Przejdź do pełnej wersji artykułu

Gol w cieniu tragedii. Słowacja: "Schranzik" miał nie zaczynać

Ivan Schranz (fot. Getty) Ivan Schranz (fot. Getty)

Jeżeli ktokolwiek na Słowacji w poniedziałek wieczorem był w stanie zasnąć, ten już przeczytał, komu Ivan Schranz zadedykował jedynego gola w meczu z Belgią. – To jest mecz "Schranzika" – przyznał trener Francesco Calzona, który wiedział, że wcześniej ojciec piłkarza spadł na rowerze z mostu. Gdyby nie wystawił 30-latka od 1. minuty, a taki miał plan, gola by nie było. Ani dedykacji, słowackiej chwały i nieprzespanej nocy.

Czytaj też:

Kylian Mbappe

Zakrwawiony Kylian Mbappe na okładkach. "W dobre wieści wątpimy"

Probierz znalazł sposób na reprezentację Polski? "To była słuszna decyzja"

To, co w poniedziałek wieczorem stało się we Frankfurcie, teoretycznie nie miało prawa się wydarzyć. Jednak kilkanaście tysięcy kibiców ze Słowacji na miejscu, a także pół kraju przed telewizorami wierzyło, że zespół Francesco Calzony wcale nie musi bać się trzeciej drużyny rankingu FIFA.

Powiedziałem im: zagrajcie tak, żebyście uwierzyli, że jesteście równi. I zagrali – z dumą powtarzał Włoch, gdy jego ekipa przy stanie 1:0 i po nerwach związanych z analizami VAR dowiozła rezultat do ostatniego gwizdka sędziego.

Wtorkowa prasa na Słowacji, z której historia meczu z Belgami wylewa się wszystkimi stronami, zdaje sobie sprawę, iż to była trochę wina nieporadności rywala. Trochę też jednak zaczęła już budować mit o sportowej sile, potencjale i możliwych scenariuszach na więcej niż trzy mecze. Wskazała również bohatera głównego.

Jest nim oczywiście Ivan Schranz.

Co ciekawe, nazwisko 30-latka jeszcze w przedmeczowych analizach nie było numerem jeden na swoją pozycję. Co więcej, to właśnie skrzydłowy Slavii Praga, jak opisała po fakcie "Pravda", miał być jedyną zagwozdką w potencjalnej wyjściowej jedenastce. Calzona miał zastanawiać się, czy jednak lepszy na Belgów aktualnie nie byłby Tomas Suslov – o dziewięć lat młodszy pomocnik Hellasu Verona. Suslov też wszedł na boisko, jednak dopiero w 70. minucie – za Lukasa Haraslina. I Suslov bohaterem Słowacji nie został. A Schranz jak najbardziej.

Czytaj też:

Cristiano Ronaldo pobije historyczny rekord mistrzostw Europy. Może dokonać tego w pierwszym meczu Euro 2024

Wszyscy w zespole wiedzieli, że to jest jego mecz, odkąd strzelił. Każdy zna tutaj historię jego rodziny – zaznaczył po wszystkim Calzona.

Schranz wszystkim podzielił się z dziennikarzami po meczu.

Mam nadzieję, że tata jest w niebie dumny.

Niestety taty Ivana Schranza już nie ma. W 2021 roku Dusan Schranz spadł z mostu w trakcie jazdy rowerem w pobliżu Senac. Raport policji wskazał, że wysokość nie była duża, jednak nieszczęśliwy upadek zakończył się w wodzie. Kolarz stracił przytomność i gdy ktoś znalazł go i zawiadomił służby ratunkowe, było już za późno. Stwierdzono utonięcie, a życie rodziny piłkarza na chwilę się zatrzymało. On sam stwierdził, że nigdy nie pogodzi się z tym, co się stało.

Ivan to facet, którego wszyscy lubią – koledzy z drużyny, trenerzy, eksperci, kibice. Cieszy się w zespole bardzo dużym szacunkiem – podkreślił pytany o kolegę Haraslin, a Calzona dodawał: – cechuje go być może najważniejsza rzecz w sporcie: determinacja.

Schranz, którego karierę wstrzymywały kontuzje, nie zrobił zagranicznej kariery. A jego wartość wg Transfermarkt to ostatnio 2 mln euro. Przez pół roku grał w Limassolu, poza tym występował wyłącznie na boiskach ligi słowackiej i czeskiej. Jako piłkarz może jednak pochwalić się pewnym nietypowym osiągnięciem. Jako jeden z nielicznych włożył koszulki wszystkich trzech największych klubów z Pragi: Sparty, Dukli i Slavii.

Następny mecz Słowaków, z pewnością ze Schranzem w pierwszym składzie, w piątek o godz. 15. Rywalem będzie Ukraina. Transmisja w Telewizji Polskiej i Internecie TVPSPORT.PL.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także