Łukasz Piszczek w sztabie szkoleniowym Borussii Dortmund. Przemysław Łagożny w ekipie byłych mistrzów Belgii, a do tego dwóch Polaków wśród grona trenerskiego klubu Serie A. Czy właśnie tworzy się nowy trend?
Przez lata mówiło się, że polscy trenerzy są niedoceniani. Być może nadchodzi przełom i stworzenie trendu przez młode pokolenie szkoleniowców. To wyjątkowe lato, bo już trzy zachodnie kluby zdecydowały się na podpisanie kontraktu z przedstawicielami myśli szkoleniowej spod biało-czerwonej flagi. Na razie chodzi o asystentów, ale ruchy na rynku robią duże wrażenie.
To może być mały krok w kierunku tego, by w przyszłości polscy trenerzy otrzymywali ciekawe oferty na zagranicznych rynkach. Do tej pory trudno było szukać naszych szkoleniowców w innych krajach. Maciej Skorża wypracował sobie solidną renomę na rynku azjatyckim, gdzie prowadził Al-Ettifaq (Arabia Saudyjska), Urawę Red Diamonds (Japonia) czy kadrę olimpijską Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Na wschodzi przez pewien czas solidnie radził sobie Marek Zub, który podpisywał kontrakty z klubami z Litwy (Żalgiris WIlno), Łotwy (Spartaks Jurmała), Chin (Liaoning Tieren), Białorusi (Tobył Kostanaj) i Kazachstanu (Tobył Kostanaj). Przez kilka miesięcy saudyjskim Abha Club dowodził Czesław Michniewicz.
Szansę w Osasunie Pampeluna dostał w przeszłości Jan Urban, choć wynikało to przede wszystkim z faktu, że przez lata był zawodnikiem tego klubu. Przez lata mówiło się, że polscy trenerzy są niedoceniani. Przez krótki czas szkoleniowcem greckiego Arisu Saloniki był za to Michał Probierz, aktualny selekcjoner polskiej kadry. Ostatnio, po kilku miesiącach pracy, z FC Den Bosch zwolniony został Tomasz Kaczmarek. Dodatkowo swój czas w łotewskim Spartaksie Jurmała miał Przemysław Łagożny, gdzie miał też miano najmłodszego pierwszego trenera w Europie.
Możliwe, że nadchodzi kolejny przełom dla polskiej myśli trenerskiej. Na jej czele może iść Łukasz Piszczek, który ma mocne nazwisko i piękną karierę piłkarską. Były reprezentant Polski został asystentem Nuriego Sahina w Borussii Dortmund. To oznacza, że 39-latek będzie miał spory wpływ na przygotowania piątej drużyny poprzedniego sezonu Bundesligi.
Piszczek nie dysponuje jeszcze najwyższą licencją trenerską UEFA Pro i dopiero w tym roku rozpocznie kurs, który po zdaniu egzaminów pozwoli mu na prowadzenie drużyn na najwyższych poziomach rozgrywek. Były piłkarz do tej pory był zatrudniony w klubie z rodzinnych okolic, czyli w LKS-ie Goczałkowice. Nie zmienia to faktu, że w przeszłości i tak budził zainteresowanie. Przy okazji wyboru selekcjonerów wspominało się o tym, że 39-latek może znaleźć się w sztabie.
– Gdy kończyłem grę w Borussii, proponowano mi pracę w jednym z klubów Ekstraklasy. Powiedziałem, że na tę chwilę nie mam uprawnień. Jakby teraz ktoś zapytał mnie, czy jestem gotowy na to, żeby przejąć klub, powiedziałbym, że tak – opowiadał Piszczek na łamach TVPSPORT.PL.
Teraz Piszczka czeka poważne wyzwanie w swoim byłym klubie. Polak jest tam traktowany z ogromnym szacunkiem, ma nawet mały mural na jednej z trybun stadionu w Dortmundzie. 39-latek będzie pracował w sztabie wraz z inną ikoną Borussii z ostatnich lat. Poza byłym kadrowiczem, za pracę z zespołem mają też odpowiadać Joao Tralhao oraz Ertugrul Arslan.
Piszczek nie jest jedynym Polakiem, który ma przed sobą nowe wyzwania na trenerskiej drodze. Już kilka dni temu pracę w Belgii rozpoczął wspomniany Łagożny. To szkoleniowiec z ciekawą przeszłością. W 2021 roku był asystentem Zuba w Spartaksie, ale potem został poproszony o przejęcie zespołu i w ten sposób pracował na Łotwie blisko przez rok. Potem 32-latek zdecydował się na sfinalizowanie kursu UEFA Pro.
Łagożny pracował też w przeszłości w Maladze, a także był zatrudniony w sztabie pierwszej drużyny Legii Warszawa jako analityk. Teraz Polak zdecydował się przyjąć ofertę KRC Genk, czterokrotnego mistrza Belgii. Ostatni sezon ekipa niebiesko-białych skończyła na piątym miejscu, ale ambicje są obecnie wyższe. W dodatku w składzie drużyny są wyceniany na 30 milionów euro Bilal El Khannouss czy występujący na Euro 2024 Patrik Hrosovsky ze Słowacji.
Łagożny został zaproszony do sztabu przez Thorstena Finka, który jako piłkarz był zdobywcą Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium, w którym rozegrał 150 meczów. W karierze szkoleniowiec niemiec pracował między innymi w FC Basel, HSV, Austrii Wiedeń, Grasshoppers Zurych czy Vissel Kobe. Ostatnio 56-latek prowadził belgijskie Sint-Truidense
Wyzwań w Serie A skosztują za to Przemysław Małecki oraz Alex Trukan. To efekt wcześniej współpracy z Kostą Runjaicem, który po zwolnieniu z Legii otrzymał ofertę z Udinese Calcio. Niemcem interesowały się kluby z 2. Bundesligi, ale propozycja z Włoch okazała się ciekawsza.
Runjaic podpisał we Włoszech roczną umowę, a wspomniani Polacy znajdą się w jego sztabie. W poprzednim sezonie ekipa biało-czarnych zajęła piętnaste miejsce w rozgrywkach z dorobkiem 37 punktów.
Małecki ma za sobą ponad trzy lata pracy w Legii. Wcześniej pracował też w Lechu Poznań i Zagłębiu Lubin, a także był selekcjonerem reprezentacji Polski do lat 16 i 17. Trukan ma za sobą pobyt w angielskich akademiach (Hull City, Nottingham Forest), a także kooperację ze Stalą Mielec pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego i Włodzimierza Gąsiora. Da się usłyszeć, że obaj nie byli jedynymi Polakami, o których Runjaic myślał pod kątem Udinese.
Dodatkowo wcześniej wspominany Kaczmarek także zdecydował się wrócić do roli asystenta. Szkoleniowiec związał się z NAC Breda, gdzie będzie wspierał Carla Hoefkensa. Żółta Armia w poprzednim sezonie wywalczyła awans na najwyższy poziom rozgrywkowy.
Polscy trenerzy będą dostrzegali w kontekście pracy na wysokim poziomie w sezonie 2024/2025. Możliwe, że takie kroki pomogą im także w karierach w kontekście przyszłości. Doświadczenia z Serie A, Bundesligi czy ligi belgijskiej mogą kusić prezesów z rodzimego rynku. Istotne jest jednak, że to już nie incydentalne przypadki, lecz swego rodzaju trend, który będzie działał na korzyść polskiej piłki.