Odejście Wojciecha Szczęsnego z Juventusu jest już nieuniknione. Thiago Motta nie widzi go w swoich planach na tyle, że nie zabrał go nawet na przedsezonowy obóz do Niemiec. Polski bramkarz nie wrócił też do Turynu, by na miejscu trenować z resztą zespołu. Zamiast tego przedłużył swoje wakacje...
Choć jeszcze niedawno wydawało się, że Szczęsny jest pierwszoplanową postacią Juventusu, to przyjście Thiago Motty wywróciło klubową hierarchię do góry nogami. Nowy trener od razu zadeklarował, że nie widzi dla Polaka miejsca w składzie. Zamiast niego chce postawić na ściągniętego z Monzy Michele Di Gregorio.
W roli "dwójki" widzi za to Mattię Perina, a jego "trójką" pozostać ma Claudio Pinsoglio. Szczęsny zupełnie nie figuruje więc w jego planach. Dlatego też dostał wolną rękę – może szukać nowego klubu, przy okazji przygotowując się na własnych zasadach.
Jako że trener nie potrzebował Szczęsnego na obozie przygotowawczym, to ten zdecydował się przedłużyć swoje wakacje. Zamiast wrócić do Turynu, a następnie – z całą drużyną – udać się do Niemiec, pozostał w hiszpańskiej Marbelli, by spędzić czas z rodziną.
Idylla nie potrwa jednak długo. Bo choć warunki sprzyjają wypoczynkowi, to sytuacja kontraktowa Szczęsnego wciąż nie jest jasna. Podobnie jak Arkadiusz Milik musi szukać sobie nowego klubu. A to, jak na ten moment, nie wydaje się prostą sprawą.
Szczęsny zarabia w Juventusie 6,5 miliona euro rocznie. Pensję na tym poziomie zapewnić mogą mu tylko kluby z Arabii Saudyjskiej. Jeden z nich – Al-Nassr – zrezygnował już jednak ze ściągnięcia go do siebie. Zdaniem "La Gazzetty dello Sport" temat przenosin do Saudi Pro League całkowicie jednak nie umarł.
Juventus wciąż czeka ponoć na oferty z Półwyspu Arabskiego. Podobnie zresztą jak na te z Premier League. Nie wiadomo jednak, o które kluby konkretnie miałoby chodzić. Trzecią opcją pozostaje też transfer do Monzy, który na dziś wydaje się najbardziej realny.