Jeszcze przed początkiem rywalizacji w turnieju finałowym Ligi Narodów siatkarzy w łódzkiej Atlasie Arenie doszło do wydarzeń co najmniej niecodziennych. Mimo że mecze, co jasne, rozgrywane są pod dachem, to zawodnikom we znaki wdała się przechodząca nad miastem burza. I to do tego stopnia, że sufit hali zaczął... przeciekać.
Drugi rok z rzędu finały Ligi Narodów siatkarzy zawitały do Polski. Przed rokiem w gdańskiej Ergo Arenie triumfowali reprezentanci Polski. Teraz o powtórzenie sukcesu biało-czerwoni grają w Atlas Arenie w Łodzi.
Hala, która wielokrotnie gościła już najważniejsze siatkarskie rozgrywki, tym razem musiała przejść duży test. I nie chodzi tu o organizację wydarzenia. W godzinach popołudniowych nad Łodzią przeszła wielka ulewa wzmożona intensywną burzą. Jej skutki dało się odczuć nawet w samym obiekcie.
Już przed pierwszym czwartkowym meczem, w którym Japonia mierzyła się z Kanadą, dach łódzkiej hali zaczął przeciekać. Na parkiecie pojawił się nawet grad. Chłopcy odpowiadający za przecieranie boiska od początku mieli zatem mnóstwo pracy.
Do sytuacji odniósł się operator Atlas Areny.
"Burza o ogromnej sile, która tuż przed godziną 17 przeszła nad Łodzią, doprowadziła do awarii jednej z klap oddymiających. W trakcie nawałnicy silny wiatr, który połamał drzewa w pobliskim parku, wyrwał jedną z klap oddymiających. Niezwłocznie, gdy tylko pogoda pozwoliła na bezpieczne wejście alpinistów na dach, klapa została ręcznie zamknięta. Boisko oraz sektory były na bieżąco osuszane. Zdarzenie nie miało wpływu na przebieg meczu Kanada – Japonia, jak i meczu reprezentacji Polski z Brazylią" – czytamy.
O braku wpływu trudno jednak mówić, skoro parkiet przecierany musiał być właściwie po każdej akcji…
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna