Reprezentacja Polski siatkarek podczas środowego losowania pozna rywalki w fazie grupowej igrzysk olimpijskich. W piątek zagra natomiast w ćwierćfinale Ligi Narodów. O progresie i tym, do czego doprowadził drużynę Stefano Lavarini, mówi Aleksandra Jagieło, która brała udział w wyborze Włocha na selekcjonera kadry.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL – Kiedy konkretnie Sebastian Świderski zlecił pani zadanie wybrania nowego trenera reprezentacji Polski siatkarek?
Aleksandra Jagieło: – Kiedy został wybrany na prezesa zapytał się mnie, czy dołączyłabym do zarządu, jako jego członkini. Pierwszym z zadań, które otrzymaliśmy jako kilkuosobowa grupa było wybranie trenera. Od tego zaczęliśmy.
– Czy w pani głowie było to karkołomne zadanie, czy też spodziewała się pani "wysypu" CV?
– Przede wszystkim ucieszyłam się, że to właśnie konkurs miał zdecydować o tym, kto zostanie trenerem. Pozytywne emocje zostały natomiast spotęgowane, kiedy napłynęły kandydatury. Było ich ponad dwadzieścia, a to świadczyło o tym, że w polskim zespole kobiecym jest duży potencjał i widzą go trenerzy, którzy chcą poprowadzić naszą reprezentację.
To był jednak też moment, w którym emocje zaczęły się ze sobą mieszać. Z jednej strony ucieszyłam się z przesłanych CV, a z drugiej zaczęłam "namacalnie" czuć rosnącą odpowiedzialność za przyszłość tak naprawdę całej polskiej żeńskiej siatkówki. Wybór trenera to nie wybór sukienki czy butów, a bardzo duży obowiązek. Ogromnie chciałam, by pracę dostała osoba, która wyciągnie wszystko co najlepsze z grupy dziewczyn, z którą będzie trenować. Dziś, z perspektywy czasu myślę, że to się udało.
– To było tak naprawdę ogłoszenie o pracę. Czy pamięta pani, jakie wymagania były wtedy postawione przed potencjalnymi kandydatami?
– Nie było jakichś konkretnych. Musiał to być po prostu trener siatkówki. Dopiero w późniejszym etapie konkursu patrzyliśmy na historię pracy danego trenera – przede wszystkim reprezentacyjną – i dodatkowo doświadczenie w działaniu z młodzieżą. W przypadku Stefano Lavariniego to właśnie te rzeczy zadecydowały. Przez wiele lat współpracował z Clubem Italia, gdzie szkolił młodzież i jednocześnie swój warsztat trenerski. Doszło do tego prowadzenie reprezentacji Korei Południowej, która zajęła czwarte miejsce w ostatnich igrzyskach olimpijskich. Miała tylko jedną gwiazdę Kim. Reszta to były dobre zawodniczki, ale nie topowe nazwiska. Mimo to osiągnięto sukces.
– To do jego nazwiska i Daniele Santarellego od razu poczuła pani większe przekonanie czy też może ktoś jeszcze był w tej grupie?
– Nie miałam wielkiego sentymentu. Po prostu analizowaliśmy CV, które przyszły i z nich wyłoniła się grupa faworytów. Byli w niej również Stephane Antiga i Alessandro Chiappini, czyli nazwiska które znają wszyscy w kobiecej siatkówce. Nie było tu więc większych emocji. Podchodziliśmy do tego w sposób całkowicie racjonalny.
– Kiedy doszło do tego pierwszego "przesiewu", jakie wrażenie zrobił Stefano Lavarini podczas rozmowy?
– Rozmowy były przeprowadzane, kiedy została ostatnia czwórka czy piątka kandydatów. Były to spotkania osobiste lub face-to-face, ale przez Internet.
Powiem szczerze, że Stefano od razu wzbudził moją sympatię. Kiedy został wybrany okazało się, że już wcześniej się poznaliśmy, o czym nie pamiętałam. Troszkę głupio wyszło (śmiech). Miało to miejsce, gdy grałam we Włoszech i był asystentem Giovanniego Guidettiego. Byliśmy sobie przedstawieni podczas którejś z zespołowych kolacji. Stefano przypomniał mi o tej sytuacji podczas obiadu, na który wybraliśmy się razem z Sebastianem Świderskim po wyborze trenera.
Poza tym mocnym atutem Stefano była charyzma, trochę inne podejście trenerskie. Od razu przykuwał uwagę.
– Czym konkretnie?
– Jest taki przeżywający, tak bardzo pokazuje wszystkie emocje – i radość, i niezadowolenie również. To było jednak drugorzędne. Warsztat trenerski i praca z młodzieżą stanowiły czynniki decydujące.
– Pamiętam mój pierwszy wywiad z trenerem. Początkowo zostałam uprzedzona, że średnio się czuje ze swoim językiem angielskim. Finalnie nie miał z nim problemów. To, co mnie zastanowiło, to to, że można do niego rzucić najzabawniejszym żartem, a on go przyjmie z kamienną twarzą. Nigdy do końca się nie wie, co myśli. To też był jakiś "bufor"?
– Stefano nie jest osobą wylewną, która będzie się ściskać, uśmiechać. On powie co ma powiedzieć i idzie robić swoje. Jest bardzo konkretny, nie lubi tracić czasu. Utrzymuje profesjonalny dystans. Nie miałam okazji pracować z nim na co dzień, więc o jego zachowanie należałoby podpytać dziewczyny. Najważniejsze w tym wszystkim było jednak to, że uwierzył w ten zespół, obejmując go i wiedział, że jest w nim duży potencjał. Dziewczyny mu zaufały i dzięki temu jedziemy na igrzyska, mamy brązowy medal Ligi Narodów z zeszłego roku i świetny występ w mistrzostwach świata.
– Czy zdziwiła panią jego prośba, żeby zapisać w kontrakcie premię na ewentualność zdobycia złotego medalu igrzysk olimpijskich? Rozumiem, że to jest normalny zapis, natomiast pamiętam, że jak to wyszło na światło dzienne, wzbudziło wielkie poruszenie. Sam fakt, że przychodzi do polskiej kadry i myśli o złocie była... odświeżająca po latach "chudszych" w sukcesy.
– To jest właśnie to, o czym mówię cały czas – on od razu widział, że ten zespół może wygrać medal. Choć nigdy go o to nie pytałam, nie byłam też przy finalnych rozmowach, to wiem, że chciał takiego zapisu. Mógł też podejść do tego czysto biznesowo, profesjonalnie na zasadzie: "Tak, jestem trenerem. Tak, walczę o najwyższe cele i jeśli jest najwyższy cel, to chcę być za niego premiowany, bo to moja praca". Myślę, że to połączenie tych dwóch czynników, choć patrząc na to, jakie Stefano ma podejście, jestem przekonana, że on od początku wiedział, że ten zespół stać na wiele.
Mówił, że musi pracować z polskim zespołem, by wyeliminować proste błędy, by ten nauczył się, że nawet jak się przegrywa, to jeszcze można wszystko zmienić. Pokazał, że nie wolno się poddawać, należy bardziej wierzyć w siebie.
– Pierwsza Liga Narodów nie układała się jednak po niczyjej myśli. Pojawiły się wątpliwości czy wciąż była wiara w proces?
– Absolutnie nie było żadnych wątpliwości. Poza tym kiedy podejmuję decyzję, to z całą odpowiedzialnością i konsekwencjami. Uważam, że praca trenera to nie jest nagły zryw i poprawa. Jeśli przez ileś lat czegoś nie było, nie oczekujmy, że nagle w miesiąc wszystko się zmieni. To jest proces i trzeba dać czas i szansę, a później rozliczać. Nie jestem zwolenniczką pochopnych decyzji i uważam, że tylko spokój i zaufanie mogą przynieść efekt. Tak było i wtedy.
– Który moment był przełomem we współpracy?
– Myślę, że mistrzostwa świata. To wtedy narodził się zespół, drużyna się odbudowała. To był nowy start dla tej kadry.
– A jak jest teraz? Nadal jesteśmy czarnym koniem, jeśli chodzi o igrzyska, czy już jednym z zespołów–faworytów do tego, żeby sięgnąć po medal?
– Chciałabym, żebyśmy pozostali w roli czarnego konia. Zawsze troszeczkę łatwiej się w niej gra, niż w roli faworyta, czy zespołu, który ma się bić o najwyższe cele.
Teraz chce mi się śmiać, bo jeszcze w zeszłym roku, kiedy były kwalifikacje olimpijskie, mówiliśmy sobie, że jest dobrze, i że nawet jeśli się nie uda, to jest jeszcze kwalifikacja z rankingu. Śledziliśmy go teraz jako zespół pewny awansu i zastanawialiśmy się, czy nie będziemy czasami wzięci do losowania grup igrzysk z pierwszego, drugiego, czy trzeciego miejsca! Perspektywa się zmienia i idzie to w dobrą stronę.
Pokazujemy, że możemy wygrać z mocnymi zespołami, ale jednocześnie, że jest jeszcze nad czym pracować. To dobry moment. Mamy miesiąc do igrzysk, więc jest też szansa na poprawienie niektórych elementów.
Czytaj również:
– Pierwsza taka sytuacja od lat. Na igrzyskach zabraknie... kobiet
– Wielka przemiana reprezentacji Polski siatkarek. Malwina Smarzek mówi o zmianie mentalnej
– Spotkanie na szczycie już na starcie fazy finałowej Ligi Narodów. Wielki rywal reprezentacji Polski siatkarek
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP, w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.