Przejdź do pełnej wersji artykułu

Pięć setnych do rekordu Polski, a u Konieczek gorycz: następnym razem chyba wypcham stanik

/ Alicja Konieczek (fot. PAP) Alicja Konieczek (fot. PAP)

W niedzielnej Diamentowej Lidze w Paryżu Alicji Konieczek zabrakło 0.05 sekundy, żeby w biegu na 3000 metrów z przeszkodami wyrównać rekord Polski. – Minęłam metę i najpierw pomyślałam: życiówka jest super. A potem zrozumiałam, jak to jest mało i byłam wściekła. Następnym razem chyba wypcham stanik – mówi 30-latka, która za miesiąc wystąpi w igrzyskach. W kadrze PZLA mówią na nią "Amerykanka", ale sukces olimpijski ma jej dać Szwajcaria. Jak nie teraz, to za cztery lata, bo "skoro żre, to głupio byłoby teraz kończyć z lekkoatletyką".

Zaskakujące kulisy rekordu świata. "Trenerka mi powiedziała: a może się wycofaj?"

Alicja Konieczek, która po polskim liceum wyjechała za bratem na studia do USA, od 2017 roku konsekwentnie idzie w górę. Już wcześniej została drugą najszybszą Polką w historii biegu na 3000 m z przeszkodami, a co najmniej od dwóch sezonów wspomina, że w zasięgu ma rekord kraju Wioletty Janowskiej – 9:17.15.

W niedzielę w Paryżu zabrakło jej do tego osiągnięcia pięciu setnych sekundy. I to mimo że w Diamentowej Lidze na Stade de Charlety miała w ogóle nie wystartować.

Alicja Konieczek bliska rekordu Polski. A radość z życiówki przesłania niedosyt

Czas 9:17.20, który tam uzyskała, dał jej na mecie siódme miejsce. A przy okazji piątą w tym roku pozycję w Europie. W Rzymie, gdzie ścigała się z najlepszymi o medale ME, tak dobrze nie było, jednak już wtedy było jasne, że mając minimum, jej głównym celem w tym roku będą igrzyska. Na Diamentową Ligę przyjechała last minute, pociągiem ze zgrupowania w St. Moritz.

O tym, że startuję, dowiedziałam się dopiero w środę. Weszłam na listę jako rezerwowa i pomyślałam: okej, jesteś teraz w treningu, nie oczekuj niczego. Bij się tylko o miejsca, bo za to są premie finansowe i punkty do rankingu. Ale tego dnia działało u mnie wszystko: pogoda, samopoczucie, nastawienie. I jeszcze gdy zaczynałyśmy, to puścili mi ulubioną muzykę, bo rekord świata akurat atakował Mondo Duplantis. Życiówka w takich okolicznościach musiała pęknąć – opowiada TVPSPORT.PL Konieczek, która w poniedziałek rano wstała o 3:30. A o 8:40 była już z powrotem w pociągu do St. Moritz.

Życiówka cieszy, ale z perspektywy kilku godzin Alicja czuje niedosyt. Wprost przyznaje, że zaczęła się nawet obwiniać.

Biegłam bez nastawienia na wynik, bo kiedy o nich gadam, nigdy nic mi nie wychodzi. Pacemakerki, które tam zatrudniono i tak uciekły do przodu, więc ja z nich pożytku nie miałam. Robiłam swoje, swoim rytmem i wchodząc na ostatnie kółko, spojrzałam na zegar. Pomyślałam: chcesz rekordu? To masz na to 72 sekundy. Po drodze, po drugim kilometrze, złapała mnie "bomba", którą przewalczyłam. Czułam, że mogę to zrobić i faktycznie się udało. Było jak byk 72 s. Ale 72 s plus to nieszczęsne 0.05 – śmieje się. – Gdy teraz o tym myślę, jestem wściekła, bo mogłam lepiej rozegrać choćby ostatni atak na rów z wodą. A może nie mogłam? Nie wiem, następnym razem wypcham sobie stanik, to mnie fotokomórka szybciej złapie. Przecież tyle, ile zabrakło, na takim dystansie to jest centymetr – aż podnosi głos lekkoatletka.

To właśnie finiszu, już mówiąc poważnie, dotyczy najważniejsza lekcja z tego, co stało się w Paryżu:

Zaczęło się na 300 m do mety. Niemka i Tunezyjka wrzuciły sprint, a ja nie dałam rady. Z trenerem robimy wszystko, żeby to poprawić i czuję, że przed Paryżem muszę z powrotem polubić się z podbiegami.

Olimpijski plan wyliczony co do dnia. Paryż bez szczęśliwych przegranych

Konieczek jest uparta. To dlatego po zakończeniu studiów została w sporcie, dlatego również nie wystarczyło jej, że trzy lata temu w Tokio spełniła już marzenie o występie olimpijskim.

Lepiej zostać olimpijką i coś tam jeszcze zrobić. Samo bycie to za mało – przypomina. – Jak nie teraz, to za cztery lata w Los Angeles, bo skoro tak fajnie "żre", to głupio byłoby się teraz żegnać.

Ale żeby było już teraz, finisze mogą się przydać. Trener Benjamin Fletcher, którego PZLA obiecało dowołać jeszcze do sztabu na Paryż, przypomina Konieczek o tym, jak będą tam wyglądały eliminacje. Z nich do finału awansuje pięć najlepszych na mecie, bez tzw. "małych q", czyli szczęśliwych przegranych.

Powiedział, że ta Diamentowa Liga wyglądała tak, jak mogą wyglądać eliminacje. I ma rację. Jeżeli tam też będzie szybko i dużo miejsca na przeszkodach, a do tego taktycznie, to szybki finisz będzie niezbędny do awansu. Może tam będzie potrzebny ten rekord Polski? Mam na robotę nad nim niecały miesiąc. 23 lipca w Warszawie ślubujemy w PKOl, potem – po jednym dniu w domu – ruszam do Spały, gdzie zostanę do 1 sierpnia. Bieg zaplanowano na 4.08 – opowiada.

Wszystko wyliczone co do dnia – zauważamy.

Ja mam w życiu dużo luzu, nie jestem typowym sportowcem. Ale pewne kwestie na pewnym poziomie trzeba mieć już dopieszczone – puszcza oko Alicja.

Tym razem w Strzyżewie nie będzie strefy kibica. Rodzicom sprezentowano bilety

Kontaktu z Janowską Konieczek jako takiego nie ma. Liczy zresztą, że wkrótce to do niej będą próbowały równać młodsze. Twierdzi, że w wieku 30 lat wciąż ma na tyle dużo zapasu treningowego względem rywalek, iż w jej zasięgu będzie w przyszłości czas 9:09.

Trening się rozwija, ja jestem wytrzymalsza i lepsza. Są nowe kolce. Kiedyś ubzdurałam sobie, że właśnie tyle pobiegnę. I pobiegnę – zapowiada.

Igrzyska w Paryżu, gdzie wystąpi po raz pierwszy od Diamentowej Ligi, będą dobrą okazją, aby się zbliżyć. Konieczek przyznaje, że już teraz miasto tętni imprezą. Coraz więcej ulic ma barykady, rozstawiają się ostatnie obiekty, a Stade de France, obok którego przejeżdżała, jest przystrojony w bannery i robi kolosalne wrażenie. W hotelach są plakaty, można kupować maskotki.

Drugi olimpijski występ sióstr Konieczek będzie inny niż ich debiut. Tym razem w ich rodzinnym Strzyżewie rodzice nie zorganizują strefy kibica.

Każdy sportowiec dostaje dwa bilety dla najbliższych. Dobrze będzie ich mieć blisko, bo bilety na stadion są absurdalnie drogie. Jeżdżą z nami niemal wszędzie, są kochani. Mam jeszcze nadzieję, że akredytację uda się załatwić naszemu trenerowi. Ben to jednocześnie mój partner. Jeśli wszyscy będą blisko, będę spokojna. Z takim wsparciem głupio byłoby nie zrobić finału – kończy.

Igrzyska olimpijskie w Paryżu pokaże Telewizja Polska. Polska w lekkoatletyce wywalczyła na nie 51 kwalifikacji, w tym dla pięciu sztafet.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także