachęcam do spokoju, ale wiem, że są kibice, których zmartwił wynik z Brazylią, a szczególnie dwa pierwsze sety. Jak ty na to patrzysz?
– Naszym celem jest mieć najlepszą dyspozycję na igrzyska olimpijskie. Ligi Narodów na pewno nie odpuszczamy, ale mamy gwarantowany w niej awans do finału. Inne reprezentacje niekoniecznie są w takiej samej sytuacji jak my. U nas do trzeciego turnieju cały czas były rotacje w składzie, podczas gdy niektóre kadry grały praktycznie niezmienioną szóstką. Najlepsza dyspozycja jest więc jeszcze przed nami.
– Jeśli chodzi o środek, to skład utrzymywał się mniej lub bardziej niezmieniony w najważniejszych imprezach ostatnich dwóch latach. Wydaje mi się jednak, że jest w waszych szeregach ktoś jeszcze, kto jest dość nieśmiały i mówi, że jest po to, żeby wspierać zespół, który pojedzie na Igrzyska. Mimo wszystko wydaje mi się, że to właśnie Mateusz Poręba jest jednym z największych wygranych tegorocznej Ligi Narodów, prawda?
– Widziałem, jak grał w kilku spotkaniach. Naprawdę bardzo dobrze wygląda. Fajnie, że wrócił do dobrej formy. Początek sezonu klubowego miał trudny przez problemy zdrowotne, ale później prezentował się naprawdę bardzo dobrze. Cieszę się, bo to przyszłość polskiej reprezentacji na środku. Lada moment pewnie wskoczy do głównego składu i jeśli zdrowie da, to utrzyma się w nim przez lata. Fajnie, że się rozwija i rozumie swoją rolę. Czerpie z każdej okazji, jaką dostanie, pełnymi garściami. To jest mega podejście. Tacy zawodnicy mogą daleko zajść.
– Czujesz się pewny miejsca w składzie na igrzyska?
– Nie, nie czuję się pewny miejsca w składzie na igrzyska. Trener ma jeszcze czas, żeby podjąć decyzję. Przede wszystkim chce być zdrowy, bo wtedy na pewno będę mógł w jakimś stopniu pomóc reprezentacji. Pracą na treningach chcę dać selekcjonerowi argumenty, żeby mógł podjąć właściwą decyzję.
– Jak bardzo jesteś głodny powrotu na boisko w tym momencie?
– Już bym na turniej pojechał, pograł oficjalne spotkania. Niedługo, mam nadzieję, się to stanie i będę miał okazję zaprezentować się na boisku.
– Spakowany do Lublany [tam reprezentacja Polski siatkarzy zagra ostatni turniej fazy grupowej Ligi Narodów – przyp. red.]?
– Jakbym ci zarobił zdjęcie mojej torby podróżnej, to zobaczyłabyś, jaki w niej nieporządek (śmiech). Nie jestem jeszcze spakowany.
Czytaj również:
– Bili się o niego najwięksi, wybrał Azję. Znamy kulisy sensacyjnego transferu
– Rywalki Polek ogłosiły skład na IO. Duże zaskoczenie
– Kiedy poznamy siatkarskie grupy igrzysk olimpijskich w Paryżu? Jedno losowanie w Polsce