| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Alan Czerwiński po czterech latach odszedł z Lecha Poznań. Jak sam przyznaje w rozmowie, była to jego przemyślana decyzja. – W Lechu tak się utarło, że mogę zagrać na każdej pozycji. Poza tym, nigdy nie akceptowałem ławki rezerwowych i bardzo mnie drażniło, gdy musiałem na niej siedzieć. Nigdy nie godziłem się z taką rolą – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Przemysław Chlebicki, TVPSPORT.PL: – Pamiętam naszą ostatnią dłuższą rozmowę, sprzed ponad trzech lat. Pandemia, wyjątkowo napięty terminarz, mecze bez kibiców... Trochę się pozmieniało od tamtego czasu.
Alan Czerwiński, piłkarz GKS-u Katowice: – To prawda, trochę się zmieniło. Czas w piłce leci jeszcze szybciej niż w życiu. Wiadomo, kariera piłkarza nie trwa długo, wszystko mija w przyspieszonym tempie.
– Czy po trzech latach w Lechu czujesz, że się zmieniłeś?
– Ten czas bardzo dużo mnie nauczył, zebrałem dużo cennego doświadczenia, które teraz może zaprocentować. Sporo się wydarzyło przez te cztery lata – najpierw grupa Ligi Europy, potem mistrzostwo Polski, ćwierćfinał Ligi Konferencji połączony z trzecim miejscem w lidze. To był owocny czas.
– Gdy ostatnio rozmawialiśmy, powiedziałeś że nie śledzisz mediów społecznościowych. Czy grając w takim klubie jak Lech przez długi czas jest to trudniejsze?
– W Lechu jeszcze bardziej przestałem śledzić media społecznościowe. Wiesz, nie jest mi to do niczego potrzebne. Nie chce mi się czytać tego wszystkiego, czasami bzdur. Nie mam czasu na czytanie komentarzy ludzi, którzy ukrywają się pod anonimowymi nickami i komentują – totalnie mnie to nie obchodzi. Na żywo spotykałem tylko bardzo miłych kibiców, którzy naprawdę mocno wspierali mnie i klub – za to jestem im wdzięczny i właśnie tak będzie wspominał kibiców Lecha. Wiem, że kilka razy były różne nagonki na zawodników, ale ja tego nie odczułem.
– Ale domyślam się, że temat "sytych kotów" do ciebie dotarł?
– Tak, uśmiałem się z tego i tyle, co tu można więcej powiedzieć. Trzeba mieć do siebie dystans.
– Które momenty najbardziej będziesz wspominał z tych czterech lat?
– Sportowe czy życiowe?
– Najpierw powiedz o życiowych.
– W Poznaniu urodził się mój syn, który ma już dwa i pół roku. Bardzo się cieszę, że narodził się właśnie tam i spędził pierwsze lata. Moja córka też się wychowała praktycznie w tym mieście, bo przyszedłem do Lecha, gdy miała półtora roku. Nasze dzieci dobrze czuły się w Poznaniu i traktowały to miasto jak dom.
– A od strony sportowej?
– Na pewno debiut w reprezentacji Polski. Ten występ zostanie we mnie do końca życia. Ale też wszystkie sukcesy, które osiągnęliśmy. Granie w Europie to było zupełnie coś innego niż w Ekstraklasie, nawet nie ma porównania. Występy co trzy dni to już zupełnie inna dyscyplina sportu niż gra co tydzień. Podróże, zmiany czasu to doświadczenie, które piłkarz musi zdobyć. Nawet niektórzy zawodnicy, którzy grają w silnych ligach, często go nie mają, bo ich drużyny zajmują na przykład dziesiąte albo piętnaste miejsce. A ja miałem przyjemność grać w pucharach praktycznie co roku.
– Największym waszym osiągnięciem w pucharach był ćwierćfinał Ligi Konferencji.
– To duży sukces jak na polski klub. Trochę uważam, że nie został aż tak doceniony. Nawet w ćwierćfinale, gdy prowadziliśmy 3:0 we Florencji i chociaż na chwilę odwróciliśmy losy…Wiadomo, że później odpadliśmy, ale pewnie mało kto wierzył, że możemy doprowadzić do takiego wyniku w trakcie meczu. Emocje, które nam towarzyszyły, to było coś niesamowitego.
– Co się stało, że w ostatnim sezonie było gorzej?
– Wiele rzeczy się nałożyło na to, że to wszystko nie wypaliło. Generalnie, gdy prześledzi się kluby na całym świecie – prawie zawsze po dwóch dobrych sezonach może przyjść jakiś kryzys. Może zawodnicy byli już po prostu starsi. Nie wiem, trudno mi wytłumaczyć, co się z nami stało, że po bardzo dużych sukcesach przyszedł gorszy czas. Teraz prezes zdecydował się na zmiany i zobaczymy, jak będzie wyglądał kolejny sezon. Trzymam kciuki za chłopaków, żeby znów bili się o najwyższe cele.
– Czy krytyka wokół klubu miała na was wpływ?
– Trzeba było zmierzyć się z krytyką. Apetyty u kibiców przez dwa lata wzrosły i spodziewali się, że będziemy walczyć o mistrzostwo Polski – tak jak my. W trakcie sezonu wydawało się, że tytuł jest na wyciągnięcie ręki. Nie ma się co oszukiwać – końcówka sezonu była dla nas fatalna i każdy w drużynie zdawał sobie z tego sprawę. Ten sezon był bardzo nierówny. Zagraliśmy bardzo dobry mecz, później był przeciętny albo słaby – i tak to się kręciło. Nie potrafię teraz podać jednej przyczyny tego, dlaczego tak się działo. Ale myślę, że to już za Lechem.
– Jak uważasz, czy przez cztery lata w Lechu zrealizowałeś swoje plany i ambicje? A może masz niedosyt?
– Szczerze mam niedosyt. Z jednej strony mam poczucie, że osiągnąłem bardzo dużo. W cztery lata rozegrałem 113 meczów, co nie jest małym wynikiem. Z drugiej strony, moje oczekiwania, gdy przychodziłem do Lecha, były większe. Ale czasami tak bywa, że trener postawi na kogoś innego. Dlatego teraz się cieszę, że zmieniłem otoczenie. Będę miał teraz szansę pokazać się na nowo.
– Kiedy wiedziałeś, że odejdziesz z Lecha?
– Już po zakończeniu sezonu wiedziałem, że zrobię wszystko, żeby odejść. Poczułem, że potrzebuję zmiany. I wydaje mi się, że chyba już przeciągnąłem pobyt w Poznaniu zbyt długo. Nie powiem, że było mi tam źle – czułem się dobrze, poznałem wspaniałych ludzi, bardzo wiele Lechowi zawdzięczam. Ale jako piłkarz potrzebowałem zmian.
– Dlaczego?
– W Lechu tak się utarło, że mogę zagrać na każdej pozycji. Poza tym, nigdy nie akceptowałem ławki rezerwowych i bardzo mnie drażniło, gdy musiałem na niej siedzieć. Nigdy nie godziłem się z taką rolą. Każdego dnia pracowałem na to, żeby być podstawowym zawodnikiem. Często było tak, że wywalczałem skład, natomiast minut było zbyt mało, abym mógł uzyskać pełnię swojej formy. Nie mogłem pokazać, na co mnie tak naprawdę stać, kiedy grałem jeden na trzy, cztery mecze.
– Czyli uważasz, że z powodu nieregularnej gry nie utrzymywałeś równej formy?
– Zdecydowanie. Gdy ktoś nie gra regularnie, to nie jest w stanie utrzymać swojej formy fizycznej. Można robić wiele na treningach, ale nic nie zastąpi meczu i zgrania meczowego z drużyną.
– Pogłoski na temat twojego odejścia z Lecha pojawiały się już wcześniej. Mówiło się o Zagłębiu Lubin i Widzewie. Ile prawdy było w tych doniesieniach?
– Nie ukrywam, były przymiarki do różnych klubów. Nie będę ich wymieniał z nazwy, ale prowadziliśmy rozmowy. Miałem jednak ważny kontrakt – wiedziałem, co podpisuję i klub też wiedział, co podpisałem. Dlatego trzymaliśmy się tej umowy jak dżentelmeni.
– Teraz jednak odszedłeś z klubu jeszcze przed wygaśnięciem umowy.
– Tak, ale moją decyzję zakomunikowałem dyrektorowi sportowemu wcześniej i w końcu doszło do transferu.
– Czy o powrocie do GKS-u Katowice zdecydował sentyment?
– Do tego klubu mam olbrzymi sentyment. Znam ten klub i wiem, jak może się rozwinąć w najbliższym czasie i jak już się rozwija. Wychodzę jednak z założenia, że w piłce nie ma miejsca na zbyt dużo sentymentów. Po prostu jest się dobrym albo nie jest się dobrym. Dlatego nie liczę ze strony klubu na sentymenty. Przychodzę tu jednak jako gotowy zawodnik i swoją wartością na boisku chciałbym udowodnić, że mocno przydam się drużynie.
– Jak uważasz – czym wasza drużyna będzie się wyróżniać w Ekstraklasie? O beniaminkach najwyższej ligi mówiło się w ostatnich latach, że spadały, bo nie wnosiły nic do rozgrywek. Jednym z wyjątków była Puszcza.
– To prawda, Puszcza rzeczywiście się wyróżniała i była skuteczna w swoich działaniach – za to gratulacje dla nich. A czym my się będziemy wyróżniać? Mamy bardzo poukładaną organizację gry. Drużyna pracuje ciężko nad taktyką i jestem pod wrażeniem tego, jak to tutaj wygląda. Nie spodziewałem się, że jest aż tak dobrze. Liczę na to, że sprawimy kłopoty wielu drużynom w Ekstraklasie.
– Ostatnio zagrałeś w sparingu z Zagłębiem Lubin. Jakie były twoje wrażenia po tym występie?
– Czułem się bardzo dobrze. Zmieniłem styl gry na inny – muszę się do niego trochę przyzwyczaić, choć bardzo mi się podoba. Założenia są inne niż w Poznaniu. Ale wierzę w nie.
– Mógłbyś zdradzić więcej na temat tych założeń?
– Nie chcę na razie zdradzać tych szczegółów. Dlatego ten sparing był zamknięty. W każdym razie, chcemy być niespodzianką Ekstraklasy i myślę, że nam się uda zakończyć.
– Co chciałbyś osiągnąć z GKS-em Katowice?
– Jestem już na tyle doświadczonym zawodnikiem, że nie chciałbym wybiegać za daleko w przyszłość, bo wiem, jaka jest piłka. Chcę być jak najlepiej przygotowany do każdego meczu i poświęciłem dużo pracy do tej pory. Myślę, że wygląda to całkiem nieźle. Jestem w stu procentach gotowy do wyzwań, które czekają mnie w Katowicach.
– Myślisz o tym, żeby zostać tu na dłużej, może na stałe?
– Podpisałem trzyletni kontrakt, więc powiedziałbym, że jest to długo. Nie chcę za bardzo wybiegać w przyszłość, ale kiedyś z rodziną chcielibyśmy mieszkać gdzieś w okolicach Katowic. Teraz nam się to udało, bo GKS awansował do Ekstraklasy. Jesteśmy z tego powodu szczęśliwi. Nie zmienia to jednak faktu, że trzeba ciężko pracować cały czas, żeby budować swoją pozycję w drużynie.