Katarzyna Wenerska to druga rozgrywająca reprezentacji Polski siatkarek. W wywiadzie dla TVPSPORT.PL mówi o tym, w jakich okolicznościach dowiedziała się, że dostała powołanie na igrzyska, o tym, jak zmienił ją i jej koleżanki Stefano Lavarini i o tym, po co kadra jedzie do Paryża.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Jakby ktoś ci powiedział jeszcze w czasie gry w Świeciu, że wkrótce pojedziesz na igrzyska olimpijskie, to odpowiedziałabyś, że zwariował?
Katarzyna Wenerska: – (śmiech) Zdecydowanie. Myślę, że do dziś trochę nie wierzę w to, że jestem w miejscu, w którym jestem. Igrzyska to spełnienie marzeń każdego sportowca. To się dzieje. To jest ekstra!
– Przed chwilą rozmawiałam z Magdą Jurczyk. Powiedziała mi, że uwierzyła, że jedzie do Paryża w momencie, kiedy zobaczyła grafikę w social mediach ze swoim nazwiskiem. Przeszłaś już ten etap?
– Cały czas to do mnie dochodzi. Myślę, że jak będziemy w Warszawie podczas ślubowania, kiedy wszystko zacznie się dziać, to naprawdę to poczuję. Teraz jeszcze trenujemy, przed nami turniej, więc skala tego wszystkiego nieco wolniej do mnie dochodzi. Podczas ceremonii pewnie wybuchną wszystkie emocje, które kumulują się we mnie od tygodni.
– A jak nie sportowo, a technicznie i organizacyjnie przygotowujecie się do igrzysk?
– Przed chwilą miałyśmy zdjęcia. Przeżyłyśmy też mierzenie strojów meczowych w naszej stołówce w COS-ie (śmiech). Odbyło się to na szybko. Strojów galowych nie miałyśmy jeszcze możliwości przymierzyć, więc może być różnie, ale nie zmienia to faktu, że totalnie pozytywnie na to wszystko patrzymy. Do tego doszły spotkania w sprawie antydopingu i tego, jak wypełniać dokumenty i deklaracje. Uczulono nas, byśmy pamiętały o każdym leku, który zażywamy i niczego nie przegapiły.
– Kiedy dowiedziałaś się, że jedziesz?
– Domyślałam się tego od tego ostatniego turnieju VNL, podczas którego tylko we dwie z Asią Wołosz byłyśmy brane pod uwagę. Po przyjeździe do Szczyrku również byłyśmy w stałym duecie, więc w swojej głowie czułam się coraz pewniejsza powołania. Ostatecznie trener rozmawiał tylko z dziewczynami, których, jak się okazało, wyjazd nie był pewny, więc kiedy mnie nie zawołał do siebie, poczułam spokój. Oczywiście były też dziewczyny, które pozytywnie wyszły z rozmów z selekcjonerem. Różnie się to więc układało.
– Od kogo dostałaś pierwszą wiadomość albo telefon po powołaniu?
– Od siostry.
– I co ci powiedziała?
– Powiedziała, że to było trochę wiadome, ale dopiero teraz do mojej rodziny to doszło. Gratulowali oczywiście i mówili, że są ze mnie bardzo dumni.
– Czy masz jakąś listę rzeczy, którą musisz każdemu przywieźć z Francji albo czy zabierasz swoją rodzinę do Paryża na igrzyska?
– Możliwe, że ktoś przyjedzie do mnie do Paryża. Nie wiem, jak to będzie wyglądać z biletami. Niestety rodzice już sobie coś na czas tego wydarzenia zaplanowali, więc oni najprawdopodobniej nie przyjadą, ale być może najbliższym czy siostrze lub znajomym uda się dotrzeć. Wiem też, że grupa kibiców ze Świecia, z mojego rodzinnego miasta, już ma wykupione bilety, więc jeśli będzie okazja, może się z nimi zobaczę.
– Ile razy byłaś w Paryżu do tej pory?
– Ani razu.
– Zostawiałaś to specjalnie na czas igrzysk?
– Nie, po prostu nie było czasu i trochę okazji. Tym bardziej się więc cieszę, że będę tam pierwszy raz i to jeszcze na takiej imprezie.
– W przypadku waszej kadry wszystkie będziecie pierwszy raz na igrzyskach, bo zespół wcześniej się nie kwalifikował się na nie od 2008 roku. Są rzeczy najważniejsze, absolutnie podstawowe, czyli sportowe i jednocześnie rzeczy, które w nowym miejscu chce się zobaczyć, poznać. Czy w wiosce, czy samym Paryżu masz jakieś konkretne miejsca, które chciałabyś zobaczyć?
– Dla mnie raczej liczy się to, że tam pojedziemy. Już na samym starcie będzie tam dużo nowych rzeczy, bo i wioska olimpijska, i sam turniej. Sport i rywalizacja są na pierwszym miejscu, ale na pewno będziemy miały czas, żeby zwiedzić całą wioskę lub miejsca koło niej. Jestem też ciekawa Wieży Eiffla, bo w telewizji robi ogromne wrażenie.
– A macie już podane ograniczenia czy restrykcje odnośnie do tego, jak macie tam funkcjonować?
– Nie, jeszcze nie. Sama słyszałam jednak od trenera Stephane'a Antigi, że Paryż nie należy do najbezpieczniejszych miejsc i on sam raczej w miasto wieczorem by się nie wypuścił. Ze względów bezpieczeństwa pewnie będziemy chodzić grupkami. Myślę, że będzie z tego jakieś szkolenie albo poświęcone temu spotkanie, więc to wszystko jeszcze przed nami.
– Chciałabyś spotkać jakiegoś sportowca?
– Igę Świątek. To dla mnie ogromny autorytet. Widać jak ta dziewczyna jest waleczna i ile ma wewnętrznej siły.
– Słucham o waszej ekscytacji, wiedzę, jak cieszycie się tym wyjazdem i jestem ciekawa, czy kiedy zaczynałyście współpracę ze Stefano Lavarinim, spodziewałaś się, że taki moment nastanie tak szybko?
– Z roku na rok coraz bardziej w to wierzyłam. Pierwszy sezon, sam początek z trenerem Lavarinim podczas VNL traktowałam jednak bardziej w kategoriach porażki niż sukcesu. Dopiero późniejsze mistrzostwa świata dodały nam skrzydeł. Zobaczyłyśmy, że można przebić się do elity. W zeszłym roku szłyśmy już cały czas do góry. W tym roku nieco falujemy, ale mimo to uważam, że gramy fajną siatkówkę, a możemy grać jeszcze lepszą. Teraz trzeba to ustabilizować i mam nadzieję, że właśnie w Paryżu ta stabilizacja nastąpi.
– A czym on najbardziej cię przekonał jako trener?
– Ma coś takiego, że my jako zawodniczki idziemy za nim i wierzymy w to, co on robi. Wszystko ma sens, wszystko jest z głową poukładane. Rozwinęłam się przy nim bardzo, dostałam szansę grania i to też jest mega plus.
– Ile w sezonie olimpijskim dał ci ten drugi brąz Ligi Narodów?
– Jako zespół otrzymaliśmy dużą dawkę pewności siebie. Miałyśmy trudną drogę do medalu, bardziej wymagającą niż w zeszłym roku... Turcja, a później te Włoszki. Szkoda, że ten drugi mecz tak się potoczył. Może gdybyśmy miały te dwie, trzy godziny więcej na odpoczynek, to wyglądałoby to inaczej. Nie zmienia to faktu, że medal dał nam ogromną pewność siebie i pokazał przede wszystkim, że możemy. Potrafimy wychodzić z bardzo trudnych sytuacji i to jest budujące. Wiemy, że nie ma dla nas wyników niemożliwych.
– Powiedziałabyś, że jesteście czarnym koniem igrzysk?
– Tak, myślę, że tak jest.
Czytaj również:
– Chcesz wziąć udział w IO? Przed tobą... 1370 stron "papierologii"
– Nieoczekiwanie wygrała sezon kadrowy. Teraz "Mama" zmienia klub
– Burza wokół powołań. Grbić zaskoczył nawet... prezesa
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna