Gruzinów w Ekstraklasie było sporo, ale Nika Dzalamidze był wśród nich wyróżniającą się postacią. W wieku trzydziestu lat, po poważnej kontuzji, zakończył karierę i został agentem piłkarskim – chce ustrzec młodych zawodników przed swoimi błędami. W rozmowie z TVPSPORT.PL były piłkarz Jagiellonii podsumował swoje piłkarskie losy oraz podzielił się przewidywaniami dotyczącymi reprezentacji Gruzji na Euro 2024. – Turcy i Czesi mają mocne drużyny, ale jestem zdania, że mamy szansę z nimi coś ugrać. Zobaczysz, "Kwara" na pewno coś zrobi! – mówi Dzalamidze.
Przemysław Chlebicki, TVPSPORT.PL: – Czym się obecnie zajmujesz?
Nika Dzalamidze, były reprezentant Gruzji oraz piłkarz Jagiellonii, Widzewa i Górnika Łęczna: – Zakończyłem karierę rok temu, ale wciąż pracuję w piłce nożnej. Mieszkam w Gruzji, mam swoją agencję sportową, jestem menedżerem młodych zawodników, którzy mają po 15, 16 lat i wierzę, że mogą się bardzo rozwinąć.
– Doradzasz im na bazie własnych doświadczeń?
– Tak, i chcę, żeby nie popełniali tych samych błędów. Wspieram ich w sprawach boiskowych, ale też pozasportowych.
– Jakie błędy masz na myśli?
– W mojej karierze było dużo błędów. Ale największym było odejście z Jagiellonii do Turcji. Miałem wcześniej dobry sezon, czułem się w Polsce bardzo dobrze. Odszedłem i na miejscu okazało się, że mojego transferu chciał prezes, a nie trener. Dlatego tam nie grałem, a później było mi już trudno wrócić do wcześniejszej formy. Wciąż tego żałuję. Dlatego chciałbym przestrzec tych chłopców przed złymi decyzjami.
– Zakończyłeś karierę jako 30-latek. Powodem były kontuzje czy coś innego?
– Kontuzje, było ich za dużo... Miałem dużo zabiegów. Szczególnie ostatnie moje problemy z więzadłem w kolanie wymagały dużo czasu – najpierw na rehabilitację, potem na powrót do formy. Dlatego podjąłem decyzję o zakończeniu kariery.
– Można powiedzieć, że w bardzo młodym wieku byłeś bardzo eksploatowany. Czytałem, że już jako trzynastolatek dołączyłeś do pierwszej drużyny z Zugdidi.
– To prawda, Chyba miałem czternaście lat, gdy zadebiutowałem w drugiej lidze, szesnaście – gdy pierwszy raz zagrałem w gruzińskiej ekstraklasie. Potem występowałem przez rok w Rosji i jako 19-latek trafiłem do Polski. Wszystko działo się bardzo szybko.
– Czy po latach uważasz, że nie za szybko trafiłeś na seniorski poziom?
– Sportowo wyglądałem dobrze. W wieku 14 lat może jeszcze nie byłem w stanie rozgrywać całych meczów, wchodziłem na 10-15 minut.
– Klub zadbał wtedy o ciebie? Późniejsze kontuzje czasami wynikają z błędów przygotowania piłkarzy w najmłodszych latach.
– Wtedy w Gruzji nie było takich warunków, jakie już teraz mają młodzi zawodnicy. Nie było dobrych boisk, ryzyko kontuzji było duże. Oczywiście wtedy nic nie czułem, nic mnie nie bolało. Byłem młody, chciałem przede wszystkim grać – nie myślałem, co będzie dalej. Może te wszystkie kontuzje rzeczywiście wynikały z tego, że za wcześnie znalazłem się w pierwszej drużynie. Ale tego nie wiem na sto procent.
– Z drugiej strony – szybko przykułeś uwagę większych klubów. Czytałem o Benfice.
– Miałem 14 lat, gdy trafiłem tam na miesiąc. Ale jako piłkarz spoza Unii Europejskiej nie mogłem tam grać. Mogłem zostać, podpisać kontrakt, ale nie występowałbym w meczach do osiemnastki. Nie pasowało mi to, dlatego tam nie zostałem.
– Miałeś inne oferty?
– Kilka się pojawiło, ale bez konkretów. Ostatecznie trafiłem do CSKA Moskwa. Przedstawiciele klubu przyjechali do Gruzji, od razu podpisali ze mną kontrakt. Skauci oglądali mnie w młodzieżowej reprezentacji. A mieliśmy dobrą drużynę.
– Koniec końców, przeniosłeś się do Polski. To była chyba jedna z lepszych decyzji w twojej karierze?
– Przyjechałem do Widzewa najpierw na tygodniowe testy, trenerem był Czesław Michniewicz. Po dwóch treningach zdecydowano o moim wypożyczeniu. W Widzewie miałem dobry początek. Chciano mnie szybko wykupić, ale klub miał duże problemy finansowe. Po roku jednak wykupiła mnie Jagiellonia, gdzie pograłem przez cztery lata.
– Jak wspominasz pracę z trenerem Michniewiczem?
– Bardzo dobrze. Zawdzięczam mu to, że zostałem w Polsce i mogłem rozegrać pierwszy sezon za granicą – bo w CSKA nie występowałem w pierwszej drużynie.
– Pamiętasz swój pierwszy dzień w Białymstoku?
– Była bardzo mroźna zima! Zmarzłem na pierwszym treningu. Ale chyba już następnego dnia udaliśmy się na zgrupowanie do Turcji. Potrzebowałem jednak czasu, żeby przyzwyczaić się do Jagiellonii. Pierwsza moja runda w klubie była przeciętna, dopiero w drugim sezonie szło mi nieco lepiej. Strzeliłem kilka goli, miałem asysty. I zerwałem więzadło, przez co nie grałem półtora roku.
– Musiał być to dla ciebie trudny czas. Tym bardziej, że byłeś jeszcze bardzo młody.
– Miałem 20 lat, gdy pierwszy raz zerwałem więzadła. Szkoda, bo wcześniej grałem dobrze. Interesowały się mną kluby z Bundesligi. Przeżywałem bardzo, że nie mogłem grać. Najpierw dochodziłem do siebie przez osiem miesięcy, a potem doznałem kolejnej kontuzji. Było mi bardzo trudno. Wróciłem jako zupełnie inny piłkarz. Straciłem szybkość, pewność siebie, co było wcześniej dla mnie najważniejsze.
– Odnosiłem wrażenie, że potem, choć grałeś dobrze, nie podejmowałeś takiego ryzyka na boisku jak wcześniej.
– To prawda. Chociaż mój ostatni sezon w Jagiellonii był dobry, nie do końca grałem w taki sposób jak chciałem. Byłem dobry w grze zespołowej, miałem dużo asyst. Ale brakowało mi odwagi z czasu, gdy przyjechałem do Polski.
– Strzeliłeś 10 goli i zaliczyłeś 19 asyst w Ekstraklasie. Uważasz to za dobry wynik?
– W ostatnim sezonie dołożyłem 11 asyst, ale goli mogło być więcej. Przez te dwa lata dużo straciłem. Po powrocie nie miałem już w sobie takie spokoju.
– W ostatnim twoim okresie w Jagiellonii trenowałeś u Michała Probierza, obecnie selekcjonera polskiej kadry. Jaki miał wpływ na twoje dobre liczby?
– Niewiele nam wtedy zabrakło do mistrzostwa. Trener Probierz dużo rozmawiał ze mną, bardzo się starał, żeby przywrócić we mnie pewność siebie. Wierzył we mnie i mówił, że mogę grać tak jak wcześniej. Dziękuję mu bardzo za to.
– Potem jednak odszedłeś do Turcji, do Caykur Rizesporu.
– Gdy dostałem propozycję, sam zapytałem czy to trener jest zainteresowany. Usłyszałem, że tak. Miałem inne oferty z Polski i z zagranicy, ale zaufałem im. Gdy przyjechałem, przez dziewięć pierwszych miesięcy zagrałem w dwóch meczach ligowych. Potem dowiedziałem się, że trener nie chciał mojego transferu, bo miał na mojej pozycji trzech innych zawodników. Bez względu na to, jak trenowałem, nie grałem u niego. A musiałem tam zostać, bo w tamtym sezonie rozegrałem już mecz w Jagiellonii. Ten rok okazał się krokiem do tyłu, a potem było mi już trudno.
– Potem jeszcze wróciłeś do Polski, do Górnika Łęczna. Były epizody w Rosji, w Gruzji. Wyglądało to jak szukanie swojego miejsca.
– Chciałem znaleźć klub, w którym zatrzymałbym się na dłużej. Ale nie znalazłem. Przeprowadzałem się potem co kilka miesięcy, pół roku. A później doznałem swojej ostatniej poważnej kontuzji. Wtedy uznałem, że to odpowiedni moment, żeby zakończyć karierę. A potem zostałem agentem, do czego namówił mnie kolega, który już długo jest menedżerem.
– Widziałem, że odwiedziłeś niedawno Jagiellonię, byłeś na fecie mistrzowskiej. Co wtedy czułeś jako były zawodnik klubu?
– Czułem się tak, jakbym też był mistrzem! Białystok to mój drugi dom. Odwiedziłem to miasto po ośmiu latach i miałem takie same uczucie jak kiedyś. Lubię to miasto, lubię ten klub i bardzo się cieszę z tego tytułu. Wiem, ile to dla nich znaczy. Gratulacje!
– Oglądałeś mecze Jagiellonii w tym sezonie?
– Oczywiście! Podoba mi się, że w tej drużynie nie ma jednej gwiazdy, tylko cała drużyna stanowi jedność. Jest dobry trener, odpowiedni dyrektor sportowy. Duża zasługa w tym mistrzostwie Tarasa Romanczuka, który wykazywał się dużym spokojem jako kapitan.
– Graliście razem w Jagiellonii.
– Pamiętam jak przychodził. Cały czas był pracusiem, miał silny charakter. Po ostatnim meczu sezonu mieliśmy okazję porozmawiać, powiedziałem mu, że na to wszystko zasłużył. A teraz gra w reprezentacji Polski i życzę mu powodzenia na Euro, bo jego doświadczenie może się przydać drużynie.
– Jak widzisz szanse Jagiellonii w europejskich pucharach?
– Myślę, że zagra w grupie jakichś pucharów na pewno. Może to będzie Liga Europy, Liga Konferencji, a może nawet Liga Mistrzów? Ważne będzie, jak poradzi sobie w pierwszym dwumeczu eliminacji. Ale dla tej drużyny wszystko jest możliwe.
– Co się działo w Gruzji, gdy drużyna awansowała na Euro 2024?
– Całe miasta wychodziły na ulicę, wszyscy razem świętowali. Gruzini uwielbiają piłkę nożną. Bardzo czekaliśmy na taki moment! Sam grałem w reprezentacji – wtedy awans na duży turniej wydawał nam się niemożliwy. A teraz, przez ostatnie miesiące, cały kraj czekał na Euro.
– Jak sądzisz – co najbardziej sprawiło, że Gruzja zadebiutuje w mistrzostwach Europy?
– Wcześniej też mieliśmy zawodników w topowych ligach. Ale to, co teraz pokazuje Chwicza Kwaracchelia, dodało mocy całej drużynie. Jego pewność siebie przenosi się również na innych. Poza Chwiczą mamy jeszcze kilku zawodników w dużych klubach, jak Mamardaszwili – bramkarz Valencii, Mikautadze – dobrze grający w Ligue 1 w drużynie Metz.
– Czy gruzińska piłka się rozwija?
– Młodzi zawodnicy wierzą w to, że mogą być jak Chwicza. Myślę, że wielu z nich będzie chciało wejść na wyższy poziom i są w stanie to osiągnąć, co na pewno nam pomoże. Poza tym, awans na Euro dostarczył nam wielu pozytywnych emocji. Staliśmy się szczęśliwszym krajem. Dlatego mam nadzieję, że w turnieju rozegramy dobre mecze i wyjdziemy z grupy.
– Czyli wierzysz w to, że powalczycie w grupie z Portugalią, Czechami i Turcją?
– Spodziewam się, że w pierwszym spotkaniu, przeciwko Turcji, nastawimy się na grę o trzy punkty. Wiem że drużyna chce awansować. Turcy i Czesi mają mocne drużyny, ale jestem zdania, że mamy szansę z nimi coś ugrać. Zobaczysz, "Kwara" na pewno coś zrobi!
– Jak rolę w awansie Gruzji miał selekcjoner, Willy Sagnol?
– To trener, który ma wyczucie do zawodników. W Gruzji jest bardzo lubiany – za sprawą awansu, ale też tego, jak wygląda nasza gra. Myślę, że na Euro ma już przygotowany odpowiedni plan.
Studio przed meczem od godz. 16:00 w TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, smart TV i HbbTV, a od godz. 17:20 również w TVP 2. Dostępne online będą trzy alternatywne transmisje: z atmosferą stadionu, hawk-eye oraz z kamery trenerskiej.
Kto skomentuje ten mecz Euro 2024? Jacek Laskowski i Marcin Żewłakow. Studio poprowadzi Patryk Ganiek, a ekspertami będą Filip Kapica, Michał Pazdan oraz Adrian Mierzejewski. Analizę taktyczną przeprowadzi Marcin Parzuchowski. W internecie do wyboru są cztery ścieżki dźwiękowe: polska, angielska, z audiodeskrypcją oraz bez komentarza.
Kiedy: 18 czerwca (wtorek), godzina 18:00
Gdzie: od 16:00 w TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV, HbbTV, a od 17:20 także w TVP 2
Komentatorzy: Jacek Laskowski, Marcin Żewłakow (PL), Simon Brotherton, Lucy Ward (ENG), Piotr Dębowski (AD)
Prowadzący studio: Patryk Ganiek
Goście/eksperci: Filip Kapica, Michał Pazdan, Adrian Mierzejewski, Marcin Parzuchowski (analiza)
Euro w telewizji. Takie imprezy mają przed sobą przyszłość
Szokujące kulisy finału Euro. Policja udaremniła atak ISIS
Trener uczestnika Euro 2024 podał się do dymisji!
Bohater Hiszpanii dotrzymał słowa. Wygląda jak... "Mała Syrenka"
Anglicy niemal pewni. To on zastąpi w kadrze Southgate'a!
Lewandowski łamie przepisy? "Absolutnie jest do zmiany"
Anglicy dziękują Southgate'owi. Piękne słowa Beckhama
17-latek z najładniejszym golem na Euro! UEFA zadecydowała [WIDEO]
Hiszpanie w opałach. Skargę do UEFA złożył na nich... Gibraltar
niedziela, 14.07, 21:00
środa, 10.07, 21:00
wtorek, 09.07, 21:00
sobota, 06.07, 21:00