Za sprawą finału osiągniętego na Roland Garros Tomasz Berkieta przerwał 16-letni okres oczekiwania, bowiem ostatnim Polakiem, który tego dokonał w juniorskich rozgrywkach, był Jerzy Janowicz w 2008 roku. W związku z tym o nastolatku coraz odważniej mówi się jako o tenisiście, który w przeszłości może stanowić o sile polskiego tenisa. Czy jednak juniorski sukces jest tego gwarancją? Sprawdziliśmy, jak było w poprzednich latach.
Wprawdzie Iga Świątek podczas tegorocznego French Open skradła widowisko wszystkim, to jednak nieśmiało ze swoim dużym osiągnięciem zdołał się przebić Tomasz Berkieta. Polski junior, który już od jakiegoś czasu wykazuje ogromny potencjał, w Paryżu osiągnął swój najlepszy rezultat w karierze. Na nawierzchni ziemnej, nie do końca dla niego ulubionej, dotarł do premierowego finału wielkoszlemowego juniorów.
W nim musiał uznać wyższość Kayluna Biguna, ale i tak zapisał się w historii polskiego tenisa. Berkieta, po długich latach oczekiwania, stał się trzecim biało-czerwonym, który dotarł do finału w juniorskiej imprezie wielkoszlemowej. Wcześniej dokonali tego Marcin Gawron (Wimbledon 2006) oraz Jerzy Janowicz (US Open 2007 oraz French Open 2008).
Wyłącznie na przykładzie wyżej rzeczonych tenisistów widać, że po sukcesie wśród nastolatków zrobienia dużej kariery jako zawodowiec nie można brać za pewnik. Gawron przez lata grał w tenisa na niezłym poziomie, ale nigdy nie przebił się najbardziej prestiżowych rozgrywek. Najwyżej w karierze plasował się na 262. miejscu w rankingu ATP, a także wygrał dziewięć imprez rangi ITF w singlu.
Tymczasem Janowicz potwierdził potencjał, który pokazał jako junior. Przez lata stanowił o sile polskiego tenisa – nigdy nie wygrał turnieju ATP, ale pełnił miano 14. rakiety globu, a także dotarł do półfinału wielkoszlemowego Wimbledonu.
Czyim śladem pójdzie Berkieta, na którego oczy będą zwrócone po sukcesie na Roland Garros? W dalszej części tekstu przeanalizujemy, jaki trend panuje w obecnej dekadzie.
W latach 2020-2023 rozegrano 13 juniorskich turniejów wielkoszlemowych (trzy nie odbyły się z powodu pandemii koronawirusa). W finałach zagrało 23 tenisistów, z czego sześciu zdążyło już zadebiutować w pierwszej "setce" rankingu ATP. Warto odnotować, że w tym gronie jest tylko dwóch triumfatorów juniorskich Wielkich Szlemów (Dominic Stricker i Luca van Assche) oraz czterech zawodników, którzy w finale musieli uznać wyższość rywali (Arthur Cazaux, Arthur Fils, Juncheng Shang i Jakub Mensik).
Jedynym z tego grona, który zaznał już smaku triumfu w zawodach głównego cyklu jest Fils. 20-latek potrzebował niespełna dwóch lat od wielkoszlemowego juniorskiego finału, aby stać się częścią najlepszej "setki" na świecie. Z powyższej "czwórki" najmniej czasu zajęło to jego finałowemu rywalowi, van Asche, który potrzebował na to niecałych 22 miesięcy.
Spośród tych graczy Fils także dotarł do najwyższego miejsca w rankingu ATP – swego czasu był notowany na 30. miejscu na świecie.
Kolejnych sześciu tenisistów – Harold Mayot, Dino Prizmic, Joao Fonseca, Alexander Blockx, Daniel Rincon i Leandro Riedi – zdołało przebić barierę trzeciej "setki" rankingu ATP, co oznacza, że ponad połowa (12 z 23) graczy poddanych analizie zadomowiło się na poziomie ATP Challenger Tour oraz stanowczo zbliżyło się do wielkoszlemowych eliminacji.
Tylko trzech z wielkoszlemowych finalistów z lat 2020-2023 po dziś dzień nie wygrało swojego pierwszego zawodowego turnieju. I co ciekawe – każdy z nich wcześniej osiągał sukces na Wimbledonie. Mowa o Henrym Searle (tytuł w 2023 roku), Samirze Banerjee (tytuł w 2021 roku) i Michaelu Zhengu (finał w 2022 roku). Każdego z nich można jednak na swój sposób tłumaczyć: Brytyjczyk dopiero kilka miesięcy temu ukończył 18. rok życia, natomiast Amerykanie wybrali inną ścieżkę rozwoju i pięcie się po szczeblach zawodowych rozgrywek zawiesili w czasie. Najpierw skupili się na studiach.
Przykłady z ostatnich lat pokazują, że wejście na sam szczyt poprzedzone wcześniejszy sukcesem wśród juniorów nie może być brane za pewnik. Jest to na pewno wskazówka, że danego tenisistę stać na wielkie granie, ale trzeba także pamiętać, że seniorski tenis rządzi się swoimi prawami. Zawodnik, który świetnie sobie radził wśród rówieśników, a nawet dominował w juniorskich rozgrywkach, wcale nie musi przełożyć tego na zawodowe starty. Szczególnie na początku kariery, kiedy to nowa rzeczywistość bywa brutalna. Trzeba się błyskawicznie przestawić na zupełnie inny styl gry rywali, którzy są dużo bardziej doświadczeni. Do tego dochodzi presja społeczeństwa, które często oczekuje, że zawodowa kariera natychmiast będzie przedłużeniem tego, co działo się u juniorów.