| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Maciej Rosołek po blisko dziesięciu latach opuścił Legię Warszawa. Piłkarz przeniósł się do Piasta Gliwice, z którym w niedzielę... pojawi się przy Łazienkowskiej. W obszernej rozmowie dla TVPSPORT.PL podsumował blisko dekadę w stołecznym zespole. – Najwięcej wymaga się od wychowanków, młodych, a nie obcokrajowców, którzy powinni zaoferować jakość na już – powiedział 22-latek.
Jakub Kłyszejko, TVPSPORT.PL: Maciek, w niedzielę wracasz na Łazienkowską. Jakiego przywitania przez kibiców się spodziewasz?
Maciej Rosołek, piłkarz Piasta Gliwice, były zawodnik Legii Warszawa: – Ciężko powiedzieć, bo wiadomo, że to ich decyzja. Spędziłem wiele lat w Legii. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że zawsze starałem się dawać z siebie wszystko, byłem oddany dla klubu. Starałem się pokazywać najlepszą wersję siebie. Czasami było lepiej, czasami gorzej, ale serducha nie można byłoby mi odmówić. Liczę na w miarę miłe przywitanie. Z podniesioną głową i pozytywnymi myślami wybieram się na ten mecz.
– Serce przy prezentacji i hymnie Legii zabije znacznie mocniej?
– Pewnie tak, bo od małego Legia zawsze była obecna w moim życiu. Najpierw byłem kibicem, później zawodnikiem. Nie ma co ukrywać, po tylu latach spędzonych w klubie, wspomnienia i uczucia zostają na zawsze. Na pewno ten mecz będzie bardziej szczególny, podejdę do wszystkiego z chłodną głową. Nie chcę się też przemotywować.
– Zależało ci mocno, aby dopiąć ten transfer jeszcze przed niedzielnym meczem?
– Nie, to się akurat przypadkowo złożyło, że mecz Piasta z Legią jest tak szybko. Kiedy był temat moich przenosin, myślą przewodnią nie było zagranie przeciwko Legii. Chciałem po prostu szybko dopiąć transfer i trenować z nowymi kolegami. Nie chciałem tracić czasu, tylko jak najszybciej walczyć o skład u starego-nowego trenera. Zależało mi, żeby szybko dopiąć transfer, ale nie ze względu na mecz z Legią.
– 131 występów i 17 goli w Legii Warszawa. Przychodząc do klubu, liczyłeś na takie liczby?
– Na pewno nie. Jak przychodziłem do Legii, to moim marzeniem był debiut w pierwszej drużynie. To się spełniło. Nie zakładałem, że uzbieram tyle występów. Mogę być dumny i szczęśliwy, bo mimo wszystko w moim młodym wieku to dość pokaźna liczba.
– Tych bramek twoim zdaniem mogło czy wręcz powinno być zdecydowanie więcej?
– Mogło i powinno. Patrząc na poprzedni sezon, miałem kilka okazji, z których powinienem strzelić gola. Staram się nie podchodzić do tego zero-jedynkowo, bo w meczach są różne sytuacje. Do tego dochodzi regularne granie, pewność siebie i jest to złożony temat. Bywało z tym u mnie różnie, szczególnie w ostatnich dwóch latach.
– Czułeś, że od "chłopaka stąd" wszyscy wymagają znacznie więcej?
– Może nie tyle, że czułem, ale po prostu tak jest. Nie rozumiem tego do końca i nie jestem też pierwszym przykładem, który mierzył się tu z różnymi rzeczami. Moja opinia medialno-kibicowska nie była zbyt dobra. Chociaż to też nie zawsze. Wszystko zależy od oceny danej osoby. W Mielcu kibice skandowali moje imię i nazwisko, chcieli, żebym podszedł do rzutu karnego. Potem do końca meczu tak było i to był dla mnie bardzo budujący moment. Uważam, że młodych chłopaków z akademii powinno się wspierać po całości. Nie powiem, że zawsze otrzymywałem krytykę za nic, bo tak też nie było. Czasami też na to zasłużyłem, ale nie powinno to być w aż tak dużym stopniu. Nie jestem pierwszym przykładem, a czasami to może mocno zblokować głowę młodym zawodnikom i potem utrudnia dalsze granie. Coś takiego działa autodestrukcyjnie na piłkarzy. Potem ci sami kibice, którzy krytykują jednego czy drugiego zawodnika, krytykują władze klubu, że w Legii nie grają młodzi. Sami przyczyniają się do tego, że ich niszczą.
– Twoim zdaniem przez takie rzeczy w Legii przepadło trochę młodych talentów?
– Jestem w stanie się z tobą zgodzić. Legia to bardzo specyficzne miejsce, bo tutaj trzeba wytrzymać presję i trzeba wygrać swój moment. Tu nie dostaje się nieskończonej ilości szans. Czasami dostaje się jedną, drugą i trzeba ją wykorzystać. Wymagania są ogromne. Mogło tak być, że kilku dobrych chłopaków przepadło przez taką krytykę i podejście do jego osoby. Najwięcej wymaga się od wychowanków, młodych, a nie obcokrajowców, którzy powinni zaoferować jakość na już. Oczekuje się tego od młodych, a u nich wahania formy są normalne.
– Można byłoby wymienić nazwiska kilku zagranicznych piłkarzy, których życie w Warszawie było zdecydowanie przyjemniejsze pod wieloma względami…
– Jak ktoś patrzy na to z boku, to może odnieść takie wrażenie, ale nie chcę budować narracji, że tak jest i młodzi mają nie wiadomo jak ciężko. Jeżeli ktoś gra dobrze i wykorzystuje swoje szanse, to nie ma takiego problemu. Chodzi mi o to, że jeżeli ktoś ma gorszy okres, to nie powinno się go jeszcze bardziej dołować, niszczyć. W miarę możliwości trzeba go wspierać.
– Wypominany brak goli mocno wpływał na kolejne występy?
– Właśnie nie. W pewnym momencie sezonu miałem taki problem i trochę mi to siadło na głowę. Czułem taką presję. Potem zacząłem pracować z psychologiem i trochę unormowałem sobie to w głowie. Nie można mieć wszystkiego. Ja tak mówię, że nie da się mieć ciastko i zjeść ciastko. Żeby strzelać regularnie, trzeba też regularnie grać. Rzadko kiedy się zdarza, że masz zawodnika, który prawie zawsze wchodzi jedynie w końcówce i jest w stanie dać niesamowite liczby. Raczej oczekuje się tego od piłkarzy z pierwszej "jedenastki". Nie ukrywajmy tego, że nie byłem zawodnikiem, od którego zaczynało się ustalanie składu. Miałem pewne okresy, gdzie grałem trzy, cztery, pięć meczów z rzędu w wyjściowym składzie. Nie można tego nazwać regularnym graniem. To ważny aspekt. Jak popatrzysz na moje "gołe" statystyki, to widzisz 131 meczów i 17 goli. Sam mogę powiedzieć, że nie są to super liczby. Jednak jeżeli przeanalizujesz sobie te liczby i podzielisz przez 90 minut, to wyjdzie, że można je o połowę zmniejszyć. Wtedy jestem w stanie powiedzieć, że nie było najgorzej. Zależy, z jakiej perspektywy na wszystko patrzysz.
– Kiedy twoim zdaniem krytyka zamieniła się w hejt?
– Krytykę albo niechęć odczuwałem od moich początków w Legii. Niedawno sobie to analizowałem i tak naprawdę od samego debiutu zawsze mi się obrywało. Starałem się tego unikać, ale nie dało się. Znajdowała się jakaś niechęć do mojej osoby. Kulminacyjnym momentem był domowy mecz z Widzewem. Tam miałem dwustuprocentową sytuację do zdobycia bramki. Była pusta bramka, nie trafiłem w piłkę. Biorę to na klatę, bo coś takiego musi skończyć się golem. Zawiniłem wtedy. Krytyka byłaby zasłużona, ale nie to, co stało się potem. Przerodziło się to w hejt. Zaczęło mi to wchodzić do głowy i dopiero później rozpocząłem współpracę z psychologiem. Wtedy dochodziło do sytuacji, jakie nigdy nie powinny mieć miejsca. Moja dziewczyna, a teraz narzeczona otrzymywała różne wiadomości. Ludzie wypisywali do mojej mamy. Poszło to za daleko.
– Jak sobie z nim radziłeś, łatwo było się odciąć przede wszystkim od komentarzy w sieci? Można wtedy na jakiś czas na przykład usunąć Instagrama z telefonu?
– Jest to ciężki temat. Staram się do wszystkiego podchodzić zdrowo. Nie jest tak, że w momencie krytyki nagle nie włączam internetu i robię wszystko, żeby niczego nie zobaczyć. To niemożliwe. Ja sobie radziłem z tą sytuacją, ale moi najbliżsi już niekoniecznie. Wszystko do mnie dochodziło i jeżeli rodzina zaczęła się przejmować, to i mnie mocniej ruszyła sytuacja. Jak ktoś chce się wyżalić, to niech napisze do mnie, albo zaczepi na ulicy, a nie wypisuje do moich bliskich.
– Odbierałeś to trochę tak, że stałeś się takim "kozłem ofiarnym" w momencie, gdy Legii nie szło?
– Ostatnio rozmawiałem o tym z narzeczoną i dokładnie to samo sobie powiedzieliśmy. W dużej mierze tak było. Na krytykę sobie zasłużyłem, bo w wielu meczach powinienem zachować się lepiej. Potem przerodziło się to już w pewien trend. Legia zremisowała albo przegrała, ja wszedłem z ławki na pięć minut, raz dotknąłem piłkę, a i tak byłem winny. Znajomi co chwilę wysyłali mi różne screeny, że cała krytyka spadała na mnie. Było to trochę komiczne.
Co masz sobie do zarzucenia, co powinieneś zrobić lepiej?
– Mogłem zdobyć więcej bramek. Mój bilans powinien być inny i wtedy zapewne moja przygoda w Legii wyglądałaby inaczej. Znowu powiem, że nie można zjeść ciastka i mieć ciastko. W wielu przypadkach powinienem zagrać lepiej, ale jak już miałem dobre momenty, to nie do końca były one wykorzystywane w stu procentach przez legijne otoczenie. Czasami miałem wrażenie, że chciano mnie wrzucić na głęboką wodę. Jeżeli się utopię to trudno, jeżeli nie, to będzie fajnie. Nie było przy tym wielkiej pomocy. Dlatego też z czasem trochę mnie to męczyło. Kiedy zaczynałem nabierać flow, zyskiwać pewności siebie, to były mi podcinane skrzydła. Z różnych powodów, bo nie chcę, aby to zabrzmiało, że ktoś to robił celowo. Raz się zmienił trener, potem zagrałem trzy dobre mecze w pierwszym składzie i znów wylądowałem na ławce. Znowu moja pewność siebie została ucinana. Psychicznie cały ten czas był dość trudny. Nauczyło mnie to wielu rzeczy i teraz jestem znacznie mocniejszy pod każdym względem.
– W jakich aspektach twoim zdaniem byłeś oceniany niesprawiedliwie?
– Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Łatwo zatracić balans w tym wszystkim. Kiedy zaczął się hejt na mnie, to przyjęło się, że Rosołek jest do niczego pod każdym aspektem. Uważam, że zawsze dawałem z siebie sto procent. Próbowałem grać najlepiej, jak to możliwe. Myślę, że jestem dobrym piłkarzem i nikt mi tego nie zabierze. Niewielu zawodników w wieku 22 lat może pochwalić się wygranymi czterema tytułami. Zagrałem wiele spotkań u różnych trenerów. Nie było tak, że tylko jeden na mnie stawiał. Oni się zmieniali, ja grałem.
– Co możesz powiedzieć o współpracy z trenerami Aleksandarem Vukoviciem i Kostą Runjaicem?
– Jeżeli chodzi o trenera Vukovicia, to mogę być tylko wdzięczny. Gdyby nie on, to mógłbym nie być na tym poziomie. On włączył mnie do pierwszej drużyny, potem dał szansę, stawiał na mnie. Najlepsze momenty w Legii miałem u trenera Vukovicia. U trenera Kosty też było pozytywnie. Była to dla mnie pewna zmiana. U trenera Michniewicza praktycznie nie grałem, tutaj też dostawałem minuty. Wygraliśmy trofea, graliśmy w pucharach. Mam świetne wspomnienia z tego czasu. Nie było zawsze kolorowo, minutowo może czasami chciałbym więcej, ale taka była decyzja trenera. Ten czas też mnie piłkarsko i mentalnie rozwinął.
– Czułeś ich wsparcie w trudnych momentach?
– Czułem, ale to też zależy od podejścia danego trenera. Każdy z nich ma różną szkołę. Vuković zawsze tworzył taką aurę wokół zawodników. Czułem się świetnie w drużynie i nie miałem trudniejszych momentów. Nawet, jak się pojawiały, to kilkuminutowa rozmowa potrafiła rozwiać wszelkie wątpliwości. Trener Runjaic niekoniecznie skupiał się na rozmowie z zawodnikiem. Nie mogę mu zarzucić, że nie czułem wsparcia, bo jego drzwi zawsze były otwarte. Służył radą i pomocą, ale nie przykuwał dużej wagi do takich relacji. Muszę wspomnieć też o trenerze Goncalo. Współpracowałem z nim najkrócej, ale to niesamowity człowiek. Można do niego zadzwonić w środku nocy, a jak będzie trzeba, to przyjedzie do ciebie o 3:00 w nocy. Piłkarsko, taktycznie i mentalnie był to bardzo owocny czas. Jestem wdzięczny trenerowi Feio. Niezwykle mi pomógł. On ma ludzkie podejście do piłkarza. Jest super gościem i pomógł mi podjąć bardzo trudną decyzję odnośnie zmiany klubu. Nie było to dla mnie łatwe, bo zawsze mówiłem, że granie w Legii jest moim marzeniem. Uważam, że wykonałem teraz krok naprzód.
– O trenerze Feio mówisz w samych superlatywach, jednak jego przyjście odmieniło twoją sytuację "na minus". Odchodzisz z Legii właśnie za trenera Feio.
– Nie do końca się zgodzę, bo u trenera Feio też grałem w pierwszym składzie. Był to krótki epizod i ciężko wszystko porównywać. Rozmawiałem z trenerem przed okresem przygotowawczym i powiedziałem, że chciałbym grać regularnie. Wspomniałem, że jestem w stanie podjąć rywalizację, bez względu na to, kto by w Legii nie grał. Umówiliśmy się z trenerem po dżentelmeńsku, że przepracuję z drużyną cały okres przygotowawczy. Dałem z siebie dwieście procent. Po zakończeniu tego czasu spotkałem się z trenerem i usiedliśmy do rozmowy. Powiedział, że nigdzie mnie stąd nie wygania i nie jest tak, że on mnie tu nie chce. Wspomniał, że w Legii będę miał problem z regularną grą i lepsza będzie dla mnie zmiana otoczenia. Uważam, że było to super zachowanie. Podszedł do tematu szczerze i uczciwie. Nie jest to takie oczywiste wśród trenerów. Mimo tego, że mnie chciał, to był w stanie przyznać, że mam małe szanse na grę. Równie dobrze mógł przyblokować transfer i powiedzieć: "Rosi, zostań, jakieś tam minuty dostaniesz", a potem znowu siedziałbym na ławce. Jestem wdzięczny trenerowi Goncalo, że podszedł do tematu szczerze.
– Sam czułeś, że to dobry moment dla twojej kariery na odcięcie "piłkarskiej pępowiny"?
– Myślę, że tak. Nawet gdybym miał 25 lat, nie byłoby to za późno. Teraz był idealny moment pod kątem mojego rozwoju. Teoretycznie mogłem odejść rok, dwa lata wcześniej, ale to takie gdybanie, a ja nie lubię gdybać. Teraz wszedłem w wiek, gdzie z młodego zawodnika stałem się dojrzalszym. Mam już jakieś doświadczenie. Trafiłem znowu pod skrzydła trenera Vukovicia i wszystko się fajnie złożyło. Rozpoczynam nowy etap w piłkarskim życiu.
– Osoba trenera Vukovicia była decydującą, jeżeli chodzi o transfer do Piasta? Miałeś też inne oferty?
– Tak, były zainteresowania i oferty. Temat był bliski finalizacji zimą. Widziałem, jak trenerowi mocno zależy na moim przyjściu. Wtedy temat się wysypał. Teraz ponownie rozmawiałem z trenerem, nadal mu mocno zależało. Ja też byłem zdecydowany na transfer. Wiedziałem, że trzeba będzie poszukać nowego miejsca. Byłem sfokusowany tylko na Gliwice. Osobą kluczową w tym wszystkim był "Vuko" jako trener i człowiek. Sam projekt Piasta również bardzo mi się podoba. Mamy mocną drużynę i wielu świetnych zawodników. Pierwszy mecz z Cracovią był bardzo pechowy, a wynik 1:1 mocno krzywdzący dla chłopaków. Mamy świetną ekipę, z którą możemy osiągnąć fajny wynik.
– Co obiecujesz sobie po tym transferze?
– Nie chcę sobie niczego obiecywać i narzucać presji. Moim celem jest pomoc chłopakom. Chcemy osiągnąć dobry wynik, zająć jak najwyższe miejsce w lidze i powalczyć w pucharze. Zależy mi na regularnej grze i zdobywaniu bramek. Nie mam założonego celu, że chciałbym strzelić na przykład 30 goli.
– W Piaście będziesz rozliczany głównie za bramki, czy twoje boiskowe obowiązki będą inne?
– Wszystko przyjdzie z czasem. Napastnika rozlicza się z bramek i wkładu ofensywnego. Jak ktoś wie, jak funkcjonują drużyny trenera Vukovicia, to jest świadomy, że nie ma opierdzielania się. Trzeba zasuwać w defensywie i dawać z siebie całego siebie. To jest najważniejsze. Będę starał się tak robić. Myślę, że moja sumienna i uczciwa praca będzie mieć wpływ na regularną grę.
– Ten sezon może być przełomowy, jeżeli chodzi o dalszą karierę?
– Tak, bo okoliczności są bardzo sprzyjające. Mamy dobrą drużynę i trenera. Ja mam za sobą lepsze i gorsze przejścia. Patrzę tylko optymistycznie w przyszłość. Nie mogę się doczekać pierwszego meczu w barwach Piasta.
– Wykonasz cieszynkę po ewentualnym golu przy Łazienkowskiej?
– Nie, nie. Na pewno nie. Nawet podczas przypływu emocji będę mieć duży szacunek do tego miejsca. Legia zawsze będzie w moim sercu. Nie wykonam cieszynki.
– Najbardziej wyjątkowy moment w Legii to?
– Mój debiut w meczu z Lechem Poznań. Strzeliłem wtedy gola i jest to moment, który zawsze ze mną będzie. Wygranie mistrzostwa i puchary też smakuje świetnie, ale gdybym miał wybrać jeden, to właśnie debiut i gola z Lechem.
– A na jaki wyjątkowy moment w Piaście liczysz?
– Chciałbym wygrać mistrzostwo lub Puchar Polski. Zdobywanie tytułów to najlepsze chwile w karierze piłkarza. Na pewno damy z siebie wszystko, aby ten sezon był dobry. Trzeba mierzyć wysoko i mam nadzieję, że w barwach Piasta będę mógł osiągać sukcesy.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.