Wisła Kraków po ponad dwunastu latach wróciła do europejskich pucharów. W pierwszej rundzie eliminacji Ligi Europy pokonała kosowskie KF Llapi. – Cieszymy się ze zwycięstwa, ale na razie twardo stąpamy po ziemi. Bo nic wielkiego jeszcze się nie wydarzyło – powiedział po meczu w rozmowie z TVPSPORT.PL kapitan zdobywcy Pucharu Polski, Alan Uryga.
Przemysław Chlebicki, TVPSPORT.PL: – Czy dużo czasu potrzebowaliście, żeby przepracować w głowach poprzedni sezon?
Alan Uryga, kapitan Wisły Kraków: – Mówiąc za siebie, ostatnie tygodnie poprzedniego sezonu były bardzo trudne. Potrzebowałem kilka, jeśli nie kilkanaście dni, żeby wszystko sobie móc w głowie poukładać. Nie ma co ukrywać, że ta krótka przerwa nie pozwoliła oczyścić głowy jeszcze w stu procentach. Ale okres przygotowawczy, mecze towarzyskie i pierwszy występ w pucharach sprawiają, że te gorsze myśli odciągamy i skupiamy się na tym, co przed nami – to najlepszy sposób, żeby potem nie rozpamiętywać przeszłości, gdy zaczną się mecze o stawkę.
– W jaki sposób trener Kazimierz Moskal pomógł wam przepracować ten czas?
– Wiele aspektów można by wymieniać. Nie powiem może nic oryginalnego, ale przede wszystkim – każdy trener jest inny. Z pracy z trenerem Albertem Rude wynieśliśmy sporo pozytywnych rzeczy. Wniósł wiele dobrego do szatni, do drużyny. Trener Moskal przyszedł do nas ze swoją wizją, jeśli chodzi o taktykę. Miał inny pomysł na grę na grę obronną i pod kilkoma względami w ofensywie. Dołożył kolejne małe "cegiełki" do już wcześniej nieźle funkcjonującej drużyny. Mam nadzieję, że za kilka miesięcy będziemy mówić o nas jako o fajnym projekcie.
– Z jakim nastawieniem wyszedłeś na mecz z Llapi?
– Było wiele niewiadomych dla mnie i innych chłopaków. To pierwsze spotkanie w takich okolicznościach, w europejskich pucharach. Inny mecz niż ligowy albo Pucharu Polski. Przygotowaliśmy się jednak do niego tak, jak do kolejnego w lidze. Po prostu – wyszliśmy z założeniem, że trzeba wygrać i trzeba dać radość kibicom. Nie tylko cieszyć z tego, że jesteśmy w pucharach, ale też coś w nich zaprezentować.
– To zwycięstwo może być dla was pozytywnym "zastrzykiem" na ten sezon?
– Oczywiście, że tak. Choć nie popadamy w żaden hurraoptymizm. Wiemy, że to pierwszy mecz, pierwsza runda. Jeszcze nic nie osiągnęliśmy – za tydzień przecież jest rewanż. Nie możemy się rozluźnić, bo potem będziemy zaskoczeni. Wiemy, że warunki w Kosowie mogą być trudne, a przeciwnik będzie chciał odrobić straty. Cieszymy się ze zwycięstwa, ale na razie twardo stąpamy po ziemi. Bo nic wielkiego jeszcze się nie wydarzyło.
– Może wybiegnę teraz za bardzo do przodu, ale czy sądzisz, że jesteście gotowi na łączenie gry w lidze z europejskimi pucharami?
– Chciałbym powiedzieć, że jestem o tym przekonany. Ale trudno mi w tym momencie to określić. Mam wrażenie – i nie powiem chyba nic kontrowersyjnego – że potrzebujemy jakichś wzmocnień. Pierwszej jedenastki i ławki, żeby rotacja była większa, a każdy z zawodników był mocniejszym ogniwem albo przynajmniej podtrzymywał poziom drużyny. Myślę, że gdy doszłoby kilka nazwisk – a zakładam, że dojdzie – wtedy będziemy mogli mówić, że jesteśmy przygotowani do gry na wielu frontach.
– Zdradzisz, na jakich pozycjach przydałyby się wam wzmocnienia?
– Pewnie te pozycje przewijały się w wielu analizach ekspertów, ale też w wypowiedziach trenera i osób wokół Wisły. Ale nie jest to moja rola, żeby oceniać, jakich potrzebujemy transferów.
Rewanżowe spotkanie w Podujevie odbędzie się 18 lipca. Zwycięzcy dwumeczu zmierzą się w drugiej rundzie Ligi Europy z Rapidem Wiedeń, a pokonani w Lidze Konferencji z Broendby IF.
2 - 2
Fenerbahce
5 - 2
FC Twente
19:00
Bodoe/Glimt/Lazio
19:00
Lyon/Manchester United
19:00
Tottenham Hotspur/Eintracht Frankfurt
19:00
Rangers/Athletic Bilbao
18:00
Zwycięzca SF 2