Zawodnicy reprezentacji Polski czekają na rozpoczęcie sezonów w poszczególnych ligach, a z chwili wolnego postanowił skorzystać Wojciech Szczęsny, który pojawił się w podcaście "WojewódzkiKędzierski". Golkiper reprezentacji Polski powrócił do afery premiowej, która opanowała polskie media po mundialu w Katarze. – Złem jest, że weszliśmy w tą rozmowę, ale też bądź kozakiem i powiedz przy stole: "Panie Premierze, odejdź Pan" – powiedział 34-latek. Sam przyznał, że miał otrzymać ponad dwa miliony złotych.
Mundial w Katarze zakończył się dla biało-czerwonych na 1/8 finału, gdzie lepsza okazała się Francja (1:3). Podopieczni Czesława Michniewicza byli ganieni za ascetyczny styl, w jakim awansowali z grupy, ale głównym tematem stała się tzw. afera premiowa. Ówczesny premier Mateusz Morawiecki miał obiecać zawodnikom co najmniej 30 milionów złotych za awans do fazy pucharowej, a między reprezentantami zdaniem mediów miało dojść do kłótni przed kluczowym meczem.
Po kilku tygodniach na tapet wychodziły kolejne "smaczki" z całego zajścia, a rzekomą premię potępił chociażby Łukasz Skorupski w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego". Słowa o kłótni zdementowali wtedy Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny. Polski bramkarz powtórnie zmierzył się z tematem w podcaście Kuby Wojewódzkiego i Piotra Kędzierskiego.
– Złym pomysłem było to, żeby premier dawał reprezentacji premię za awans. Złem jest, że weszliśmy w tą rozmowę, ale też bądź kozakiem i powiedz przy stole: "Panie premierze, odejdź pan" – powiedział ze szczerością Szczęsny.
Bramkarz Juventusu na antenie Onet.pl opowiedział o kulisach dzielenia premii przez piłkarzy. Najwięcej mieli otrzymać grający zawodnicy, a najmniejsza kwota oscylowała wokół 900 tysięcy złotych "na głowę". Golkiper przyznał, że reprezentacja od lat ma algorytm do dzielenia premii, a jeśli komuś trzeba było zaokrąglić kwotę, robiono to "w górę".
– Moją rola, Roberta Lewandowskiego i Kamila Glika, czyli zawodników, którzy zarobili duże pieniądze w piłce, jest dbać o tych, którzy jeszcze tego nie zrobili. Podzielenie tej premii dla nas nie zmieniało nic. To mógł być jeden samochód więcej, a dla niektórych to były dwuletnie albo trzyletnie zarobki – tłumaczył w programie "WojewódzkiKędzierski" doświadczony bramkarz.
Szczęsny miał otrzymać ponad 2 miliony złotych i jak zaznaczał w swoich wypowiedziach, wiele nie zmieniało to w jego finansach. Nie od dzisiaj wiadomo, że 34-latek zarobił już w swojej karierze fortunę, a jego majątek ma przekraczać 100 milionów złotych. Kwestia zmieniała się jednak w przypadku młodych zawodników, którzy takie pieniądze widzieli pierwszy raz na oczy.
– Dla mnie powiedzenie chłopakowi 20-letniemu, który mógł mieć podobną premię do mojej, a zarabia 200 czy 400 tysięcy rocznie, że my z tego zrezygnujemy... Nie miałem tego w sobie. I szczerze do dzisiaj bym tego nie miał. Jak nie zabiło się tego tematu na początku, to ja nie miałem jaj powiedzieć młodemu, że tego nie dostanie. Już pierwszego dnia wiedzieliśmy, że będzie z tego smród – zakończył zawodnik Juventusu.