{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Paryż 1900. Dyscyplina... wyśmiana w raporcie. Przyjechał jeden kibic
Dawid Brilowski /
Igrzyska w Paryżu (1900) były pierwszymi, a zarazem ostatnimi, na których pojawił się krokiet. Dyscyplina ta została... wyśmiana w raporcie olimpijskim. Określono ją mianem "rozrywki wyniesionej do rangi sportu". Nic dziwnego, że nie porwała kibiców. A raczej kibica. Zakupiono bowiem jeden bilet.
👉 Polskie gwiazdy bez igrzysk. Winne urazy i bezlitosne zasady
Krokiet (nie mylić z krykietem!) to gra zespołowa, w której zawodnicy muszą za pomocą drewnianego młotka przetoczyć kulę po trasie wyznaczonej przez 6 lub 7 bramek. W 1900 roku jednorazowo trafił do programu olimpijskiego – podczas jednej z najdziwniejszych imprez w historii.
W ramach krokieta rozegrano wówczas cztery konkurencje. W każdej
wystąpili wyłącznie Francuzi, a mimo to... biletów nie zakupił żaden (!) kibic z kraju-gospodarza. "Widzów było niewielu. Ale trzeba zaznaczyć, że pewien Anglik odbył podróż z Nicei do Paryża na premierowe spotkanie. Był on nawet, jeśli się nie mylę, jedynym, który zapłacił za bilet" – odnotowano w raporcie olimpijskim.
W opisie dyscypliny znajdującym się w dokumencie stwierdzono, że... nie ma ona prawie żadnych związków z atletyzmem. "Federacja, która corocznie organizuje mistrzostwa świata w krokiecie wyniosła tę rozrywkę do rangi sportu" – zapisano.
Po takiej recenzji nie mogło być inaczej: krokiet już nigdy nie wrócił na igrzyska. Kibic z Anglii pozostanie więc prawdopodobnie jedynym w olimpijskiej historii tej dyscypliny.