Kilka lat temu nikt nie zakładał, że będzie stanowiła o sile kadry 4x400 metrów. Dla niej zarezerwowane były występy na 100 i 200 metrów. W Paryżu, po raz czwarty, powalczy w igrzyskach olimpijskich. Stawia przed sobą wysokie cele. – Jestem realistką. Stąpam mocno po ziemi – mówiła nam Marika Popowicz-Drapała.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Czujesz już stres przed zbliżającymi się igrzyskami?
Marika Popowicz-Drapała: – Jestem z tych zawodniczek, które ze spokojem podchodzą do występów na wielkich imprezach. O emocjach często rozmawiam z trenerem. Nie ma opcji, by w pełni uciec od stresu i podniecenia kolejnym ważnym startem. Szkoleniowiec za każdym razem podkreśla, że stres i mobilizacja świadczą o tym, że nadal zależy nam dobrych wynikach.
– Tętno przyspiesza, gdy pojawiasz się na bieżni?
– Tak. Za mną zmiana dystansu, ze sprintu na 400 metrów. Jestem w nim już na maksa. Pokazywałam trenerowi, jak trzęsą mi się ręce przed występem. Nie wierzyłam, że po tylu latach w tym "biznesie" nadal tak ekscytowałam się bieganiem. Fajnie, że tak się dzieje.
– Czy to prawda, że masz w dorobku aż 60 medali z mistrzostw Polski?!
– Sześćdziesiąty dorzuciłam "u siebie" w Bydgoszczy. Mam w klubie statystyka, który wszystkiego pilnuje. Sam na pewno bym któryś pominęła.
– Niektórzy się śmieją, że musisz pić jakiś eliksir, który dodaje ci sił. Ile go jeszcze zostało?
– Mówisz o soku z gumijagód? Już dawno temu mówiłam, że biegam na oparach. Najwidoczniej los chciał inaczej. Paliwa w baku jest jeszcze dużo. Przed tym sezonem zatankowałam do pełna. Stać mnie na szybkie bieganie.
– Po mistrzostwach w Bydgoszczy dodałaś w mediach społecznościowych emocjonalny wpis. Jak dużo kosztowały cię te występy?
– Było dużo nerwów. Mistrzostwa kraju w roku olimpijskim są bardzo trudne. Ostatnie miesiące są wyjątkowe, ze względu na liczbę startów. Nagromadzenie imprez było bardzo duże. Musiałyśmy walczyć w sztafecie o awans do Paryża. Potem były jeszcze mistrzostwa Europy. Nie odpuszczałam halowego sezonu. Za mną sporo pracy. Dodatkowo, w domowym zaciszu, zmagałam się z problemami zdrowotnymi. Niby nie wykluczały mnie z biegania, ale też nie dodawały pewności siebie. Droga do Francji nie była usłana różami.
– Co się zatem działo, gdy przyszedł moment sukcesu?
– Czułam, że pokazałam to, na co mnie stać. Nie zatrzymuję się. Gdy pomyślałam, ile przeszłam w 2024 roku pojawił się moment, w którym złapałam głębszy oddech i pomyślałam: "Wow! Dobra robota!"
– Co dla ciebie znaczy wyjazd na igrzyska?
– To wielka nobilitacja. Święto sportu. Można odnieść wrażenie, że zjadłam zęby na tej imprezie, ale każde igrzyska to zupełnie inna historia. W Londynie byłam po raz pierwszy. W Rio de Janeiro wracałam po zerwaniu więzadeł krzyżowych w kolanie i operacji. W Tokio wracałam do sportu po przerwie macierzyńskiej. W Paryżu też będę na innym poziomie życia. Zmieniłam konkurencję. Dużo się dzieje. Wszyscy sportowcy dążą, by znaleźć się na igrzyskach. Mam podobnie. Zamierzam celebrować ten moment.
– Lecisz do Francji z oczekiwaniami?
– Te są zawsze. Największe mamy sami wobec siebie. Celuję wysoko. Jestem realistką. Stąpam mocno po ziemi. Często mówię: "Celuj w księżyc, a ustrzelisz gwiazdę". Mamy silną sztafetę 4x400 metrów. Dziewczyny znają smak zwycięstwa. Chcemy wspólnie brnąć w kierunku kolejnych sukcesów.
– Jesteś już spełnioną zawodniczką czy czegoś ci brakuje?
– Medal igrzysk to wielka sprawa. Zaczynamy rozmawiać o poważnych sprawach.
– Tak jak mówiłaś, celujemy wysoko.
– Nie wiem, czy kiedykolwiek miałam w głowie takie marzenie. Śmiałam się, że powinnam napisać książkę pod tytułem: "Jak nie tracić motywacji, wiedząc, że nie będziesz mistrzynią olimpijską?". W krótkim sprincie bardzo trudno wejść do światowej elity. Nie zmienia to faktu, że nadal jestem głodna rywalizacji i sukcesów. Z jednej strony jestem spełniona. Z drugiej, chcę więcej i więcej. To dobra cecha. Takie podejście przybliża do świetnych wyników.
– W sztafecie pobiegnie Natalia Kaczmarek. Z nią można góry przenosić?
– Biega na kosmicznym poziomie. Czerpiemy inspirację i motywację. Dodatkowo, wiemy, że można robić takie rzeczy jako Polka. Natalia już jest legendą. Łatwiej i nam będzie przekraczać granice. Gdy biegłyśmy razem w finale mistrzostw kraju wiedziałam, iż będę mogła przekraczać własne bariery. Nie zapominam jednak, że w sztafecie nie możemy liczyć tylko na jedną osobą. Musimy być mocne razem. Drużyna jest tak mocna, jak najsłabsze ogniwo. Chcemy wykonać 200 procent normy w Paryżu.
– Masz obawę przed wylotem do stolicy Francji?
– Nie skupiam się na tym, co dzieje się w tym mieście. Żyję sportem. Staram się nie myśleć o kwestiach, na które nie mam wpływu. Wygrają ci, którzy zachowają spokój i nie dadzą się rozproszyć. Życie i sport nauczyły mnie metody małych kroków. Póki co, jestem na obozie w Spale. Skupiam się na planie treningowym. We Francji, wspólnie z całą kadrą, będziemy chcieli zachować środki ostrożności. Nie wkładamy złych myśli do głowy.
– Będziesz jeszcze startować przed wylotem do Paryża?
– Na tę chwilę nie mam takich informacji. Być może trener będzie chciał, żebym sprawdziła się pod koniec lipca, ale decyzje będą zapadały na bieżąco. Czas na ciężki trening i łapanie formy.
1
3:24.34
2
3:24.89
3
3:25.31
4
3:25.68
5
3:25.80
6
3:32.72
1
7.01
2
7.02
3
7.06
7.07
5
7.10
6
7.10
7
7.12
8
7.14
1
4922
2
4826
3
4781
4
4751
4569
6
4487
7
4455
8
4413
9
4400
10
4362
11
4357
12
4277
13
4181
-
1
20.69
2
19.56
3
19.26
4
19.11
5
18.91
6
18.89
7
18.67
8
18.41
1
8:52.86
2
8:52.92
3
8:53.42
4
8:53.67
5
8:53.96
6
8:54.60
7
8:55.62
8
8:57.00
9
9:04.90
9:06.84
11
9:07.20
-
1
1.99
2
1.95
3
1.92
4
1.92
5
1.92
6
1.89
6
1.89
8
1.85
9
1.80
1
3:04.95
2
3:05.18
3
3:05.18
4
3:05.49
5
3:05.83
6
3:08.28
1
1:44.88
2
1:44.92
3
1:45.46
4
1:45.57
5
1:45.88
6
1:46.47
1
7:48.37
2
7:49.41
3
7:50.48
4
7:50.66
5
7:51.46
6
7:51.77
7
7:55.83
8
7:55.83
9
7:56.41
10
7:56.98
11
7:57.18
12
7:59.81
1
2:11.42
2
2:12.20
2:12.59
4
2:12.65
5
2:14.24
6
2:14.53
7
2:14.58
8
2:15.91
9
2:16.10
10
2:17.83
11
2:19.29
12
2:22.28
13
2:23.00
-