W ciągu ostatniej dobry znów zrobiło się głośno o kwestiach dopingowych wśród polskich olimpijczyków. Mówi się o sprawach Doroty Borowskiej oraz potencjalnie Norberta Kobielskiego. Pytamy o nie Michała Rynkowskiego, dyrektora Polskiej Agencji Antydopingowej.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Ile telefonów otrzymał pan od dziennikarzy w ostatnim czasie?
Michał Rynkowski: – Na ten moment kilkanaście. Ale one ciągle dzwonią. I nie dziwi mnie to. Trwa okres przedolimpijski. Siłą rzeczy zainteresowanie jest bardzo duże. Dla nas ostatnie godziny także bardzo pracowite.
– Jak wygląda ten czas przedolimpijski?
– Do końca czerwca pobraliśmy 1500 próbek, z czego ponad 400 było zrealizowanych na zawodnikach, którzy już zakwalifikowali się do kadry olimpijskiej. W szerokiej kadrze było zdecydowanie więcej badań. Kontrole antydopingowe trwają cały czas. Do igrzysk olimpijskich będą realizowane przez nas i federacje międzynarodowe, podczas samej imprezy już na zlecenie Międzynarodowej Agencji Testowania (ITA), czyli organizacji która odpowiada za program antydopingowy w Paryżu.
Pamiętajmy, że częściowo zawodnicy nie będą przebywali w wiosce olimpijskiej, ale w Polsce. Będą wyjeżdżać tylko na moment rywalizacji sportowej. Kontrole mogą być więc kontynuowane w naszym kraju, mimo że już igrzyska się rozpoczęły.
Podkreślę również, że w trybie przyspieszonym pracujemy już od miesiąca. Każda próbka, która jest pobrana, jest analizowana w ciągu 72 godzin, czyli niemalże w reżimie olimpijskim, tak, aby wyniki badań były tak szybko, jak to jest możliwe oraz bez uszczerbku na jakości przeprowadzania analiz laboratoryjnych.
– Czy procedury olimpijskie w kontekście antydopingu wprowadzają więc zmianę faktyczną do regularnego schematu testowania zawodników?
– Jeżeli chodzi o same przepisy, nic się nie zmienia. Są oczywiście pewne niuanse, zwłaszcza dotyczące procedur dyscyplinarnych, ale tak naprawdę nie jest to istotne i oby nie było istotne dla samych sportowców.
Jeśli chodzi o podejście codzienne w kwestii dbania o swoje bezpieczeństwo, nic się nie zmienia. Zawodnicy muszą zwracać uwagę na to, co spożywają, jakiego rodzaju suplementy kupują, muszą konsultować przyjmowanie tego rodzaju produktów z lekarzami kadry – mogą też oczywiście konsultować to z nami.
Każdy zawodnik, który wyjeżdża na igrzyska olimpijskie, jest objęty programem e-learningowym, może również przejść szkolenie indywidualnie. Oprócz tego jako POLADA realizujemy działania bezpośrednie. Jeździmy do sportowców i przeprowadzamy edukację, żeby uzbroić ich w niezbędną wiedzę, by nie popełnili błędów. Pomyłki dotyczące stosowania dopingu się zdarzają i w przyszłości niejednokrotnie niestety mieliśmy do czynienia z nieświadomym stosowaniem substancji zabronionych lub, powiedziałbym, lekkomyślnym.
– Wspomniał pan o niuansach proceduralnych. Czy może pan rozwinąć myśl?
– Jeżeli chodzi o niuanse proceduralne, sprawa dotyczy postępowań i tego jak realizowane są rozprawy dotyczące tymczasowych zawieszeń. W przypadku, kiedy wykryje się substancję zabronioną w próbce pobranej od sportowca, w trybie przyspieszonym przeprowadzona jest analiza próbki B. Następuje to nawet w ciągu 24 godzin. Następnie zawodnik ma prawo poprosić o przeprowadzenie rozprawy ad hoc przez Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu z siedzibą w Lozannie. W tym konkretnym przypadku działać jednak będzie specjalna dywizja w Paryżu, która zajmuje się rozpatrywaniem wstępnym wyjaśnień zawodników i badaniem, czy ktoś może dalej kontynuować rywalizację sportową – podobnie to wyglądało w przypadku Kamili Walijewej podczas ostatnich igrzysk zimowych.
– Dorota Borowska ma 28 lat, dwa srebra mistrzostw świata. Może być tak, że nie zdąży wyjaśnić sprawy do 26 lipca, czyli startu igrzysk. Skąd to wszystko wynika?
– Ta sprawa nie jest prowadzona przez Polską Agencję Antydopingową. Prowadzi ją ITA, czyli International Testing Agency, Międzynarodową Agencję Testowania. To ona przeprowadziła kontrolę antydopingową pod koniec czerwca we Włoszech, tam gdzie odbywało się zgrupowanie zawodników. Badanie było przeprowadzone poza zawodami i wszelkie wyjaśnienia zawodniczka musi składać właśnie tam.
Jako POLADA nie uczestniczymy w procesie czynnie. Wszystko jest w tej chwili w rękach zawodniczki, ponieważ to ona ma prawo żądać po pierwsze analizy próbki B, a po drugie skorzystać z prawa do złożenia wyjaśnień. Może też złożyć wniosek o uchylenie tymczasowego zawieszenia, które obecnie ją obowiązuje.
– Wspomniał pan, że staracie się wszystko załatwić w trybie olimpijskim, nawet w 72 godziny. W przypadku podmiotu, pod który podpada w tej momencie sprawa Borowskiej, nawet samo badanie próbki B może trwać dłużej?
– Jeżeli chodzi o same analizy próbki B, to one zawsze odbywają się szybko. To kwestia 24 godzin. Badanie rozpoczyna się pierwszego dnia rano i następnego dnia już mamy wynik, więc ten etap może być przeprowadzony w trybie ekspresowym. Inną kwestią jednak jest, czy zawodniczka na to się zdecyduje, czy może już wie, co było źródłem, czy też potencjalnym źródłem pochodzenia substancji, która została wykryta w pobranej próbce.
W tym przypadku to był koniec czerwca. Pewnie nie zdecydowano się jeszcze wtedy na tryb przyspieszony ze względu na to, że czasu do igrzysk troszeczkę zostało. Gdyby jednak kontrola czy analiza była wykonana szybciej, to też sama zawodniczka miałaby więcej czasu na reakcję i byłaby w bardziej komfortowej sytuacji.
Zobaczymy, co będzie się działo teraz. W mojej ocenie ITA będzie dokładała wszelkich starań, żeby tę sprawę szybko rozpatrzyć. Czasami jednak to po prostu trwa i tego się nie przeskoczy.
– Dlaczego sprawa Norberta Kobielskiego jest tak inna? On ciągle trenuje.
– Tak. Nie mogę jednak za dużo powiedzieć na temat tej sprawy, ponieważ jest prowadzona przez Athletics Integrity Unit. Czekamy na rozstrzygnięcia, które możliwe, że będą miały wpływ na dalszy udział zawodnika w rywalizacji sportowej.
– Ale to oznacza, że zawodnika mogą spotkać jeszcze konsekwencje związane z potencjalną wpadką?
– W tej chwili, naprawdę, nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć. Nie jestem też upoważniony do tego z ramienia Athletics Integrity Unit. Musimy jeszcze chwilę poczekać. Z tego co wiem, zawodnik ma brać udział w Diamentowej Lidze w sobotę w Londynie, więc potencjalne konsekwencje mogą być bardzo dotkliwe. Bo jeśli dojdzie do potwierdzenia naruszenia przepisów antydopingowych należy się liczyć z odebraniem potencjalnej wygranej, unieważnieniem wyników sportowych, no i oczywiście z sankcją, nawet do czterech lat zawieszenia, o ile organ prowadzący tę sprawę uzna postępowanie zawodnika za recydywę.
– A co w przypadku Doroty Borowskiej?
– Substancja, którą wykryto należy do grupy substancji zabronionych w sporcie, za którą grożą nawet cztery lata dyskwalifikacji. Jak będzie w tym przypadku trudno przewidzieć, bo nie mamy jeszcze pełnego obrazu. Na ten moment zawodniczka nie może uczestniczyć w żadnej rywalizacji sportowej, nie może brać udziału w zgrupowaniach kadrowych i kontynuować treningu w klubie. Sprawa jest bardzo poważna, a jej timing jest zły, dlatego że zostało niewiele czasu na to, żeby to wszystko wyjaśniać. Procedury niestety trochę trwają. A presja czasu jest tutaj olbrzymia.