| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W poprzednim sezonie Śląsk Wrocław zaskoczył piłkarską Polskę i zdobył wicemistrzostwo kraju. Na tydzień przed startem rozgrywek PKO BP Ekstraklasy, trener Jacek Magiera nieco tonuje nastroje. – Ten sezon będzie trudniejszy niż poprzedni. To zupełnie inny zespół. Wiem też, że sukces usypia niestety często zawodników – opowiada w długiej rozmowie z TVPSPORT.PL.
Bartosz Wieczorek, TVPSPORT.PL: – Trenerze, rozmawiamy na tydzień przed startem rozgrywek Ekstraklasy. Tęsknił Pan za naszymi rodzimymi rozgrywkami?
Jacek Magiera, trener Śląska Wrocław: – Zawsze tęsknię za Ekstraklasą, która moim zdaniem z każdym rokiem jest coraz bardziej atrakcyjna. Jest nieprzewidywalna, co też dodaje jej takiego pozytywnego uroku. Urlop nie był długi, bo trwał tylko dwa tygodnie. Co prawda dla mnie taki typowy urlop, czyli wyłączenie całkowitego myślenia, reset i poświęcenie się dla rodziny trwał tydzień. Potem już były wiadomo sprawy związane z klubem, z kontraktami, z zawodnikami, ale bardzo się cieszę, że te przynajmniej kilka dni poświęciłem na to, aby odpocząć, aby przez 24 godziny być do dyspozycji żony i dzieci.
– Jak Pan podsumuje obóz w Austrii?
– Zacznę od tego, że mieliśmy dwa bardzo dobre obozy. Pierwszy w Karpaczu, gdzie spędziliśmy cztery dni. Zakończyliśmy go meczem z Rokitą Brzeg Dolny. Był to mecz przede wszystkim dla kibiców, którzy często przyjeżdżają z pobliskich miejscowości na stadion Śląska. Natomiast ten obóz w Austrii to już było stricte przygotowanie do sezonu. Dwa mecze sparingowe z bardzo wymagającymi przeciwnikami, grającymi co roku w europejskich pucharach, CFR Cluj i Slavia Praga. Trenowaliśmy intensywnie, mocno. Zbieraliśmy się, jeśli chodzi o kadrę, bo trzech zawodników dojechało do nas do Austrii: Sebastian Musiolik, Marcin Cebula i Mateusz Bartolewski. Wcześniej przyszli do nas Serafin Szota, Tomek Loska, Filip Rejczyk i Simon Schierrack. Na naszych obozach mieliśmy wielu nowych zawodników, ale nie wszystkich od początku. Nie trenowaliśmy też w pełnym składzie, bo z powodu kontuzji we Wrocławiu musieli pozostać Łukasz Bejger, Jehor Macenko. Aleksander Paluszek był na obozie w Austrii, ale też zmagał się z urazem i trenował głównie indywidualnie. Natomiast muszę powiedzieć, że zrealizowaliśmy wszystko to, co chcieliśmy, w aspekcie motorycznym i taktycznym, zarówno jeżeli chodzi o ofensywę, jak i defensywę. Te obozy były dobrze zorganizowane. Były świetne warunki do pracy, dobre boiska i baza hotelowa. Jestem zadowolony z warunków, jakie klub stworzył do przygotowania do sezonu.
– Czy obóz w Austrii dał odpowiedź na to, że istnieje życie bez Erika Exposito?
– Nie da się zastąpić w skali jeden do jednego Erika Exposito. To był piłkarz o określonej jakości, lider i kapitan zespołu, dobry duch, który miał bardzo duży wpływ na to, jak drużyna funkcjonuje zarówno na boisku, jak i poza nim. Dlatego ten zespół będzie zupełnie inny. Transfery Sebastiana Musiolika i Juniora Eyamby na pewno spowodowały to, że drużyna Śląska w najbliższym sezonie będzie grała zupełnie inaczej, aniżeli za ery Exposito. Takie jest życie. Erik został królem strzelców Ekstraklasy i wiedziałem, że w nowym sezonie będziemy sobie musieli radzić bez niego.
– Próbował pan jeszcze go zatrzymać, kiedy nie wypalił pierwotny transfer do Umm-Salal?
– Nie, już wtedy nie rozmawialiśmy. Bezpośrednio po sezonie, kiedy jeszcze mieliśmy spotkanie w klubie, rozmawialiśmy na temat Erica, żeby z nami został, pomógł chociaż zespołowi w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy. Nawet gdybyśmy musieli przeprowadzić jego transfer pod koniec okienka transferowego, czyli na koniec sierpnia. Natomiast Erik nie był już zainteresowany tym, żeby tutaj zostać. Uważał, że chce odejść ze Śląska jako osoba z topu, która zrobiła bardzo dużo dla klubu. Zrozumiałem i zaakceptowałem jego decyzję. Dzisiaj muszę radzić sobie bez niego. Ci zawodnicy, którzy przyjdą, będą mieli do wypełnienia miejsce, gdzie będą cały czas porównywani do najlepszego strzelca Ekstraklasy.
– "Wierzę, że nasz świetny sztab, który odbudował kilku piłkarzy, odbuduje i jego" – to słowa Davida Baldy z pokoju #ŚląskoweGadanie o Patryku Klimali. Kilkanaście dni później po tej wypowiedzi, okazało się, że napastnik nie pojedzie na obóz do Austrii. Dlaczego pan tak szybko zrezygnował z Klimali?
– Rozmawiałem z nim w niedzielę, tuż przed wyjazdem do Austrii. To była tylko i wyłącznie moja decyzja. Oczywiście, wcześniej poinformowałem sztab, rozmawialiśmy na jego temat. Decyzję podjąłem po spotkaniu z Rokitą Brzeg Dolny. Ja podejmuję decyzje i nie muszą być one popularne i miłe dla piłkarza, ale w moim przekonaniu muszą być skuteczne, jeśli chodzi o drużynę. Uznałem, że ten zespół potrzebuje innego typu zawodnika, mimo iż optowałem za tym, żeby Patryk w październiku dołączył do Śląska. Grał bardzo dużo na wiosnę, natomiast analiza, popatrzenie na jego sytuację z boku, skłoniły mnie do tego, żeby pożegnać się z nim i budować ten zespół już bez niego.
– Patryk Klimala zawiódł pańskie oczekiwania?
– Przychodził tutaj jako piłkarz, z którym wiązałem bardzo duże nadzieje, myśląc, że to zawodnik intensywny, dużo biegający, mający duże doświadczenie na poziomie Ekstraklasy i międzynarodowym. Myślałem, że będzie czołowym strzelcem w Ekstraklasie. Patryk grał w wielu spotkaniach, ale nie wpisał się ani razu na listę strzelców. Oczekiwaliśmy od niego goli, bo po to został sprowadzony. Nie skreślam tego zawodnika w przyszłości. Być może Śląsk Wrocław nie był miejscem, w którym mógł sprzedać swoje umiejętności, jak najlepiej potrafi. Życzę mu powodzenia, aby w innym klubie realizował swoje marzenia.
– Na konferencjach prasowych wspominał pan, że Patryk Klimala czasami za bardzo chce, że brakuje mu spokoju i cierpliwości. W jego przypadku najbardziej zawiodła głowa?
– Trudno powiedzieć. Przychodził jako piłkarz z określoną marką, ale czasami tak w futbolu jest, że w jednym klubie te gole się strzela, a w drugim jest z tym trudniej. Śląsk okazał się właśnie tym drugim klubem dla Patryka. Jego temat jest dla mnie zamknięty. Życie się nie kończy dla niego. Mam nadzieję, że w nowym miejscu będzie spełniał wszystkie swoje cele.
– Czy jest pan zadowolony z obecnego kształtu kadry? Czy chciałby pan jeszcze więcej wzmocnień?
– Chcę jeszcze więcej wzmocnień i mówię o tym otwarcie. Śląsk będzie wkrótce grał na trzech frontach: w Ekstraklasie, w el. do LKE i w Pucharze Polski. Zaczynamy bardzo intensywny okres, gdzie w lipcu i sierpniu będą eliminacje do Ligi Konferencji i Ekstraklasa. Dzisiaj pod względem liczebności ta kadra nie jest na tyle mocna, aby rywalizować dobrze i tu, i tu, dlatego potrzebujemy dwóch-trzech transferów.
Jestem oczywiście zadowolony ze wszystkich nowych nabytków, ale potrzebujemy jeszcze więcej jakości, aby móc godnie reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej. Wiem, że europejskie puchary zaczynają się we wrześniu, kiedy odbędzie się faza grupowa. I to jest Europa, a nie eliminacje. Przez eliminacje trzeba najpierw przejść. Wiemy, jaki mamy współczynnik, wiemy, jak wyglądamy rankingowo jako Polska, natomiast wpływu na to na dziś nie mamy. Przez budowanie kadry, mamy wpływ na to, czy damy radę awansować do fazy grupowej, czy też nie. Bardzo chciałbym tego dokonać, bo mam doświadczenie gry w Lidze Mistrzów, czy w 1/16 finału Ligi Europy. Natomiast potrzebne są wzmocnienia na to, aby o czymś takim marzyć i zrealizować ten cel.
– Na jakie konkretne pozycje potrzebuje pan zawodników?
– Na dziś potrzebujemy wzmocnień w każdej formacji. Wzmocnieniem będzie powrót do treningu Macenki, jeżeli oczywiście przedłuży kontrakt ze Śląskiem Wrocław. Wzmocnieniem będzie powrót do treningu z drużyną Bejgera, który jest po zabiegu ortopedycznym, czy Paluszka, który jest też po kontuzji, jakiej nabawił się trzy kolejki przed końcem rozgrywek w poprzednim sezonie. Także już wypadają trzej piłkarze, którzy byli podstawowymi w szeregach Śląska Wrocław. Jeśli oni wrócą, to okaże się, że mamy wzmocnioną linię obrony. Na dziś mamy czterech piłkarzy w tej formacji i trudno tutaj mówić o spokoju wewnętrznym, wiedząc, że gramy w cyklu: środa, niedziela, czwartek, niedziela, czwartek, niedziela, czwartek, niedziela. Za chwilę może się okazać, że ktoś dostanie kartkę, ktoś złapie kontuzję i ta kołdra będzie krótka. Potrzebujemy na pewno zawodnika do rywalizacji w środkowej strefie boiska, gdzie to będą płuca naszego zespołu. Zastanawiam się też nad obsadą napastnika, gdyż Junior Eyamba wypadł na sześć tygodni. Czekam na potwierdzenie po kontroli lekarskiej. Zobaczymy, czy ten uraz okaże się na tyle poważny, że będziemy szukać kolejnego zawodnika do linii ataku, czy będziemy czekać i uzupełniać tę pozycję piłkarzami, których dzisiaj mamy w kadrze.
– David Balda w pokoju #ŚląskoweGadanie wspominał, że chciałby, aby Jacek Magiera miał do dyspozycji dwóch wysokich napastników i jednego takiego szybkiego, rozbieganego. Tego pan oczekuje? Są już wysocy w postaci Musiolika i Eyamby, teraz czas na tego niższego, dynamicznego?
– Powiem coś na przekór, może niekoniecznie na przekór Davidowi, bo dużo rozmawiamy ze sobą na temat kadry zespołu – nie wystarczy mieć jednego wysokiego i drugiego rozbieganego, najważniejsze jest, aby był to skuteczny napastnik. Za to będziemy rozliczani. Nie za wzrost i siłę, tylko za skuteczność i strzelone gole. Tego potrzebuje nie tylko Śląsk Wrocław, ale każdy zespół PKO BP Ekstraklasy.
– Jak wyglądają pańskie relacje z dyrektorem Baldą? Ostatnio mówiło się o tym, że postawił pan go nieco do pionu.
– Mamy ze sobą świetne relacje. Uważam, że to bardzo dobry dyrektor sportowy, który ma ciekawą wizję tego, jak zespół ma wyglądać. Jest otwarty, komunikatywny, uśmiechnięty, operatywny. Wykonał wiele dobrych rzeczy dla klubu. Chciałbym, że nasza współpraca była kontynuowana. Oczywiście, mam swoje zdanie i też jestem od niego bardziej doświadczony w wielu kwestiach. Przede wszystkim jestem dłużej w piłce przez sam wiek. Uważam, że David ma ogromny potencjał. Fajnie się ze sobą dogadujemy. Chciałbym też wyróżnić prezesa Patryka Załęcznego, z którym bardzo często rozmawiamy na temat spraw klubu.
– "Osiem lat na ciebie czekałem" – takimi słowami zwrócił się pan do nowego napastnika, Sebastiana Musiolika. Mógłby pan opowiedzieć coś więcej na temat tej historii?
– Sebastian Musiolik przyjechał na testy do Zagłębia Sosnowiec, którego byłem trenerem w 2016 roku. Wtedy był jeszcze młodym, 20-letnim piłkarzem. Przypomniał mi, że odbyliśmy wtedy długą rozmowę, chodząc dookoła boiska. Zadawałem mu wtedy mnóstwo pytań. Z różnych powodów nie trafił wtedy do Zagłębia, natomiast po latach, tak humorystycznie do tej sytuacji podszedłem. Cenię go jako piłkarza. Uważam, że jest to napastnik o dużym potencjale. W rozmowie indywidualnej postawiłem przed nim konkretne cele. Nie będę zdradzał jakie, bo to jest tylko między nami, natomiast liczę na to, że pokaże swoje atuty i pomoże nam w zdobywaniu bramek.
– Długo musiał pan namawiać Filipa Rejczyka na transfer? Kilka miesięcy temu z klubu odszedł Karol Borys, teraz przyszedł jego kolega z kadry U17. Porównania Filipa do Karola na pewno się pojawią.
– Jestem przyzwyczajony i gotowy do tego typu porównań. Każdy ma do tego prawo. Spotkałem się z Filipem przed podpisaniem kontraktu. Przedstawiłem plan, jaki widzę na tego zawodnika. Liczę na to, że jeszcze bardziej rozwinie swoje ogromne umiejętności w Śląsku. Wiadomo, że jest to młody chłopak i najważniejsze jest to, aby z przytupem wszedł na poziom ekstraklasy. On już debiutował w barwach Legii Warszawa, te pierwsze szlify ma za sobą, natomiast będę go traktował tak jak każdego innego. Będę chciał go wrzucić na głęboką wodę.
Został utrzymany przepis o młodzieżowcu. Czy dobrze, czy źle, nie mnie już w tej chwili oceniać, bo federacja swojej decyzji już nie zmieni. Na pewno dla trenera łatwiej by było, gdyby tego przepisu nie było, bo mógłby patrzeć na wszystkich jednakowo, a tak dla tego młodzieżowca trzeba miejsce mimo wszystko szukać w zespole. Powiedziałem wyraźnie zawodnikom w szatni, że chcę, aby by było tak, jak w zeszłym sezonie. Młodzieżowiec będzie grał w podstawowym składzie, dlatego, że jest dobry, a nie, bo musi wypełnić limit. W poprzednim sezonie, dzięki swojej dobrej dyspozycji miejsce wywalczył Łukasz Bejger. Teraz takie zadanie czeka Rejczyka, Jakuba Jezierskiego, Łukasza Gerstensteina, Tommaso Guercio i Aleksandra Wołczka, który też trenuje z pierwszym zespołem, aby rozpychał się rękoma na treningach i walczył o to, by być kozakiem i gra, dlatego że zasługuję.
– Zaakceptowałby pan fakt, że Jehor Macenko i Łukasz Bejger odchodzą ze Śląska? Czy nie chce pan już żadnych odejść z klubu w trakcie sezonu?
– Przedstawiliśmy Jehorowi propozycję nowego kontraktu. Uważam, że jest to bardzo dobra umowa. Znam jej szczegóły, wiem, jak wygląda w porównaniu do innych kontraktów piłkarzy Śląska. Jehor ma swoją grupę menadżerską, z którą dyskutuje, rozmawia. Musi określić się w najbliższych dniach, czy chce ze mną współpracować i tworzyć dalej historię Śląska. Jeśli nie zdecyduje się na przedłużenie kontraktu, to zostanę zmuszony poszukać piłkarza na jego miejsce. Jestem odpowiedzialny za ten zespół i nie mogę pozwolić sobie na to, żeby na jego pozycji była luka. Chciałbym, żeby został i miał dobry sezon. Został znaleziony w poprzednim sezonie w tzw. "piwnicy" Śląska Wrocław i swoją postawą przyczynił się do tego, że WKS sięgnął po wicemistrzostwo Polski. Natomiast decyzja należy do niego.
– Śląsk Wrocław w poprzednim sezonie zaskoczył całą piłkarską Polskę. Jakie są cele na ten sezon?
– Wszystko zobaczymy w trakcie sezonu. Dzisiaj nie powiem, jaki cel stawiam przed tym zespołem, bo nie mamy jeszcze kompletnej kadry. Na pewno będzie to trudniejszy sezon niż poprzedni, bo oczekiwania będą ogromne. Ja już chodząc tutaj po mieście, spotykając kibiców, rozmawiając z nimi, słyszę, że chcą mistrzostwa Polski. Ja się tylko uśmiecham, bo wiem, że to będzie bardzo trudny sezon pod każdym względem. Nawet pod takim, że to jest zupełnie inny zespół. Odeszło kilku zawodników, którzy trzymali szatnię. Opuścił nas najlepszy strzelec rozgrywek. Inaczej drużyny będą podchodzić też do meczów z wicemistrzowskim Śląskiem. Wiem też, że sukces usypia niestety często zawodników, którzy żyją poprzednim sezonem i czasami wydaje im się, że pewne rzeczy będą łatwiejsze. Dlatego od razu chcę wylać kubeł zimnej wody na drużynę, aby była świadoma tego, że przed nami bardzo trudny sezon. Od nas zależy, od naszego nastawienia, energii, głodu, jak to wszystko będzie wyglądać. Chcę być w top 6-8, ale potrzebujemy jeszcze wzmocnień.
– Tak duże zmiany w składzie były potrzebne? Chodzi mi głównie o odejścia doświadczonych piłkarzy, takich jak Patryk Janasik, Martin Konczkowski, Michał Rzuchowski.
– To byli trzej piłkarze, którym kończyły się kontrakty w tym sezonie. Patryk Janasik miał przedstawioną propozycję nowej umowy w marcu i kwietniu. Kontrakt leżał na stole, nie zdecydował się go podpisać. Potem gdy zakończył się sezon, już nie było powrotu do negocjacji. Taka była decyzja klubu. Na początku chciałem, żeby Martin Konczkowski został i taka była moja wola, ale to było przekazywane przed przeciekami, że młodzieżowiec zostanie na kolejny sezon. W momencie, kiedy ten przepis został utrzymany, musieliśmy szukać miejsce dla młodzieżowca w składzie. Mając na prawej obronie Gerstensteina i Guercio, zabrakło miejsca dla Martina. Nie chciałbym, żeby był tylko skarbnikiem i rywalizował na pozycji, gdzie może nie grać, jak środek obrony, czy pomocy, dlatego taka decyzja zapadła. Oczywiście, żałuję, bo to świetny chłopak i profesjonalista. Głupio mi było z tym, że najpierw mówiłem, żeby został, a potem że musi odejść. Tak jest niestety w sporcie. Moja decyzja była spowodowana odgórnymi decyzjami polskiej federacji. Na miejsce Michała Rzuchowskiego został sprowadzony Filip Rejczyk.
– Chciałbym zapytać o Konrada Poprawę, który wciąż jest związany kontraktem ze Śląskiem, ale opuścił cały poprzedni sezon. Czytałem jego poruszający wywiad dla "Weszło", w którym opowiadał o walce z depresją i zmaganiami z atakami lękowymi. Ta historia wstrząsnęła całym środowiskiem piłkarskim...
– Sam jestem częścią tej historii, bo w dużej mierze brałem w tym udział i pamiętam doskonale te momenty, kiedy wróciłem tutaj do Wrocławia. Tą kolację, którą Konrad przedstawił też w tym wywiadzie. Spotkaliśmy się, rozmawialiśmy na temat przyszłości, na temat funkcji kapitana, na temat tego, jakie są potrzeby dzisiaj w Śląsku. Śląsk był wtedy w strefie spadkowej, miał pięć punktów straty do bezpiecznego miejsca w tabeli. Dwa dni później po tej naszej kolacji był telefon o 4:00 rano od Konrada, potem o 6:00 powtórny telefon. Pojawiły się problemy i kontuzja. Później Konrad zagrał jeszcze przez kilkanaście minut w meczu z Legią, ale potem wypadł z kadry. Potrzebuje wsparcia. Ma cały czas od nas pełne wsparcie. Jako klub chcemy zapewnić mu przede wszystkim warunki do tego, żeby wrócił do zdrowia, bo to jest najważniejsze. Na dziś jest poza piłką i trudno mi powiedzieć, czy kiedykolwiek wróci na boisko. Kibicuję, trzymam za niego kciuki.
– Jesteście cały czas ze sobą w kontakcie?
– Był moment, w którym byliśmy ze sobą w częstym kontakcie. Teraz informujemy się od jakiegoś czasu, jak wygląda jego sytuacja zdrowotna, rodzinna. Wierzę, że uratujemy go jako człowieka, bo to jest najważniejsze. Piłkarzem można być przez 10-15 lat, natomiast on ma przed sobą całe życie: bycie mężem, ojcem, założenie rodziny. To jest o wiele ważniejsze niż piłkarski mecz.
– Będziecie chcieli go zaprosić na jeden z domowych meczów Śląska?
– To od niego musi zależeć. Takie zaproszenie cały czas jest dla niego. Kilka razy w poprzednim sezonie spotkałem się we Wrocławiu z Konradem. Byliśmy na spacerze, rozmowie. Dużo wiem, co się w jego życiu dzieje. Ta sytuacja spowodowała to, że bardzo się otworzył. Wiem mnóstwo rzeczy, którego trapiły i staram się mu tak bardzo pomóc, jak ludzie, którzy byli przy nim.
– Gdy za poprzedniej pańskiej kadencji Śląsk grał w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy, kilka miesięcy później został pan zwolniony. Czy nie obawia się pan, że przy słabszych wynikach w tym sezonie, zostanie pan znów ofiarą własnego sukcesu?
– Nie dociera do mnie to, żebym zamiast srebrnego medalu, wybrał bycie 10. w poprzednim sezonie, a następnie bycie przeciętnym w kolejnym. Wicemistrzostwo Polski było ogromnym sukcesem. Byliśmy blisko mistrzostwa, ale zadecydował gorszy bilans bezpośrednich spotkań z Jagiellonią. Ludzie, którzy są blisko Śląska, są świadomi, że ten sezon będzie trudniejszy. Budowanie klubu to nie jeden sezon, a lata, gdzie trzeba klub czas się wzmacniać, rozwijać i podnosić standardy. Gra w Europie to inwestycje w piłkarzy, logistykę, odnowę biologiczną, regenerację. Mam duże doświadczenie w tym, dlatego nie obawiam się. Na pewno nie będziemy cały czas wygrywać. Nie chcę się usprawiedliwiać już na początku sezonu, ale wiem z doświadczenia, jak trudno to pogodzić. Wielu zawodników po raz pierwszy spotka się z grą co trzy dni. Trzeba będzie pokonywać wewnątrz siebie bariery, które każdy z nas tutaj ma.
– Jakich błędów Śląsk musi uniknąć w porównaniu do poprzedniej kampanii w Lidze Konferencji? Już 25 lipca WKS rozpocznie rywalizację z Rygą FC i przystąpi do niej jako faworyt.
– Myślę, że w żadnym z dwumeczów, nawet z Rygą FC nie będziemy faworytem. Nie jesteśmy zespołem, który gra regularnie w europejskich pucharach. Wystarczy porównać nasze współczynniki. Natomiast chcemy wygrać i awansować do kolejnej rundy. Nie można porównywać Śląska z 2021 roku do tego, który jest dziś. Zupełnie inna drużyna, inni ludzie zarządzający klubem i trener troszkę starszy. Z otwartą głową do tego podchodzę. Dużo będzie zależało od szczęścia w losowaniu. To jest też kluczem, czy w fazie grupowej zagra, czy nie.
– Stabilizacja, miejsce w top 10 pana usatysfakcjonuje, czy jednak biorąc pod uwagę poprzedni sezon, ten wymarzony wynik to podium?
– Jestem ambitny i chciałbym, żeby Śląsk znów znalazł się na podium. Wiemy doskonale, jak wygląda budżet innych klubów. Raków wydaje 2-3 miliony euro na transfery, my bierzemy piłkarzy za darmo do odbudowania. Taka jest filozofia klubu i na to się godzę. To tylko pokazuje, jakie mamy możliwości. Nie stać nas na to, żeby wykupić Crnaca, czy Makucha za milion euro. Byłem przez dwadzieścia lat w Legii i wiem, że dla nich sezon bez podium i pucharów, to dla nich totalna porażka i budżet nie pozwala im patrzeć na to minimalistycznie. Są Jagiellonia, Lech, Pogoń, które mają duże aspiracje i wiele innych klubów, które były w top 6. Ważna jest stabilizacja, ale też cały czas stawiamy na rozwój. Dla mnie na dziś najważniejszy jest wynik, a nie to, co zrobimy za pięć lat. Takimi sezonami, jak poprzedni, możemy wyjść na jeszcze wyższy poziom. Co mnie zadowoli? Miejsce w top 6 i faza grupowa Liga Konferencji, ale to będzie cholernie trudne.
1 - 1
Korona Kielce
1 - 1
Pogoń Szczecin
2 - 3
GKS Katowice
1 - 0
Piast Gliwice
2 - 2
PGE FKS Stal Mielec
1 - 1
Śląsk Wrocław
2 - 3
Motor Lublin
2 - 1
Widzew Łódź
1 - 2
Cracovia
2 - 0
Puszcza Niepołomice