18 lip 2024 | Inne

Dorota Borowska walczy o wyjazd na igrzyska. "Pomyślałam, że chyba lepiej, jakby przejechał mnie samochód"

Dorota Borowska walczy o oczyszczenie z zarzutów dopingowych (fot. PAP/Instagram)

Mateusz Górecki

Dorota Borowska wciąż walczy o udział w igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Kajakarka przed kilkoma dniami została zawieszona za naruszenie przepisów antydopingowych. Jest jednak nadzieja, że sytuację da się wyjaśnić dzięki... psu zawodniczki. – Badania sierści psa i moich włosów mają wykazać, że to były śladowe ilości, których świadomie nie zażyłam – wyjaśniła w rozmowie z Beatą Oryl-Stroińską.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Czytaj też: Zawieszona Polka coraz bliżej Paryża. Na ratunek przyjdzie... pies?

Doping w kadrze? "Możliwe bardzo dotkliwe konsekwencje"

Czytaj też

Doping w polskiej kadrze przed IO. Michał Rynkowski: potencjalne konsekwencje mogą być bardzo dotkliwe (fot. PAP)

Doping w kadrze? "Możliwe bardzo dotkliwe konsekwencje"

Informacja o zawieszeniu Borowskiej ujrzała światło dzienne w poniedziałek, gdy sama zainteresowana mimo wywalczenia kwalifikacji olimpijskiej nie znalazła się w opublikowanej przez Polski Komitet Olimpijski kadrze na igrzyska w Paryżu. Szybko wyjaśniło się, że absencja medalistki mistrzostw świata i Europy spowodowana jest wykryciem w próbce pobranej pod koniec czerwca niedozwolonej substancji, clostebolu.

– Poczułam się jak w Matrixie. Jakby w koszmarnym śnie. Tyle, że po chwili rozdzwoniły się telefony. Wiedziałam, że to nie jest sen. Pomyślałam, że chyba lepiej, jakby przejechał mnie samochód i złamania wykluczyły mnie ze startu niż informacja, że jestem dopingowiczką. Z jednej strony chciałam krzyczeć z bezsilności, z drugiej wiedziałam, że jestem niewinna. Dlatego między jednym napadem płaczu, a drugim zaczęłam szukać informacji o tym niedozwolonym środku i zaczęłam analizować, jak mógł dostać się do mojego organizmu. Wiedziałam przecież, że ja niczego nie zażywałam – zapewniła w rozmowie z portalem sportowy-poznan.pl.

We wtorek okazało się, że 28-latka wciąż ma szansę na udział w igrzyskach. Jak wyjawił nam Grzegorz Kotowicz, szef Polskiego Związku Kajakowego, doszło do rozmów z Międzynarodową Agencją Antydopingową. Wiele wskazuje na to, że niedozwolona substancja dostała się do organizmu zawodniczki poprzez... kontakt z psem. Mistrzyni Europy w konkurencji C-1 200 także przyznała, że smarowała łapy pupila środkiem, w którego składzie był clostebol.

– Na zgrupowanie do Sabaudii zabrałam swojego psa Tadeusza. Kiedy dostał odparzeń na swoich łapkach, poprosiłam znajomego weterynarza, żeby polecił mi jakiś środek, który by mu pomógł. Wykupiłam wskazany aerozol w aptece i zgodnie z zaleceniami wsmarowywałam w łapy. Kiedy sobie o tym przypomniałam, chwyciłam szybko za butelkę z aerozolem. I serce zabiło mi mocniej. Był. W składzie był clostebol – powiedziała Beacie Oryl-Stroińskiej.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Borowska powinna zdążyć ze wszystkimi procedurami. Jak przekazał Kotowicz, wylot do Paryża zaplanowany jest na 3 sierpnia. Zamieszanie antydopingowe ma się natomiast wyjaśnić przed końcem lipca.

– Wygląda na to, że jest spora szansa na oczyszczenie Doroty. Jeśli potwierdzą się wszystkie przesłanki i wykonywane badania będą na korzyść Doroty, zostanie dopuszczona do igrzysk olimpijskich. Szybkie działania, które zostały podjęte, poświadczą, że Dorota nie brała substancji niedozwolonych i do 27 lipca będzie oczyszczona, a następnie dopuszczona do startów w igrzyskach – skomentował w rozmowie z Filipem Czyszanowskim.

Doping w kadrze? "Możliwe bardzo dotkliwe konsekwencje"