Logo Nadawcy

| Paryż 2024 / Siatkówka

Paryż 2024. Aleksandra Szczygłowska nie była pewna wyjazdu na igrzyska. "Zobaczyłam światełko w tunelu"

Aleksandra Szczygłowska (fot. Getty)
Aleksandra Szczygłowska i Maria Stenzel (fot. Getty)

Aleksandra Szczygłowska w tym sezonie stała się podstawową libero reprezentacji Polski siatkarek. W TVPSPORT.PL mówi o tym, czy w świetle dotychczasowych dokonań Marii Stenzel wierzyła w taki scenariusz, na ile liczyła na wyjazd na igrzyska oraz zdradza, że cała kadra gra w... Fortnite'a.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Legenda na drodze Polaków. "Jeden tydzień? Pięć imprez!"

Czytaj też

Bruno Rezende (fot. Getty)

Legenda na drodze Polaków. "Jeden tydzień? Pięć imprez!"

Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Jak bardzo szczęśliwe z jednej strony, a z drugiej pełne napięcia były dla ciebie ostatnie tygodnie? Dostałaś szansę, grałaś świetnie i nikt nie miał co do tego wątpliwości. W tle była jednak dziewczyna, Maria Stenzel, która przez ostatnie lata była numerem jeden na pozycji libero i leczyła się po zapaleniu wyrostka robaczkowego.
Aleksandra Szczygłowska: – Na początku podchodziłam do tego z nastawieniem, że chcę korzystać z każdej szansy i każdego meczu, w którym selekcjoner będzie chciał, bym grała. Czerpałam z każdego treningu, bo wiedziałam, że w tym momencie będę "jedynką". Starałam się skupić na swojej grze i nie myśleć o tym, co wydarzy się w przyszłości, jednocześnie wierząc w swoje umiejętności. Pomogło mi to, że zaczęłam myśleć o sobie, jak o innej zawodniczce i uwierzyłam w to, że jestem w stanie udźwignąć nową rolę w kadrze.

Dodatkowo nie skupiałam się na tym, co będzie, a na tym, co tu i teraz. Dzięki temu podeszłam do tej zmiany znacznie spokojnej. Nie zmienia to faktu, że na początku moje uczucia były mieszane. Z każdym kolejnym meczem uświadamiałam jednak sobie, że idzie to w dobrym kierunku, a miano najlepiej broniącej dodało mi nieco pewności siebie (śmiech). Dopiero w tym momencie poczułam prawdziwą satysfakcję, choć nadal widziałam niuanse, które mogłam poprawiać. 

Zabrzmi to trochę przewrotnie, bo taki niestety jest sport, ale sytuacja, w której Marysia musiała dochodzić do zdrowia z powodu swojej przypadłości sprawiła, że zobaczyłam światełko w tunelu. Poczułam, że mogę wykorzystać swoją szansę. Kiedy więc skończyła się Liga Narodów, a ja zobaczyłam, że poradziłam sobie z postawionym przede mną zadaniem, ciśnienie trochę ze mnie zeszło i pewność siebie wzrosła. Ta sytuacja pokazała mi, że radzę sobie dobrze.

– To był duży przeskok mentalny z dziewczyny, która wchodziła na zmiany przyjęcia i ewentualnie od czasu do czasu grała w podstawowym składzie przy meczach ze słabszymi rywalkami na kogoś, kto musi dźwigać ciężar bycia pierwszą libero? "Klapka" w głowie musi się przestawić? Musiałaś sobie powiedzieć, że jesteś dobra i zasługujesz na tę rolę?
– Musiałam sobie wytłumaczyć, że jesteśmy trochę innymi libero, o odmiennej charakterystyce. Nie chciałam się porównywać w żaden sposób do nikogo. Musiałam zaufać sama sobie w kwestii tego, co potrafię i sposobu, w jaki mogę pomóc drużynie. We wcześniejszym okresie bardzo mocno pracowałam nad sobą i nad tym, żeby być najlepszą drugą libero jak tylko mogę w danym momencie. W końcu w klubie byłam tą pierwszą. 

W tej sytuacji mogłam jednak czerpać z wcześniejszych doświadczeń. Bycie drugą zawodniczką na pozycji w BKS Bielsko-Biała dużo mnie nauczyło. Dzięki temu widziałam, co powinnam robić, jak się zachowywać, a jak nie, co mi pomaga, a co przeszkadza. Okres spędzony w klubie z Podbeskidzia dużo mi dał, pokazał i nauczył. Myślę, że to było mega pomocne również w późniejszym czasie w kadrze. 

Kiedy weszłam w buty pierwszej libero, starałam się sobie zaufać i po prostu pokazywać to, co mam najlepsze. Chciałam grać na luzie i nie nakładać na siebie zbyt dużej presji, bo w tej sytuacji mogłoby mi to tylko przeszkadzać. Myślałam, że co się ma wydarzyć, to się wydarzy. Wiedziałam, że nie mam wpływu na opinie innych, dodatkowo czułam też zaufanie trenera i widziałam, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Każdy kolejny mecz mnie napędzał. Oczywiście, zdarzały się spotkania, podczas których nie czułam się dobrze, ale od razu tłumaczyłam sobie, że nie jestem robotem i mam do tego prawo. 

Co ciekawe, przez to, że był to pierwszy sezon, kiedy byłam pierwszą libero, emocje mi pomagały. Przy każdym spotkaniu towarzyszyła mi adrenalina. 

Legenda na drodze Polaków. "Jeden tydzień? Pięć imprez!"

Czytaj też

Bruno Rezende (fot. Getty)

Legenda na drodze Polaków. "Jeden tydzień? Pięć imprez!"

Ale
Aleksandra Szczygłowska i Martyna Czyrniańska (fot. Getty)
Poznaj lidera reprezentacji. "Drugi to zawsze przegrany"

Czytaj też

Tomasz fornal (fot. Volleyball World/IG)

Poznaj lidera reprezentacji. "Drugi to zawsze przegrany"

– Wiem, że w kwestii współpracy dwóch libero w drużynie bardzo dużo dała ci Agata Nowak. Jak więc budować dobre relacje w tym przypadku?
– To nie jest proste, szczególnie na naszej pozycji. Wszystko zależy od człowieka. Do tej pory miałam jednak szczęście i trafiałam na dobre osoby. Co do Agaty, to skończyło się tak, że mieszkałyśmy razem w pokoju. Miałyśmy też tego samego menadżera, znajomych, od razu złapałyśmy wspólny vibe. To był dla mnie szczególny czas, ponieważ to był mój pierwszy sezon w Tauron Lidze i pierwszy w roli libero. Czułam od niej wyłącznie pomoc. Za każdym razem, kiedy widziała, że się frustruję, oferowała radę. Dzięki współpracy z nią nauczyłam się współpracować z innymi zawodniczkami na mojej pozycji, które są drugie na przykład w Developresie Rzeszów. 

Kiedy widzę, że coś jest nie tak, wolę podejść i o tym powiedzieć, a nie trzymać to w sobie. Dzięki Agacie nauczyłam się też wiele, jeśli chodzi o aspekty życiowe. Lepiej pracuje się w grupie mając pozytywne relacje niż podkładając sobie nawzajem kłody pod nogi. Nikt by na tym nie wygrał, nie widzę w tym sensu. 

– Byłaś pewna miejsca w dwunastce na igrzyska, czy była w tobie jakaś doza niepewności?
– Myślę, że była we mnie doza niepewności do momentu, w którym na treningach trener zaczął ustawiać nas w docelowych szóstkach. Wtedy moja głowa zaczęła rozumieć, że nadal mam szansę pomocy zespołowi w igrzyskach. Prawdziwa pewność pojawiła się jednak dopiero w chwili, kiedy selekcjoner ogłosił skład. Wcześniej wszystko mogło się wydarzyć. Nie wiedziałam też czego w konkretnym momencie szkoleniowec będzie potrzebował. 

To był bardzo trudny moment. Nawet jak się jedzie na igrzyska, to może być tak, że koleżanka, z którą spędzało się dużo czasu, nagle dowiaduje się, że musi wrócić do domu. Trudno to przeżyć.

– Czy jeszcze rok temu, kiedy wywalczyłyście kwalifikacje na igrzyska, sądziłaś, że twoja pozycja na tyle urośnie?
– Jestem optymistką. Zawsze zakładam pozytywny scenariusz. To było moje ogromne marzenie i robiłam wszystko, żeby je zrealizować. Pod to nastawiałam także moją głowę, by wierzyć, że to może się faktycznie spełnić. Kluczowym momentem było jednak tegoroczne VNL. To właśnie wtedy zaczęłam sobie uświadamiać, że mogę pojawić się na igrzyskach i faktycznie spełnić to marzenie. 

– Czytałam o tym, że w pewnym momencie szukałaś wsparcia psychologicznego. Dotyczyło to okresu, kiedy pojawiły się względem ciebie większe oczekiwania. Nadal pracujesz w tej mierze ze specjalistą?
– Jeśli chodzi o pracę z psychologiem, czerpałam inspirację od innych sportowców. Widziałam, jak wyglądały ich kariery, więc stwierdziłam, że to będzie dobry moment na wykonanie podobnego ruchu, zwłaszcza, że oczekiwania stawały się coraz większe. Widziałam też, że reaguję na to różnie i głowa nie do końca pomagała mi w konkretnych momentach. Sięgnęłam więc po pomoc, żeby się rozwinąć. Wypracowałam techniki, które wprowadzam, żeby lepiej sobie radzić w danych sytuacjach.

Teraz nie jestem w stałym kontakcie z psycholożką czy psychologiem. Jeżeli jednak czuję, że pojawiają się nowe emocje czy sytuacje, wiem, że mogę się odezwać i dostanę stosowną pomoc. Dziś mogę stwierdzić, że dużo już przepracowałam. Nie mam też problemu z tym, żeby wrócić do działania nad sobą, jeżeli moja głowa nie będzie czegoś pojmować.

Poznaj lidera reprezentacji. "Drugi to zawsze przegrany"

Czytaj też

Tomasz fornal (fot. Volleyball World/IG)

Poznaj lidera reprezentacji. "Drugi to zawsze przegrany"

Aleksandra Szczygłowska (fot. PAP)
Aleksandra Szczygłowska (fot. PAP)

– Wspomniałaś o tym, że patrzyłaś na innych sportowców. Których?
– Podoba mi się podejście Kyrie Irvinga, koszykarza NBA. Obserwuje też kilku innych sportowców ze świata koszykarskiego i lekkoatletyki.

– I jakie oni mają podejście? 
– Zachowywanie balansu w życiu. Mega mi się to spodobało. Dzięki temu zupełnie inaczej patrzy się na rozwój i pracę. To uczy odpoczynku, co nie zawsze było dla mnie łatwe. Kiedy potrafi się łączyć sport z czasem wolnym, dochodzenie do perfekcji nie jest takie bolesne.

– Chęć dojścia do perfekcji była dla ciebie problemem?
– Perfekcja nie istnieje, a każdy i tak do niej dąży. Nie potrafiłam sobie wytłumaczyć, że konkretnego elementu nie jestem w stanie zrobić idealnie. Nie ma chyba osoby, która daną część robi cały czas perfekcyjnie. Trudno mi było pogodzić się z tym, że czasami coś nie wyjdzie. Kluczem było więc dowidzieć się co zrobić, żeby następnym razem było lepiej.

– Chęć dochodzenia do perfekcji masz z domu? Tata zajmował się piłką nożną, mama piłką ręczną.
– Na pewno bardzo dużo wyniosłam w tej kwestii z domu. Rodzice, a w szczególności tata, to takie freaki sportowe. Prawda jest też taka, że wujkowie, dziadkowie i wszyscy z mojej rodziny związani byli ze sportem – niekoniecznie wyczynowym. Zajawka była jednak bardzo duża. Tata w ogrodzie stawiał nam słupki z drewna i siatkę, żeby pograć w plażówkę. Rodzice uczyli mnie sportu przez zabawę, skupiali się na tym, żebym nie siedziała w miejscu, ale się rozwijała. Próbowałam więc wszystkiego. Bardzo dużo zawdzięczam mamie i tacie.

– A ile czasu jako dziecko spędziłaś w autokarze z twoim tatą i z grupą starszych facetów – piłkarzy?
– To były sporadyczne wyjazdy. Dużo częściej z mamą czy kuzynkami przychodziłyśmy na mecze jako kibicki. Były to spotkania amatorskie, ale mimo to piłkarze z drużyny mojego taty byli dla nas Robertami Lewandowskimi, a grali dla zabawy. Co ciekawe, wujek i tata grali w jednej drużynie. Byli dla nas bohaterami, choć prawie nikt z zewnątrz nie wiedział, że jest jakaś liga w Elblągu. 

Z raz zdarzyło mi się wrócić z meczu z tatą w autokarze jego drużyny. Nie wiem, jak się tam znalazłam (śmiech). Można jednak powiedzieć, że znam zapach męskiej szatni piłkarzy (śmiech). Tata zawsze zabierał mnie tam, gdzie mógł, pokazując mi sportowe życie.

– Bardzo przeżył to, że nie wybrałaś piłki ręcznej? Ponoć byłaś jej bliżej nawet niż piłki nożnej, w którą jesteś bardzo dobra. 
– Uważał, że w siatkówce sobie nie poradzę ze względu na wzrost. Miałam jednak naturalną zdolność do szybkiego "łapania" reguł różnych sportów. Kiedy miałam ze dwanaście lat stwierdził, że powinnam zająć się piłką ręczną. Przemawiało za tym również to, że w Elblągu rozwijał się klub, a szczypiornistki grały w Superlidze. W tym widział moją największą szansę. Bardzo próbował mnie nakierować na tę dyscyplinę.

Jak na złość, trafiłam wtedy do grupy siatkarek z Elbląga. W mojej szkole można było zapisać się na SKS-y, co też uczyniłam. Miałam tam grupę znajomych, nie chciałam jej opuszczać. Poszłam jednak na jeden trening piłki ręcznej. Trener powiedział, że mogę pojechać na zawody, ale odparłam, że nigdzie nie jadę, bo mam w tym czasie trening siatkówki. Podjęłam decyzję, że zostaję przy tym sporcie, więc zrobiłam tacie na złość (śmiech).

Aleksandra Szczygłowska (fot. PAP)
Aleksandra Szczygłowska (fot. PAP)

– Mówiłaś, że uczyłaś utrzymywania balansu w siatkówce. Co definiujesz jako swój balans?
– To, że po treningu potrafię się wyłączyć i zapomnieć o sporcie, nie rozpamiętywać w nieskończoność nieudanych akcji i meczów. Teraz wiem, że pomaga mi przeanalizowanie danego meczu i "zamknięcie" go za sobą. Skupiam się na tym, żeby dobrze odpocząć przed następnym treningiem lub dwa dni wolnego poświęcić na kontakt z rodziną czy przyjaciółmi. Uczę się skupiania na normalnym życiu. Ustawianie go tylko w jednym kierunku nie doprowadza do niczego dobrego.

Mimo że uwielbiam sport, kocham go oglądać i analizować samą siebie, wymuszam na sobie ocięcie się od nadmiernych rozważań. Zmuszam się do tego, by znaleźć czas na odpoczynek i rzeczy niezwiązane z siatkówką.

– Czyli co?
– Pójście na masaż, zakupy, zobaczenie jakiegoś nowego miejsca. Staram się też szukać inspiracji odnośnie do tego, co później robić w życiu. Niczego konkretnego nie znalazłam, więc wszystkie pomysły mile widziane (śmiech). Dodam jeszcze, że jestem chyba uzależniona od sportu, więc pewnie przy nim zostanę. Wszystkie dziewczyny się śmieją, że pierwsze, co można usłyszeć u mnie w domu, to wydarzenia sportowe, ponieważ mój telewizor nieustannie transmituje mecze. Chyba wyniosłam to z domu, bo w nim też w tle cały czas leciała sportowa rywalizacja. Nie mogę zmusić, by oglądać cokolwiek innego. 

– Skoro jesteś taka dobra w piłkę nożną, to czy miałaś okazję wymienić kilka podań choćby z Gabi, która ponoć jest znakomita?
– Nie, ale widziałam co potrafi i jest niesamowita. Nie miałabym szans (śmiech).

– A jak spędzacie wolniejszy czas w gronie reprezentacji Polski siatkarek?
– Pomagamy sobie wspólnie zachować wspomniany balans. Znalazłyśmy wspólną zajawkę – "ciśniemy" wszystkie w Fortnite'a. Ja jestem początkująca, ale już coś umiem. Nie jestem jednak na takim levelu, jak niektóre dziewczyny.  

– Która jest najlepsza? 
Olivia Różański, ale zaimponowała mi też Natalia Mędrzyk, bo nie wiedziałam, że gra. Martyna Łukasik również super sobie radzi. To chyba nasze najlepsze trio. Ostatnio Monika Fedusio dołączyła do naszego grona. Na pewno będziemy się więc łączyć po sezonie kadrowym. 

– To chyba pomaga w budowaniu atmosfery, co? 
– Na maksa. W innym przypadku każda by siedziała w swoim pokoju, a tak spędzamy czas razem. Rozmawiamy, wywiązują się różne tematy. Poznajemy się pozasiatkarsko.  

– To która do bagażu olimpijskiego weźmie Play Station? [wywiad przeprowadzony przed igrzyskami]
– Nie ma niestety telewizorów w pokojach w wiosce olimpijskiej.

– To trzeba wziąć też telewizor!
– (śmiech). 

– Co cię najbardziej ekscytuje w igrzyskach? 
– Wszystko, bo nie wiem jak to będzie wyglądało. Wszyscy najlepsi sportowcy na świecie się tam zjadą i będziemy wśród nich. To jest mega.

– Kogoś byś chciała spotkać szczególnie?
– Mam kilku sportowców, których bardzo lubię. Na pewno chciałabym zamienić kilka słów z Polakami, może pójść na jakieś mecz koszykówki, jeżeli w ogóle będzie jakaś chwila wolnego. 

– Czy rodzina planuje dołączyć w Paryżu?
– Tak, planuje i to nawet dosyć duża ekipa, Muszę zacząć zbierać od dziewczyn bilety. Mamy po dwa na osobę, a i tak musimy do nich jeszcze dopłacać. Mimo to mega się cieszę, że w ogóle jest możliwość ich zdobycia. 

– A po igrzyskach?
– Oby świętowanie medalu i zwiedzanie Wieży Eiffle'a.

Zobacz też
Historyczny triumf Włoszek. Obrończynie tytułu rozbite!
Reprezentacja Włoch siatkarek (fot. Getty Images)

Historyczny triumf Włoszek. Obrończynie tytułu rozbite!

| Paryż 2024 / Siatkówka 
Ważna wiadomość dla kibiców. Wiadomo kiedy będzie można powitać siatkarzy!
Polscy siatkarze wylądują na Okęciu w poniedziałek około 13:00 (fot. Getty).

Ważna wiadomość dla kibiców. Wiadomo kiedy będzie można powitać siatkarzy!

| Paryż 2024 / Siatkówka 
Pod tym względem Leon nie miał sobie równych na igrzyskach!
Wilfredo Leon (fot. Getty Images)

Pod tym względem Leon nie miał sobie równych na igrzyskach!

| Paryż 2024 / Siatkówka 
Spore zmiany w siatkarskim rankingu po igrzyskach!
Reprezentanci Francji wygrali igrzyska olimpijskie i awansowali na drugie miejsce w rankingu FIVB (fot. Getty Images)

Spore zmiany w siatkarskim rankingu po igrzyskach!

| Paryż 2024 / Siatkówka 
Grbić otwarcie krytykuje. "Teraz jest moment, aby o tym rozmawiać"
Nikola Grbić i Marcin Janusz (fot. Getty)

Grbić otwarcie krytykuje. "Teraz jest moment, aby o tym rozmawiać"

| Paryż 2024 / Siatkówka 
Kto wygra turniej siatkarek? Oglądaj finał USA – Włochy
USA – Włochy, siatkówka kobiet. Transmisja online finału igrzysk olimpijskich w Paryżu na żywo w tv i online (11.08.2024)
transmisja

Kto wygra turniej siatkarek? Oglądaj finał USA – Włochy

| Paryż 2024 / Siatkówka 
Tylko jeden Polak w "drużynie marzeń" igrzysk! Leona brak!
Wilfredo Leon (fot. PAP/EPA)

Tylko jeden Polak w "drużynie marzeń" igrzysk! Leona brak!

| Paryż 2024 / Siatkówka 
Protest po finale. Francuzi nie chcieli wejść na podium
Earvin N'gapeth (

Protest po finale. Francuzi nie chcieli wejść na podium

| Paryż 2024 / Siatkówka 
Wielkie poświęcenie reprezentanta. "Czucie w palcach nie wróciło"
Paweł Zatorski i Marcin Janusz (fot. Grzegorz Jedrzejewski/400mm.pl)
tylko u nas

Wielkie poświęcenie reprezentanta. "Czucie w palcach nie wróciło"

| Paryż 2024 / Siatkówka 
Aleksander Śliwka: dzisiaj jest to słodko-gorzkie [WIDEO]
Aleksander Śliwka (fot. TVP)

Aleksander Śliwka: dzisiaj jest to słodko-gorzkie [WIDEO]

| Paryż 2024 / Siatkówka 
Najnowsze
Sztuka spadania. UEFA znowu nam to zrobi [KOMENTARZ]
nowe
Sztuka spadania. UEFA znowu nam to zrobi [KOMENTARZ]
Dawid Brilowski
Dawid Brilowski
| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet 
Ewa Pajor (fot. Getty Images)
Zwolnili trenera po najlepszym występie od 25 lat
Tom Thibodeau (fot. PAP/EPA)
nowe
Zwolnili trenera po najlepszym występie od 25 lat
| Koszykówka / NBA 
Last dance "Grosika" w kadrze. "Wielu mnie skreślało" [WIDEO]
fot. Getty
Last dance "Grosika" w kadrze. "Wielu mnie skreślało" [WIDEO]
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Straty w szatni i rozbite lustro? Marcin Sasal pożegnany w beniaminku Betclic 1 Ligi [WIDEO]
Marcin Sasal (fot. TVP)
Straty w szatni i rozbite lustro? Marcin Sasal pożegnany w beniaminku Betclic 1 Ligi [WIDEO]
| Piłka nożna / Betclic 2 Liga 
Sportowy wieczór (03.06.2025)
Sportowy wieczór (03.06.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
Sportowy wieczór (03.06.2025)
| Sportowy wieczór 
Demolka w meczu rywalek Polek na Euro
szwecja
Demolka w meczu rywalek Polek na Euro
| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet 
Deklasacja we French Open. Trzy sety w półtorej godziny!
Carlos Alcaraz (fot. Getty Images)
Deklasacja we French Open. Trzy sety w półtorej godziny!
| Tenis / Wielki Szlem 
Do góry